Skandal z ułaskawieniem osoby tuszującej aferę pedofilską pokazuje, że na Węgrzech jednak nie udało się zamknąć ust wszystkim krytykom władzy. I może być początkiem lawiny.

Niegdyś twórczyni programu rodzinnego węgierskiego rządu, najmłodsza osoba wybrana na urząd prezydenta – miała niespełna 45 lat. Do tego pierwsza kobieta na najwyższym stanowisku w państwie. Dotychczas najbardziej lojalna z lojalnych współpracowników Viktora Orbána. A jednak premier bez mrugnięcia okiem „wrzucił ją pod autobus”, jak sytuację wokół ustępującej prezydent Katalin Novák skomentował jeden z opozycyjnych portali.

Obieg mniej zamknięty

10 lutego, w sobotę, po godz. 10.30 opozycyjny portal 444.hu poinformował, że samolot, którym prezydent Katalin Novák udała się w podróż po Bliskim Wschodzie, wraca do kraju przed czasem. Informacja dopiero dwie godziny później pojawiła się w mediach prorządowych. To rozróżnienie mediów będzie w tej opowieści bardzo ważne, bowiem szczegółów można się dowiedzieć tylko z tych opozycyjnych. Po godz. 17 prezydent Novák, po 641 dniach od objęcia urzędu (10 maja 2022 r.), poinformowała o ustąpieniu z urzędu. Dzień później przekazała wymagane konstytucyjnie oświadczenie przewodniczącemu Zgromadzenia Krajowego. Obowiązki prezydenta przejmie marszałek László Kövér.

Novák jest drugą osobą piastującą najwyższy urząd w państwie, która nie dotrwała do końca kadencji. W latach 2010–2012 prezydentem był Pál Schmitt, który zrzekł się urzędu po 604 dniach, po tym, jak udowodniono mu plagiat dysertacji doktorskiej (sprawę ujawnił opozycyjny tygodnik „HVG” w styczniu 2012 r.).

Początkiem końca upadku Novák był artykuł, który 2 lutego 2024 r. opublikowano na niepowiązanym z władzą portalu 444.hu. Dziennikarz ujawnił tam, że prezydent Węgier 27 kwietnia 2023 r. ułaskawiła osobę, która tuszowała pedofilię. Dramat rozgrywał się w domu dziecka w Bicske, miasteczku położonym o ok. 40 km na wschód od Budapesztu. W tym miejscu dochodziło w latach 2004–2016 do wykorzystywania seksualnego chłopców. Co najmniej 10. Czynu tego dopuścił się dyrektor, skazany potem na osiem lat więzienia. Sprawę tuszował wicedyrektor, który przymusił jedną z ofiar do podpisania sfałszowanych zeznań. Kara: trzy lata i cztery miesiące więzienia, a także zakaz pracy z dziećmi i odebranie prawa do pełnienia funkcji publicznych na okres pięciu lat.

Prezydent Novák zawiesiła wykonanie pozbawienia wolności na pięcioletni okres próby, a także ułaskawiła od dwóch pozostałych kar. Postępowanie ułaskawieniowe na Węgrzech odbywa się przy kontrasygnacie ministra sprawiedliwości. Judit Varga, która pełniła wtedy tę funkcję, ustąpiła z funkcji publicznych i złożyła mandat poselski (w parlamencie Varga była przewodniczącą komisji ds. UE, miała także być jedynką na liście Fidesz-KDNP w wyborach do Parlamentu Europejskiego).

Ujawnienie pedofilskiego skandalu zostało zarówno przez samą prezydent, jak i koalicję Fidesz-KDNP całkowicie zbagatelizowane. Władza wyszła najwyraźniej z założenia, że mając pod kontrolą ponad 80 proc. rynku medialnego, będzie w stanie temat wyciszyć. Tak się jednak nie stało. Równolegle zlecono prorządowej pracowni badawczej Instytut Nézőpont przeprowadzenie sondażu, w którym pytano o to, czy Węgrzy o aferze słyszeli, a także o to, czy w ich opinii prezydent popełniła błąd. O realizacji sondaży także informowały wyłącznie media opozycyjne. Wyniki podano dopiero po ustąpieniu Novák.

