W Rosji widać początek końca obecnego politycznego reżimu utożsamianego z premierem Władimirem Putinem. Demontaż struktur władzy nie będzie jednak sprintem, lecz maratonem, którego skutki trudno przewidzieć - oceniła w czwartek politolog Lilia Szewcowa.

Ostatnie protesty po wyborach parlamentarnych były w Rosji "największe od rozpadu ZSRR i zburzyły status quo utrzymujący się od 10 lat" - uważa ekspertka związana z moskiewskim ośrodkiem Carnegie Endowment for International Peace, w komentarzu opublikowanym przez brytyjskie centrum badawcze Chatham House.

Według niej protesty oznaczają, że "Rosja wkracza w burzliwy okres", co jest tym groźniejsze, że system rządzenia nie dysponuje konstytucyjnymi i politycznymi mechanizmami rozładowywania konfliktów, a jego ostoją jest Putin tracący społeczne poparcie.

Wybory mają na celu utrwalenie spersonalizowanego systemu rządzenia

"Rosja jest w pułapce: parlamentarne i prezydenckie wybory z lat 2011-12 mają na celu utrwalenie spersonalizowanego systemu rządzenia, który jest powodem rozkładu Rosji. Jednak system rządzenia nastawiony na słuchanie poleceń z góry, ucieleśniany przez Putina, już teraz jest odrzucany przez większość najbardziej dynamicznej, wykształconej, zurbanizowanej części społeczeństwa" - zaznacza.

Politolog wskazuje, że obecny system rządzenia nie zabezpiecza nawet interesów klasy rządzącej, czego wyrazem jest fakt, że swoje "złote spadochrony" jej przedstawiciele ulokowali za granicą.

"Trudno przewidzieć, jakie będą konsekwencje trwania obecnego systemu; czy skutkiem będzie dezintegracja systemu, a nawet upadek państwa wskutek rosnącego gnicia i uwiądu, czy też ostatnie podrygi systemu spersonalizowanej władzy pchną Rosję w kierunku ustrojowej transformacji opartej na nowych zasadach" - zastanawia się Szewcowa.

Utrzymania politycznego status quo w Rosji chcą zorganizowane grupy interesów

Wskazuje ona, iż utrzymania politycznego status quo w Rosji chcą zorganizowane grupy interesów, które nie ustąpią bez walki. Z tego powodu reżim Putina będzie walczył o utrzymanie się u władzy, obiecując liberalizację oraz stosując szykany i represje - przewiduje. Ekspertka nie wyklucza, że jeśli Putin nie będzie mógł dłużej pozostać u władzy, wymiana przywództwa dokona się w drodze zakulisowego porozumienia lub pałacowego przewrotu.

Ewentualne odejście Putina nie musi jej zdaniem oznaczać końca obecnego modelu władzy, opartego na personalizacji władzy (kulcie lidera), przeciwnie - na krótką metę może go nawet wzmocnić.

"Jeśli w najbliższej dekadzie w Rosji nie wyłoni się alternatywa, może dojść do jawnej dezintegracji systemu rządzenia. Bardzo utrudniłoby to próby ustanowienia nowych reguł opartych na liberalno-demokratycznych zasadach. Upadek starego systemu i społeczne niezadowolenie mogą przynieść powtórkę z 1991 roku i odrodzenie monopolistycznego modelu rządów w nowym wydaniu" - ostrzega.

Jej zdaniem reżim nie zreformuje się sam z siebie. "Jedno jest pewne - transformacja polityczna w Rosji nie przybierze formy reform wewnątrzsystemowych czy wprowadzanych odgórnie. Jeśli do niej dojdzie, to będzie wynikiem pogłębiającego się kryzysu i oddolnej presji społecznej" - twierdzi Lilia Szewcowa.

"Jedynym sposobem przeobrażenia Rosji jest nie tylko odsunięcie obecnej elity rządzącej, ale wyeliminowanie triady: spersonalizowanej władzy, ścisłego połączenia władzy politycznej z biznesem oraz imperialnych ambicji. Do zapoczątkowania przemian potrzebna będzie silna presja z zewnątrz" - ocenia.

Obecnie Szewcowa nie widzi w Rosji liderów zdolnych wywrzeć taką zorganizowaną presję i wymusić na władzy ustrojowych przemian w kierunku wartości demokratycznych, praworządności i liberalizmu. Nie wyklucza jednak, że tacy przywódcy wyłonią się spośród biznesu nastawionego na innowacje, mediów, kręgów eksperckich, intelektualistów bądź postkomunistycznej młodzieży.

Putin nie wróci do polityki "wbijania klina" w UE

Po powrocie na urząd prezydenta Rosji Władimir Putin raczej nie sięgnie ponownie do polityki dzielenia Unii Europejskiej, bo Rosjanie zdali sobie sprawę, że ta metoda była nieskuteczna - ocenił politolog z berlińskiej Fundacji Bertelsmanna Cornelius Ochmann.

