Nie jest tak, że nie chciałam zastosowania tymczasowego aresztu wobec szefa Amber Gold Marcina P., wskazywałam tylko, że sprawa aresztu winna być ponownie rozpoznana - powiedziała we wtorek przed komisją śledczą ds. Amber Gold sędzia Anna Czaja z Sądu Okręgowego w Gdańsku.

"Domyślam się, że moja obecność wynika z faktu, że byłam członkiem składu orzekającego, który rozpoznawał zażalenie na zastosowanie wobec wówczas podejrzanego Marcina P. środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania. Zaznaczam, że byłam członkiem tego składu, a nie sędzią sprawozdawcą, a moja obecność przed komisją wynika z faktu, że do rozstrzygnięcia, które wydał Sąd Okręgowy w Gdańsku złożyłam zdanie odrębne" - powiedziała na początku wtorkowego przesłuchania Czaja.

Jak przypomniał Witold Zembaczyński (Nowoczesna) 12 grudnia 2012 r. gdański sąd okręgowy utrzymał w mocy postanowienie o tymczasowym aresztowaniu Marcina P. "Argumentacja w uzasadnieniu, to była obawa wpływu na świadków oraz obawa ucieczki. Dlaczego, jako jedyna z sędziów zgłosiła pani zdanie odrębne, stając w obronie Marcina P. i nie chcąc jego aresztowania?" - pytał poseł.

"Nie mówimy tutaj o jakiejkolwiek obronie podejrzanego Marcina P. Złożyłam zastrzeżenia co do rozstrzygnięcia sądu pierwszej instancji. Nie jest tak, że nie chciałam, aby wobec niego było stosowane tymczasowe aresztowanie, ale zgłaszając wątpliwości wskazywałam, że rozstrzygnięcie powinno zostać uchylone, a sprawa przekazana do ponownego rozpoznania. To nie są pojęcia tożsame" - podkreśliła świadek.

Sędzia zaznaczyła, że jej zdanie "sprowadzało się do tego, aby sąd pierwszej instancji jeszcze raz przeanalizował, natomiast to nie znaczy, że uważałam, iż to tymczasowe aresztowanie powinno zostać definitywnie uchylone".

Dodała też, że nie pamięta szczegółów swojej ówczesnej argumentacji. "Rozumiem, że dla komisji są to sprawy istotne, bo jest to przedmiot jej postępowania, ale z mojego punktu widzenia była to jedna z wielu spraw" - wskazała.

"Proszę wziąć pod uwagę, że rozstrzyganie w kwestii zażalenia, to rozstrzyganie incydentalne" - powiedziała świadek.

Zembaczyński zaznaczył, że "incydentalny charakter tej decyzji wpisuje się w szereg incydentów, które sprawiły, że Marcin P. skutecznie budował swoje imperium". "To jest oświadczenie, a nie pytanie" - skomentowała Czaja.

Jak mówiła, nie rozstrzygała o charakterze interesów prowadzonych przez P. "Problemem do rozstrzygnięcia w tej sprawie była kwestia zastosowania tymczasowego aresztowania. Nie wnikamy w całe okoliczności. Chodzi tylko o rozstrzygnięcie, czy na tym etapie postępowania niezbędne jest zastosowanie jakiegokolwiek środka zapobiegawczego, a w szczególności tymczasowego aresztowania. Przy uwzględnieniu, że tymczasowe aresztowanie ma charakter ostateczny. (...) O ile pamiętam, na wcześniejszym etapie wobec Marcina P. stosowane były środki zapobiegawcze o charakterze nieizolacyjnym" - powiedziała.

"To cały problem historii Marcina P." - skomentował te słowa Zembaczyński, na co świadek odpowiedziała: "Podkreślam po raz kolejny, nie przesądziłam w żaden sposób, czy ten środek ma być stosowany ostatecznie, czy też nie".

Drugim wątkiem przesłuchania sędzi Czai była sprawa byłego kuratora Marcina P. Marka Lipskiego. Lipski, kurator przy Sądzie Rejonowym Gdańsk-Południe, w lutym 2012 r. złożył wniosek o wcześniejsze zwolnienie P. z dwóch dozorów.