O sprawie słyszało aż 85 proc. Węgrów – mimo skrzętnego pomijania tematu przez prorządowe media. Wśród tych, którzy o sprawie słyszeli, 83 proc. uznało decyzję o ułaskawieniu za niewłaściwą. W komunikacie z badania napisano, iż „lewica (czyli cała opozycja, w skład której wchodzi także skrajnie prawicowy Mi Hazánk, partia, która jako pierwsza otwarcie podniosła konieczność ustąpienia Novák z urzędu – red.) zbudowała obłudną kampanię oszczerstw. Nic dziwnego, że 83 proc. osób, które słyszały o sprawie, nie zgadza się z decyzją prezydent o ułaskawieniu”. Rezygnację Katalin Novák z aprobatą powitało 70 proc. badanych, przeciw było 19 proc. ankietowanych. Podobnie wysoki odsetek uznawał za właściwą decyzję byłej minister sprawiedliwości Vargi.

Na żadnym etapie skandalu ze strony Pałacu Prezydenckiego nie padło wyjaśnienie, jakie przyczyny leżały u podstaw ułaskawienia.

Publikacja 444.hu była początkiem śledztw dziennikarskich prowadzonych przez różne redakcje, w tym zrealizowanego wspólnie przez dwa portale internetowe: Direkt36 i Telex. Dziennikarze doszli do wniosku, iż za decyzją o ułaskawieniu stał Zoltán Balog. To obecnie szara eminencja Fideszu. W latach 2012–2018 był on ministrem zasobów ludzkich, superresortu o kompetencjach resortów: edukacji, sportu, pracy, polityki społecznej i zdrowia. Szefem jego gabinetu przez dwa lata (2012–2014) była zaś późniejsza prezydent. W 2018 r. Balog został biskupem diecezji naddunajskiej Węgierskiego Kościoła Reformowanego, a w lutym 2021 r. jednym z dwóch przewodniczących duszpasterskiego Synodu Węgierskiego Kościoła Reformowanego. Prezydent uznaje od dawna Baloga za swojego politycznego mentora. Po objęciu urzędu prezydent zaprosiła go do swojej rady doradczej. „Były współpracownik Novák, który miał z nią dobre osobiste relacje, powiedział: «Kata zrobi dla niego wszystko»” – piszą Szabolcs Panyi i Zsolt Sarkadi. Według dziennikarzy Balog w 2016 r. zaproponował przyznanie dyrektorowi domu dziecka, który został później skazany za pedofilię, nagrody państwowej. Mógł również znać wicedyrektora, ponieważ w 2013 r. wspólnie uczestniczyli w organizowanej przez jego ministerstwo konferencji na temat… przeciwdziałania przemocy seksualnej wobec dzieci.

Balog miał osobiście lobbować za ułaskawieniem wicedyrektora. Przeciwna miała być minister Varga, parafowała jednak wniosek, który następnie podpisała prezydent. Nikt z biorących udział w całej sprawie nie zakładał, iż kiedykolwiek zostanie ona upubliczniona. Akty łaski są bowiem utajniane. Tym razem stało się inaczej przez przypadek, po tym, jak w innym postępowaniu w sprawie wicedyrektora przed sądem ujawniono decyzję prezydent, którą opisali następnie dziennikarze. Panyi i Sarkadi przytoczyli wypowiedź rozmówcy z kręgów rządowych, który wskazuje, że Varga popełniła błąd, nie pytając o zgodę premiera. Inne źródła nie były jednak w stanie potwierdzić, czy rzeczywiście Viktor Orbán nie wiedział o ułaskawieniu. Dziennikarze puentowali, że „nie jest na razie jasne, dlaczego Balog miałby tak się zaangażować w proces ułaskawienia”.

Sam Zoltán Balog w upublicznionym przez portal Telex liście kierowanym do swoich współpracowników całkowicie zaprzeczył zarzutowi, jakoby w jakikolwiek sposób miał zabiegać o ułaskawienie wicedyrektora. Napisał: „nie będę odpowiadał na bezpodstawne oskarżenia i plotki mediów”. Jednak 13 lutego wieczorem Balog opublikował film, w którym przyznał, że faktycznie popierał ułaskawienie wicedyrektora, co miało być błędem, za który przeprosił. Wskazał przy tym, że ponieważ nie podpisał żadnych dokumentów i uzyskał wotum zaufania synodu – którego udzieliło mu 86 proc. zebranych przy frekwencji sięgającej 80 proc. – nie zrzeknie się żadnego kościelnego urzędu.

