W Wielkiej Brytanii rozpoczyna się publiczne dochodzenie w sprawie śmierci Aleksandra Litwinienki, otrutego 8 lat temu w Londynie izotopem radioaktywnego polonu. Jest to już trzecia próba dochodzenia prawdy o jego śmierci, o której zlecenie powszechnie się podejrzewa rosyjskie władze, a nawet osobiście prezydenta Władimira Putina.

Zbiegły na zachód były agent FSB Aleksander Litwinienko zmarł w listopadzie 2006 roku - trzy tygodnie po spotkaniu w Londynie z dwoma swymi byłymi kolegami. Scotland Yard postawił im formalny zarzut morderstwa i wystąpił o ich ekstradycję, ale Rosja przez wiele lat konsekwentnie odmawiała ich wydania. W ten sposób nie mogło dojść do procesu karnego.

Drugą próbą ustalenia okoliczności zgonu Litwinienki było zwyczajowe w wypadkach nagłej śmierci postępowanie przed sądem koronerskim. Zawieszono je w zeszłym roku, gdyż cała procedura takiego postepowania musi być jawna. Tymczasem brytyjski wywiad, z którym współpracował Litwinienko po uzyskaniu brytyjskiego obywatelstwa, odmówił jawnego składania zeznań. Dopiero w rozpoczętym dziś publicznym dochodzeniu wywiad będzie mógł złożyć wyjaśnienia przy drzwiach zamkniętych, a przewodniczący komisji, sędzia Robert Owen ma prawo sformułować wnioski bez ujawnienia wszystkich informacji.

Londyńska prasa donosiła przed tym dochodzeniem, że brytyjski wywiad uzyskał od Amerykanów niezbite dowody, iż zabójstwo Litwinienki zostało zlecone przez Moskwę.