Krzysztof Brejza (PO) pytał o postanowienie gdańskiego sądu okręgowego z 1 lipca 2013 r. w sprawie Lipskiego, które podtrzymywało decyzję sądu pierwszej instancji o umorzeniu sprawy kuratora, oskarżonego o poświadczenie nieprawdy w jednej ze spraw Marcina P. dotyczącej tzw. Multikasy.

"Dlaczego pominęliście państwo fakt, że kurator sądowy jest funkcjonariuszem publicznym i w związku z tym ustawodawca nakłada na niego szczególne uprawnienia oraz obowiązki?" - pytał Brejza.

Według ustaleń śledczych Marcin P. przedstawił kuratorowi dowody wpłat, z których wynikało, że wywiązał się z obowiązku jedynie wobec pięciu pokrzywdzonych. Pod koniec kwietnia 2013 r. Sąd Rejonowy Gdańsk-Południe umorzył tę sprawę. Po apelacji prokuratury stanowisko to podtrzymał gdański sąd okręgowy. Następnie kasację w tej sprawie wniósł prokurator generalny. Na początku 2014 r. Sąd Najwyższy nakazał jednak gdańskiemu sądowi ponownie rozpatrzyć sprawę kuratora. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku, po tym jak sąd zwrócił jej sprawę, skierowała ponowny, uzupełniony akt oskarżenia przeciwko kuratorowi w grudniu 2015 r., a jego sprawa jest w toku.

"To kwestia orzecznicza. Powody podjęcia takiej decyzji zostały wskazane w uzasadnieniu tego postanowienia. Ono zostało zaskarżone w drodze nadzwyczajnego środka odwoławczego, zostało uchylone, sprawa została przekazana do ponownego rozpoznania" - zeznała sędzia Czaja.

Gdy poseł zwrócił uwagę, że "Sąd Najwyższy uznał kasację w pełni za zasadną", sędzia Czaja odparła, "ja tego faktu nie neguję i rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego przyjmuję do wiadomości". "Ja nie twierdzę, że jestem w swojej pracy orzeczniczej nieomylna" - powiedziała.

Do sprawy Lipskiego nawiązała także przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS). "Czy pani pamięta okoliczności wydania tego postanowienia dotyczącego Lipskiego, tzn. o co chodziło w tej sprawie?" - pytała Wassermann.

"O ile kojarzę, osoba, o której pani przewodnicząca mówi, była kuratorem w jednym z postępowań dotyczących wówczas już skazanego w innym procesie Marcina P. O ile mnie pamięć nie myli, chodziło o sporządzane przez tegoż kuratora sprawozdania z dozoru. (...) Niewykluczone, że wchodziła w grę kwestia zawarcia w tym dokumencie zapisu odnośnie do wykonania przez skazanego tej części wyroku, który nakładał na niego obowiązek naprawienia szkody na rzecz szeregu podmiotów" - zeznała świadek, zastrzegając, że "ta pamięć może być niepełna".

Wasserman pytała też, czy sędziowie rozważali, czy nie należałoby wyłączyć się z postępowań dotyczących nieprawidłowości w stosunku do urzędników, którzy mają sprawy związane z Amber Gold.

"Ponieważ uczestniczyliśmy w tym postępowaniu, jest oczywiste, że takiej potrzeby żeśmy nie dostrzegli" - odparła na to sędzia, podkreślając, że nie znała wcześniej nazwiska kuratora.

Przewodnicząca komisji pytała też o doniesienia prasowe, że "w momencie, gdy do sądu wpłynęła już sprawa małżonków P., sąd gdański zwrócił się do Sądu Najwyższego o to, aby wskazał inny sąd do rozpoznania tej sprawy (...), bo sąd wskazywał, że chciałby uniknąć tego, że o gdańskim sądzie mówi się, że jest +sitwą+".

Sędzia Czaja nie chciała jednak odnieść się do tej kwestii. "Nie jestem w stanie się ustosunkować, ponieważ mój kontakt ze sprawą Marcina P., wtedy jeszcze tylko Marcina P., był - jak powiedziałam - incydentalny" - powiedziała.

Podkreślała też, że "stara się jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki służbowe i to jest główne pole jej zainteresowania, a zakres tych obowiązków naprawdę jest znaczący".

"Nie zajmuję się pogłoskami, domysłami czy też doniesieniami prasowymi" - mówiła. Zeznała także, iż nie zna żadnych polityków, nie angażowała się w działalność polityczną ani nie interesuje się polityką. (PAP)