We wtorek głos zabrał także sam ułaskawiony Endre K. W wywiadzie dla bulwarowego „Blikka” stwierdził, iż jest niewinny i sam jest ofiarą nadużyć. Stwierdził także, że jest mu przykro, że w związku z jego sprawą Katalin Novák i Judit Varga musiały ustąpić ze swoich stanowisk.

Wartości rodzinne

Viktor Orbán o sprawie wypowiedział się raz – na filmie zamieszczonym w mediach społecznościowych (na 48 godzin przed ustąpieniem Novák), kiedy poinformował, że wniesie do parlamentu projekt nowelizacji konstytucji, który uniemożliwi ułaskawianie osób skazywanych w związku z czynami związanymi z pedofilią. Można się domyślać, że to wtedy – pod jej nieobecność – zdecydowano o końcu pani prezydent. Jej ustąpienie poprzedziły rezygnacje członków jej rady doradczej.

Podkreślająca przy każdej okazji, że jest matką trójki dzieci, Katalin Novák z najbliższej współpracowniczki Orbána stała się dla Fideszu takim samym obciążeniem, jak w 2020 r. uciekający po rynnie z gejowskiego seksparty jeden z założycieli Fideszu, József Szájer. Europoseł kreował się na obrońcę wartości chrześcijańskich i rodzinnych, a także był autorem poprawki do węgierskiej konstytucji, która uderzała w mniejszości seksualne. Na kilkadziesiąt godzin przed tym, jak media poinformowały o jego ucieczce przed policją, zrezygnował z mandatu i pełnionych funkcji i zawiadomił o wycofaniu się z życia publicznego. Orbán podziękował mu za wkład wniesiony w rozwój Fideszu, a sprzyjające władzy media sprawę wyciszyły. Nie miała ona żadnego wpływu na poparcie koalicji Fidesz-KDNP. Następne wybory odbyły się dopiero wiosną 2022 r.

Katalin Novák od 2014 r. tworzyła podstawy polityki rodzinnej Węgier, najpierw na stanowisku sekretarz ds. rodziny i młodzieży w ministerstwie zasobów ludzkich (do 2020 r.), a następnie jako minister bez teki ds. polityki rodzinnej i młodzieży w kancelarii premiera. Szybko zdobywała ogólnokrajową rozpoznawalność. Młoda, wykształcona, znająca języki matka w 2017 r. została wiceprzewodniczącą Fideszu (pozostała nią do 2021 r.). W wyborach w kwietniu 2018 r. z powodzeniem ubiegała się o mandat poselski. Według doniesień medialnych nie była faworytką do objęcia urzędu prezydenta. Za ostatecznym powierzeniem jej tej funkcji miał zadecydować brak zainteresowania ze strony innych kandydatów, co bez wątpienia od początku marginalizowało jej rolę.

Uprawnienia prezydenta zostały jeszcze uszczuplone po skrojonej pod Orbána zmianie w konstytucji z grudnia 2020 r. Novák popierała ją jako posłanka. Już jako prezydent zaproponowała zmianę nazwy obsługującej głowę państwa instytucji – z Urzędu Prezydenta Republiki na Pałac Sándora (nazwa budynku, w którym zasiada prezydent). Zostało to odczytane jako kolejny dowód jej podległości.

Na arenie międzynarodowej była postrzegana jako „lepsza twarz” węgierskich władz. Jako pierwsza zaczęła mówić o rosyjskiej odpowiedzialności za wojnę, powielając jednakże narrację rządu o opowiadaniu się „po stronie pokoju”. Formalny zakres politycznego wpływu pozostawał jednak żaden. Dlatego koncentrowała się na promowaniu zdrowego stylu życia (rozpoczęła marsz niebieskim szlakiem turystycznym wiodącym przez Węgry, o długości ponad 1100 km), wspierała rozwój instytucji małżeństwa i samych rodzin. Wytykano jej jednak zbytnie przywiązanie do patriarchatu. Deklarowała, że największą wartością dla kobiety jest posiadanie dzieci, a nie kariera, pieniądze i pogoń za równością płci. Nawet w przemówieniu z marca 2022 r., już ubiegając się o urząd prezydenta – zwierzchnika sił zbrojnych – mówiła: „My, kobiety, chcemy wygrać pokój, nie wojnę”. Potem także zalecała, by „pozostawić wojnę mężczyznom”.

