Prezydent Bronisław Komorowski w wywiadzie dla "Newsweeka" przestrzega Jarosława Kaczyńskiego, że nawet w przypadku wygrania przez PiS najbliższych wyborów parlamentarnych, fotel premiera może nie przypaść prezesowi tej partii. "Mam suwerenne prawo wybrać kandydata na premiera. Lider zwycięskiej partii ma największe szanse, ale nie ma gwarancji" - powiedział prezydent Bronisław Komorowski w wywiadzie.

Zwyczajowo przyjęło się, że zadanie tworzenia nowego rządu po wyborach parlamentarnych podejmuje szef wygranej partii politycznej. Zasada ta nie ma jednak żadnego potwierdzenia w przepisach prawnych. Zgodnie z polską konstytucją to prezydent desygnuje premiera, co de facto oznacza, że może na to stanowisko wybrać dowolnego kandydata.

Dziennikarze "Newsweeka" zapytali prezydenta Bronisława Komorowskiego, czy jeśli Prawo i Sprawiedliwość wygra jesienne wybory parlamentarne, szef tej partii Jarosław Kaczyński może liczyć na stanowisko premiera. Komorowski odparł: "Proszę mnie zwolnić z odpowiedzi na to pytanie", jednocześnie sugerując, że nie.

Tusk powinien się bać?

Deklaracja Komorowskiego może również budzić niepokój obecnego szefa rządu Donalda Tuska. Oznacza bowiem, że po ewentualnej wygranej w wyborach parlamentarnych Platformy Obywatelskiej, to nie jej szef, a prezydent wyznaczy nowego premiera. Jeśli zaś PO osiągnie w wyborach słaby wynik, fotel szefa rządu może przypaść politykowi, który będzie miał większą szansę niż Tusk na stworzenie rządu koalicyjnego, np. wiceszefowi PO Grzegorzowi Schetynie lub liderowi SLD Grzegorzowi Napieralskiemu.