Dziś ostatnia mowa końcowa w procesie grudnia 70. Wygłosi ją Bolesław F. jeden z wojskowych oskarżony o sprawstwo kierownicze masakry robotników na Wybrzeżu. Miał wydać rozkaz użycia broni palnej pod stocznią w Gdyni. Wyrok usłyszymy najprawdopodobniej 19 kwietnia.

Prezes Instytutu Pamięci Narodowej Łukasz Kamiński ocenił w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową, że trwający od blisko 15 lat proces powinien być swoistym wyrzutem dla III Rzeczpospolitej. Zdaniem prezesa IPN to nie jest wyjątkowo skomplikowana sprawa i mogła być wyjaśniona dużo szybciej. Wcześniejsze rozliczenie winnych pacyfikacji robotników na Wybrzeżu ważne było nie tylko ze względu na to, że skazana by została większa grupa odpowiedzialnych za akcję, ale też więcej ofiar tamtych wydarzeń doczekałoby sprawiedliwości.

Według historyka, Antoniego Dudka proces pokazuje, że polski wymiar sprawiedliwość ma poważne problemy z rozliczeniem zbrodni komunistycznych. Zdaniem naukowca użycie broni palnej w wyniku czego zginęło ponad 40 osób, a kilkaset zostało rannych, było jedną z najpoważniejszych zbrodni PRL-u. Zarazem, dodaje historyk, to że główny winny Władysław Gomułka umarł w 1982 roku, nie zwalnia sędziów z osądzenia głównych odpowiedzialnych czyli ówczesnego ministra obrony Wojciecha Jaruzelskiego i wicepremiera Stanisława Kociołka.

Proces toczy się od połowy lat 90-tych. Początkowo na ławie oskarżonych zasiadało kilkanaście osób, w tym Wojciech Jaruzelski. W toku procesu sąd wyłączył jego sprawę do oddzielnego postępowania ze względu na zły stan zdrowia. Na poprzedniej rozprawie nie stawił się wojskowy Mirosław W. ze względu na chorobę i pobyt w szpitalu. Sąd zdecydował wówczas o przeniesieniu rozprawy na dziś, do czasu kiedy, zgodnie z prognozą lekarską Mirosław W. wyzdrowieje, albo zgodzi się na postępowanie bez jego obecności.

Prokurator żąda dla oskarżonych po 8 lat pozbawienia wolności.