Polityka rolna UE ma być bardziej konserwatywna, a rolnictwo ma się stać filarem bezpieczeństwa Europy – takie oczekiwania powyborcze wyrażają protestujący farmerzy. Wczorajsza manifestacja w stolicy Belgii nie była jednak tak liczna jak poprzednie

– Europejskie rolnictwo potrzebuje strategicznych zmian i zupełnie nowego podejścia. Nowy komisarz ds. rolnictwa musi patrzeć na rolnictwo jak na filar europejskiej niezależności i bezpieczeństwa. Bezpieczeństwo żywnościowe, militarne i energetyczne to podstawy suwerennej, silnej UE – mówi DGP Monika Przeworska z Instytutu Gospodarki Rolnej, który współorganizował wczorajszą manifestację europejskich farmerów w Brukseli.

We wtorek na ulice belgijskiej stolicy wyjechało kilkaset ciągników – głównie z Belgii, ale również z sąsiednich: Francji, Niemiec i Holandii. Farmerzy domagali się radykalnych zmian w podejściu decydentów do polityki żywnościowej Unii Europejskiej. Pikieta odbyła się na dwie doby przed rozpoczęciem wyborów do europarlamentu, które są zaplanowane na 6–9 czerwca.

– Nie chcemy wskazywać, kogo wyborcy mają poprzeć, ale chcemy, żeby zrozumieli, że jeśli wybiorą tych samych ludzi, którzy byli w tej i poprzedniej kadencji, to problemy Europy będą się nasilać – tłumaczy nam Jos Ubels, wiceprzewodniczący holenderskiej organizacji Farmer Defence Force. – Tą manifestacją chcemy jasno dać do zrozumienia obywatelom UE, że wysokie ceny żywności to efekt błędnej polityki żywnościowej i legislacji, która do krajów członkowskich przychodzi z Brukseli – dodaje.

Organizatorzy marszu spod szyldu EUnitedAGRI, czyli platformy zrzeszającej organizacje rolnicze z kilkunastu krajów UE, podkreślają, że nie manifestują przeciwko Unii, a jedynie wyrażają sprzeciw wobec obecnych liderów Wspólnoty oraz kierunku, w jakim Unia zmierza. – Jako EUnitedAGRI jesteśmy zwolennikami UE, ale musi ona przejść istotne reformy. Na stanowiska decyzyjne muszą przyjść nowi ludzie, którzy wzmocnią jej niezależność, także żywnościową – zaznacza Przeworska. Europejscy rolnicy domagają się m.in. ograniczenia importu żywności z krajów trzecich i ochrony wspólnotowego rynku, wspierania produkcji unijnej oraz dalszego luzowania przepisów środowiskowych ujętych w Zielonym Ładzie.

Punktem zwrotnym w polityce rolnej i żywnościowej UE mogą być, zdaniem liderów unijnych rolników, zbliżające się wybory do europarlamentu. – Liczymy, że do głosu dojdą bardziej konserwatywni politycy, którzy dostrzegą tradycyjną siłę europejskiego rolnictwa. Dzięki takim manifestacjom jesteśmy w stanie zwrócić uwagę mediów na dramatyczną sytuację, w jakiej znalazło się europejskie rolnictwo po 10 latach rządów obecnego kierownictwa UE – wskazuje Ubels.

Presja ze strony środowisk rolniczych rozpoczęła się jeszcze w ubiegłym roku, kiedy polscy producenci rozpoczęli najpierw strajki, a następnie blokadę granicy z Ukrainą w związku z napływem zbóż ze Wschodu na europejski rynek. Wówczas w protesty były zaangażowane głównie grupy farmerów z krajów graniczących z Ukrainą. Na początku tego roku jednak sprzeciw rolników skupił się na wdrażanych wówczas przepisach Zielonego Ładu, które w większości oznaczały dodatkowe zobowiązania, m.in. w zakresie ochrony upraw i norm środowiskowych, od których były uzależnione dopłaty bezpośrednie. Wówczas protesty objęły także Europę Zachodnią, a największe zostały zorganizowane w Niemczech.

Wczorajszy strajk był według obecnych deklaracji koordynatorów ostatnim z serii strajków organizowanych przed wyborami europejskimi jako presja zarówno na przyszłych europosłów, jak i członków Komisji. Według belgijskiej policji w stolicy kraju pojawiło się ok. 500 traktorów, a sama manifestacja była znacznie mniej liczna niż te organizowane na początku wiosny. Nie wzięły w niej bowiem udziału największe europejskie grupy lobbystów rolniczych – Copa Cogeca oraz La Via Campesina. Rzecznik tej ostatniej stwierdził, że największe środowiska rolnicze odrzucają strajki małych grup, które – w jego ocenie – nie mają konkretnych propozycji rozwiązania problemów rolników. Te są spodziewane jesienią, ale nie ze strony farmerów, a Komisji Europejskiej, która na skutek protestów rozpoczęła dyskusję o przyszłości europejskiego rolnictwa. Jej kontynuacja i charakter będą zależały nie tylko od wyników wyborów europejskich, lecz przede wszystkim od składu nowej KE. ©℗