Polityk rosyjskiej opozycji Leonid Gozman wystosował list otwarty do ministra kultury Władimira Miedinskiego z ostrym protestem z powodu wystawy historycznej. Gozman odnalazł na niej swe nazwisko napisane na podłodze, podobnie jak nazwiska Goebbelsa i Hitlera.

Częścią wystawy "Wojna i mity" dotyczącej II wojny światowej są strzałki na podłodze, wskazujące kierunek obiektów ekspozycji. Napisy na strzałkach głoszą: "Goebbels", "Hitler", a także: "Gozman" i "Rada Najwyższa" (parlament Ukrainy).

Jak relacjonował Gozman na Facebooku, zapytał pracowników wystawy o znaczenie tych napisów. Odpowiedziano mu, że zrobiono je po to, by "zwiedzający mogli wycierać nogi o nazwiska wrogów ojczyzny".

Organizatorem wystawy w moskiewskim Maneżu jest Rosyjskie Towarzystwo Wojskowo-Historyczne (RWIO). Minister Miedinski jest jego przewodniczącym, a w skład rady wchodzi wicepremier Dmitrij Rogozin.

Gozman na Facebooku wystosował pod adresem obu polityków list otwarty, w którym napisał, że fizyczne rozprawienie się z osobami uznawanymi za niewygodne ze względu na ich narodowość, wyznanie czy ideologię, zawsze poprzedzane było ich publicznym znieważaniem.

"Wy, przedstawiciele najwyższych władz wykonawczych Rosji, członkowie rządu, robicie teraz dokładnie to, co 80 lat temu czynili przywódcy Trzeciej Rzeszy, przygotowując Holokaust" - napisał Gozman w swoim liście. "Jestem zmuszony przyznać, że w najwyższych władzach mojego kraju są ludzie, którzy mało różnią się od nazistów" - oświadczył.

Oznajmił także: "Chcę wam przypomnieć, że część tych, których prześladowali tacy jak wy, przeżyła (...). A takich jak wy powieszono".

W wywiadzie dla radia Echo Moskwy Gozman tłumaczył, że jego zdaniem organizatorzy wystawy nie mieli na myśli konkretnych ludzi, a kręgi określane jako "piąta kolumna" i ocenił, że rosyjskie media rządowe już od dłuższego czasu rozniecają nienawiść wobec tych grup.

Ze swej strony dyrektor naukowy RWIO Michaił Miagkow powiedział, że celem umieszczenia napisów nie było wskazanie "wrogów narodu", ale wyszczególnienie wypowiedzi wymienionych osób, które to twórcy wystawy zamierzają zdementować. Wystawa według organizatorów ma odbrązowić mity na temat II wojny światowej.

"Strzałki wskazują tylko trasę do materiałów wystawy, które oparte są na niegodnych zaufania źródłach i wprowadzają naszym zdaniem w błąd" - powiedział Miagkow, cytowany przez portal Life. Zapewnił, że nie chciano obrazić Gozmana. Dodał, że WRIO "pozostawia sobie prawo, by krytykować jego publiczne wypowiedzi".

Media przypomniały w czwartek, że kiedy Gozman kilka lat temu przyrównał stalinowski kontrwywiad wojskowy Smiersz do nazistowskiej formacji SS, felietonistka wysokonakładowej "Komsomolskiej Prawdy" napisała: "Żałujemy nierzadko, że naziści nie zrobili abażurów ze skóry przodków naszych liberałów". Dziennikarka później przeprosiła za tę wypowiedź.

Po tym wydarzeniu wicemer Moskwy Leonid Pieczatnikow odmówił na konferencji prasowej odpowiedzi na pytanie dziennikarza "Komsomolskiej Prawdy", wyjaśniając: "Niemcy zdążyli zrobić abażur ze skóry mojej babki i bardzo mi przykro, że znalazłem ten abażur w redakcji pańskiej gazety".

Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)