Przygotowaliśmy symulację wzrostu płacy minimalnej do 2024 r. w zależności do tego, czy wdrożona zostałaby propozycja PiS, KO czy Lewicy.
ikona lupy />
DGP
W pierwszym roku najwięcej chce dać Lewica. Ale w kolejnych to propozycja PiS jest najbardziej hojna dla pracowników. Mechanizm proponowany przez Lewicę powoduje jednak, że jeśli przeciętne pensje będą rosły w tempie 8 proc. rocznie, to pensja minimalna w 2024 r. będzie zbliżona do tego, co chce PiS.
Różne wyniki są efektem różnych mechanizmów podwyżki wynagrodzenia minimalnego. PiS proponuje kwotowe podwyżki, pokazując punkt startowy w 2020 r., kolejny pułap 3000 zł w 2021 r. oraz 4000 zł w 2024 r. Pozostałe pułapy to nasza symulacja. W odróżnieniu od PiS, KO i Lewica proponują wprowadzenie mechanizmu automatycznego podwyższania płacy minimalnej opartego na jej relacji ze średnim wynagrodzeniem.
KO proponuje relację płacy minimalnej jako 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia, ale z roku poprzedzającego. Lewica zapowiada kwotową podwyżkę płacy minimalnej do 2700 zł w przyszłym roku, a potem stopniowe podwyższanie jej relacji do przeciętnego wynagrodzenia, by w 2030 r. był to poziom 60 proc. Nasza symulacja pokazuje równomierne tempo takiej podwyżki. PSL nie ma osobnych propozycji dla płacy minimalnej, a Konfederacja pisze, że problem wzrostu płacy minimalnej rozwiąże jej pomysł powszechnej ulgi podatkowej.
Jakie byłyby efekty wdrożenia rozwiązań, zależy od scenariusza w gospodarce. To dotyczy zwłaszcza propozycji KO i Lewicy, które zależą od wzrostu przeciętnego wynagrodzenia. Jeśli płace będą rosły tak, jak zakłada resort finansów o 6 proc. rocznie, w 2024 r. pensja minimalna w wersji KO będzie niższa o ponad 900 zł, a ta Lewicy – o ponad 400 zł. Ale jeśli płace będą rosły o 8 proc., to w 2024 r. pensja proponowana według mechanizmu Lewicy wyniesie niemal tyle samo, co PiS, a potem będzie dalej rosła.
Propozycja PiS dekretuje tylko podwyżkę na kolejny rok, co oznacza, że gdyby przyszło spowolnienie gospodarcze i okazało się, że radykalna podwyżka ma skutki negatywne, kolejne rządy mogą ręcznie korygować w dół zapowiedziane podwyżki. Dlatego najbardziej dalekosiężne skutki dla rynku pracy ma mechanizm proponowany przez Lewicę, bo oznacza trwałe podwyższenie relacji minimalnej pensji do przeciętnego wynagrodzenia do poziomu 60 proc. w 2030 r.
W przypadku PiS ten poziom może być osiągnięty już w 2024 r., ale tylko wtedy, jeśli płace będą rosły w tempie 6 proc. rocznie. Jeśli podwyżki będą wyższe – 8 proc. rocznie – to w 2024 r. pensja minimalna według PiS będzie stanowiła 55 proc. przeciętnej. Dziś to 46 proc. Tradycyjny postulat związków zawodowych to 50 proc. i jak widać i propozycje PiS, i lewicy spełniają go z nawiązką, w przeciwieństwie do pomysłu KO, który zakotwicza relację pensji minimalnej do średniej na poziomie 47 proc.
– Co do zasady, tempo wzrostu płac powinno być zgodne z tempem wzrostu wydajności pracy. Firmy mogą osiągnąć ten wzrost na dwa sposoby. Pierwsze to zmniejszenie zatrudnienia. Drugi to wzrost inwestycji, czyli zmiana technik produkcji – podkreśla Jakub Borowski, główny ekonomista Crédit Agricole.
Jego zdaniem z trzech grup firm – zagranicznych, dużych polskich i mikrofirm – wzrost płacy minimalnej najbardziej odczują te ostatnie, działające często na lokalnych rynkach.