Nie oczekuje on też znaczących zmian w polityce UE wobec Rosji po niedzielnych wyborach prezydenckich w tym kraju, jak również powrotu do napięć w stosunkach Rosja-Polska.

"Polityka polegająca na wbijaniu klina między kraje UE nie zadziałała. Rosjanie zdali sobie z tego sprawę i wyciągnęli wnioski" - powiedział Ochmann w rozmowie z PAP.

"Ani Rosja, ani też UE oraz USA nie są zainteresowane konfrontacją - głównie ze względu na gospodarkę i handel" - dodał. W zeszłym roku niemiecka wymiana handlowa z Rosją wzrosła o 38 proc. i osiągnęła wartość 75 mld euro. "To cały czas mniej, niż wymiana handlowa Niemiec z Polską, ale i tak to bardzo istotny czynnik z punktu widzenia interesów gospodarczych Niemiec. W takiej sytuacji niemiecka gospodarka i polityka są zainteresowane stabilizacją systemu w Rosji" - powiedział Ochmann.

"Rosjanie nie widzą Polski jako wroga"

Jego zdaniem nic nie wskazuje też na to, by Polska stała się "kozłem ofiarnym" i odgrywała rolę zewnętrznego wroga Rosji. "Badania opinii publicznej sugerują, że stanowisko wobec Polski jest bardziej neutralne. Rosjanie nie widzą Polski jako wroga" - ocenił niemiecki ekspert.

Choć - jak dodał - przekonanie o istnieniu zewnętrznego wroga czy zagrożenia dla Rosji jest ważnym elementem całego putinowskiego systemu władzy, to sami Rosjanie przestają w to wierzyć. "Zachód postrzegany jest dziś bardziej jako wzór do naśladowania. Rosjanie nie mają zaufania do swoich struktur państwowych; 80 proc. twierdzi, że są to struktury skorumpowane. Pozytywniej Rosjanie oceniają system socjalny w Polsce i w Niemczech" - wskazał Ochmann, powołując się na publikowane w piątek badania Instytutu Spraw Publicznych.

W jego opinii tematem spornym pozostaną jednak plany rozmieszczenia w Europie, w tym w Polsce, systemu obrony przeciwrakietowej USA. "Ten temat Rosjanie widzą w kategoriach czarno-białych" - powiedział Ochmann; Moskwa uważa, że tarcza antyrakietowa jest projektem wymierzonym w Rosję. Według Ochmanna również po rosyjskich wyborach prezydenckich należy się spodziewać postępów w rozmowach między NATO a Rosją na temat współpracy w sferze obrony antyrakietowej.

Przedwyborcze sondaże w Rosji wskazują, że Putin wygra wybory prezydenckie w pierwszej turze. "Cały system władzy w Rosji jest nastawiony na Putina. Gdyby w pierwszej turze nie dostał on 50 procent głosów, system ten zatrząsłby się w posadach. Dlatego musi wygrać w pierwszej turze. Nie ma też kandydata, który mógłby mu zagrozić i zdobyć ponad 10 procent" - powiedział Ochmann.

Zauważył, że do tej pory ani w Europie ani w USA politycy nie komentowali rozwoju sytuacji politycznej w Rosji. "Jeśli pojawi się krytyka, to będzie dotyczyć przebiegu wyborów, a nie tego, kogo wybrano" - dodał Ochmann.

"Gdyby Unia Europejska bardziej zaczęła komentować sytuację wewnętrzną w Rosji, byłoby to na rękę tym, którzy oskarżają Zachód o organizowanie demonstracji opozycyjnych. Dlatego UE powinna zachować dystans" - ocenił.

Zdaniem niemieckiego eksperta zmiany wymaga jednak unijny reżim wizowy wobec Rosji. "Należy bardziej otwierać granice Unii, szczególnie dla młodych ludzi, i wspierać finansowo współpracę organizacji pozarządowych" - powiedział.

Ochmann jest przekonany, że niezależnie od tego, jak skończą się niedzielne wybory w Rosji, to w kraju tym "rozpoczął się proces przemian wewnętrznych", czego dowodzą m.in. pokojowe demonstracje przeciwników Putina.

"Wiele zależy od tego, czy Putin zdoła zrealizować obietnice wyborcze, które - przy obecnej cenie ropy i gazu - z trudem będzie mógł sfinansować. Podwyższenie emerytur i płac dla budżetówki znacznie nadwyręży budżet Rosji. Gdy tylko coś się zmieni na rynku nośników energii i ceny spadną, to wydatki socjalne Rosji zostaną ograniczone. Wówczas również ci, którzy głosują na Putina, podstawią system jego władzy pod znakiem zapytania" - powiedział ekspert.