Wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej nie jest końcem świata, ale będzie miało poważne konsekwencje, których nie można lekceważyć - uważają eksperci nowojorskiej Rady Stosunków Zagranicznych (CFR).

W piątek, niedługo po ogłoszeniu oficjalnych rezultatów brytyjskiego referendum, polityczne i ekonomiczne aspekty decyzji Brytyjczyków omawiali: prezes CFR, jednego z najbardziej prestiżowych think tanków amerykańskich Richard N. Haass, a także ekspert Sebastian Mallaby. Obaj odpowiadali też telefonicznie na pytania dziennikarzy.

W swych wystąpieniach koncentrowali się zarówno na reperkusjach Brexitu dla wspólnoty europejskiej, jak i dla Stanów Zjednoczonych oraz innych krajów. Uznali Brexit za zagrożenie dla stabilizacji oraz ładu wypracowanego na Starym Kontynencie. Podkreślali, że decyzja Brytyjczyków może stanowić dla innych zachętę do podobnych działań.

W trakcie telefonicznej konferencji, w której wzięło udział ok. 300 dziennikarzy amerykańskich i zagranicznych, Haass nie krył obaw, że Brexit może mieć poważne konsekwencje, zwłaszcza ekonomiczne. Wyraził jednak przekonanie, że ostatecznie dla USA wyjście W. Brytanii z UE nie będzie miało groźnych skutków politycznych i strategicznych.

„Sądzę, że największe straty poniesie samo Zjednoczone Królestwo. Nie chcę brzmieć melodramatycznie, ale uważam, że jest to początek końca Zjednoczonego Królestwa” - oświadczył.

Haass wskazał na wzmocnienie sił separatystycznych w Wielkiej Brytanii. Zauważył, że dla Szkocji ważniejsza może stać się przynależność do Unii Europejskiej. Wyraził też obawy przed wzrostem podziałów w Irlandii Północnej, co zagrozi stabilizacji.

Jego zdaniem przykład Brytyjczyków może prowadzić także do nasilenia tendencji populistycznych w innych krajach. Intensywniej zabrzmi głos ludzi niezadowolonych ze status quo i efektów globalizacji. Odczuć to mogą także Amerykanie.

Zyskają ugrupowania popierające republikańskiego kandydata na prezydenta Donalda Trumpa. Tym bardziej zatem jego demokratyczna rywalka Hillary Clinton nie powinna bagatelizować niebezpieczeństwa - uznał Haass.

Efektywne przeciwdziałanie populistycznym i nacjonalistycznymi tendencjom, a także alienacji pracowników powinno - zdaniem ekspertów - uwzględniać m.in. działania na rzecz edukacji i szkolenia osób, które utraciły zatrudnienie w wyniku zanikania wielu zawodów w rezultacie przemian ekonomicznych. Dotyczy to zwłaszcza starszych pokoleń.

Szef CFR przewiduje, że Moskwa powita wynik brytyjskiego referendum jako przejaw braku spoistości w UE.

Zerwanie Brytyjczyków z UE będzie też mieć reperkusje związane z obronnością. Według przewidywań odbije się na kondycji gospodarczej Wielkiej Brytanii, co spowoduje obniżenie wydatków na cele obronne, w tym środki przeznaczane dla NATO.

W Polsce, a także innych krajach wywołać to może obawę o spoistość i wiarygodność Sojuszu Północnoatlantyckiego. Stąd też, wskazał szef CFR, niezbędne jest kontynuowanie obecności militarnej USA i NATO w sąsiedztwie Rosji.

W nawiązaniu do ekonomicznych konsekwencji referendum Mallaby powiedział m.in., że obecnie nie ma zagrożenia dla strefy euro. Nie jest jednak wykluczone, że dojdzie do tego w razie jakiegoś kolejnego wstrząsu. Jego zdaniem nie należy wymuszać przyjmowania waluty euro przez kolejne kraje członkowskie UE.

Za istotny problem eksperci CFR uznali osłabianie się tradycyjnych europejskich partii socjaldemokratycznych i chrześcijańsko-demokratycznych. Prowadzi to - ostrzegano - do powstawania ugrupowań bardziej radykalnych i ekstremalnych.

Eksperci akcentowali, że UE stała się po wojnie czynnikiem stabilizacji, budowy nowego ładu na kontynencie. Powstrzymywali się przed opinią, że obecnie może się to skończyć, ale przestrzegali, że stabilizacja i dobrobyt nie są gwarantowane raz na zawsze.

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)