Od wybuchu afery Amber Gold wkrótce miną cztery lata. Tyle czasu trzeba było na zebranie materiałów pozwalających rozpocząć proces przeciwko twórcom piramidy. Tyle czasu trzeba też było, żeby wprowadzić przepisy, które – być może – pozwolą zapobiegać tego typu sprawom w przyszłości.
Okazało się, że chociaż dyskusja wywołana przez Amber Gold często toczyła się zupełnie obok głównego problemu – straty kilkuset milionów złotych przez sporą grupę osób, które zaufały firmie – to wyciągnięte wnioski są całkiem sensowne.
Dlaczego obok? Bo można było odnieść wrażenie, że przez dość długi czas obok oskarżeń, czy wystarczająco dużo, by zapobiec tym stratom, zrobiły prokuratura, nadzór finansowy czy urząd antymonopolowy, zamiast o tym, jak chronić pieniądze potencjalnych deponentów, zastanawiano się nad tym, jak bronić ludzi przed nieuczciwymi firmami pożyczkowymi (udzielanie pożyczek to również była część działalności Amber Gold).
A dlaczego sensowne? Bo ostatecznie i Komisja Nadzoru Finansowego, i Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zostały wyposażone w racjonalne instrumenty, które powinny pomóc w uchronieniu ludzi przed kolejnymi aferami tego typu.
Przewodniczący KNF dostał do ręki solidne narzędzie: postępowanie wyjaśniające. Za jego pomocą może badać, czy ktoś nie popełnił przestępstwa związanego nie tylko z prawem bankowym, ale również z innymi segmentami rynku finansowego. Przy tym nie chodzi tu o podmioty licencjonowane przez nadzór. Inaczej niż w codziennej działalności tu szef KNF nie musi co do zasady stosować kodeksu postępowania administracyjnego. Wyznaczona przez niego osoba może w trakcie postępowania swobodnie poruszać się np. po centrali czy oddziale firmy, której dotyczy postępowanie, przeglądać jej dokumenty itp. Za utrudnianie postępowania wyjaśniającego grozi pół miliona grzywny albo dwa lata więzienia. A finałem takiego postępowania może być zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.
Wszystko wygląda podręcznikowo. Jest może tylko jeden szkopuł: te przepisy zostały uchwalone niedługo przed końcem poprzedniej kadencji Sejmu i obowiązują niecałe dwa tygodnie. (Prócz tego w ustawie o nadzorze nad rynkiem finansowym wprowadzono m.in. zmiany dotyczące listy ostrzeżeń publicznych, na której Amber Gold był oczywiście, zanim wybuchła afera).
Z kolei w ustawie o ochronie konkurencji i konsumentów jasno stwierdzono, że do praktyk naruszających zbiorowe interesy konsumentów należy „proponowanie konsumentom nabycia usług finansowych, które nie odpowiadają potrzebom tych konsumentów ustalonym z uwzględnieniem dostępnych przedsiębiorcy informacji w zakresie cech tych konsumentów lub proponowanie nabycia tych usług w sposób nieadekwatny do ich charakteru”. A prezes UOKiK dostał prawo do nieodpłatnego publikowania w publicznym radiu i telewizji „komunikatów dotyczących zachowań lub zjawisk mogących stanowić istotne zagrożenie dla interesów konsumentów”.
Brzmi dobrze? Ustawa wejdzie w życie w połowie kwietnia.
Te zmiany są kluczowe, choć wszystkich było oczywiście więcej. Być może nie byłyby aż tak potrzebne, gdyby klienci Amber Gold pamiętali o jednej prostej zasadzie: na rynku finansowym nie ma cudownych ofert, a im większe są obiecywane zyski, tym większe musi być i ryzyko.