To wszystko nie ma już dzisiaj żadnego znaczenia. Premier na temat Novák milczy, a politycy jego ugrupowania podkreślają, że potrafią wyciągać wnioski z popełnionych błędów. W przeciwieństwie do lewicy. Na trzy i pół miesiąca przed wyborami do Parlamentu Europejskiego i samorządu (lokalnego i mniejszości narodowych) Fidesz zmaga się jednak z komunikacyjnym kryzysem. Orbán nie musi się wprawdzie obawiać (przynajmniej na razie) poważniejszego trzęsienia ziemi, bo opozycja jest za słaba, ale swojej szansy upatrują w całej sytuacji organizacje pozarządowe, które artykułują coraz głośniej pomysł bezpośrednich wyborów prezydenta (jest wybierany przez Zgromadzenie Krajowe). Na to jednak szans nie ma. Tym, co może stanowić dla Orbána wyzwanie, jest ujawnianie interesów kolejnych jego współpracowników.

Firma Węgry

Novák i Vargi już nie ma, ale cała historia ma jeszcze jednego wysuwającego się na coraz bliższy plan bohatera. Péter Magyar, były mąż Judit Vargi, zrezygnował z funkcji w państwowych spółkach (m.in. w radzie nadzorczej MBH Banku) w tym samym dniu, w którym ustąpiły prezydent i była minister. Przez lata pozostawał beneficjentem systemu zbudowanego na lojalnych Orbánowi oligarchach, zawdzięczających premierowi wszystko. Najbardziej znanym przykładem takiego „awansu społecznego” jest Lőrinc Mészáros, swego czasu skromny inkasent, dzisiaj najbogatszy Węgier. Pytany o to, jak udaje mu się pomnażać majątek szybciej niż szefowi Facebooka, stwierdził, że być może jest po prostu bardziej utalentowany…

Nazajutrz po rezygnacji Péter Magyar udzielił wywiadu Mártonowi Gulyásowi w popularnym kanale na YouTubie Partizán. Podczas ponad półtoragodzinnej rozmowy, którą w ciągu 48 godzin wyświetlono niemal 2 mln razy, Magyar opowiedział o „węgierskiej ochlokracji”. Przyznał, że nie jest normalne, że kilka rodzinnych firm włada połową kraju. Ostre oskarżenia padły także pod adresem zwanego ministrem propagandy szefa gabinetu premiera Antala Rogána, któremu od 2022 r. podlegają także służby specjalne. Magyar wprost zasugerował nadużycia związane z wykorzystywaniem informacji pozyskiwanych w drodze podsłuchów, zarzucił mu także manipulacje sondażami opinii publicznej oraz trwonienie bez jakiejkolwiek kontroli publicznych pieniędzy. „Jeśli nie chcemy, aby nasze dzieci dorastały w rodzinnej spółce z ograniczoną odpowiedzialnością, którą są Węgry, to pewne rzeczy muszą zostać powiedziane teraz” – powiedział. Swoje refleksje publikuje też na Facebooku, a kończy je słowami: „Nie bójcie się”. We wtorek uderzył w zięcia Viktora Orbána – Istvána Tiborcza. Jego nazwisko stale przewija się w opowieściach o nadużyciach władzy. Jego firma z unijnym wsparciem wymieniła oświetlenie uliczne, ale nie spełniało ono żadnych norm. W efekcie państwo musiało zwrócić dotację, a Tiborczowi włos z głowy nie spadł. Magyar napisał w mediach społecznościowych: „Jesteś naprawdę utalentowanym człowiekiem, w wieku 37 lat masz 100 mld forintów (ponad 1,1 mld zł – red.), mnóstwo hoteli, bank, (…) wiele dawniej cennych nieruchomości państwowych, (…) biurowce w Budapeszcie jeszcze niezbudowane, a już wynajęte państwowym firmom. (…) Jakie inne firmy przejmujecie obecnie? W sumie ile pożyczek państwowych lub dotacji otrzymałeś?”.

Magyar zapowiada, że to nie koniec rewelacji. Najwyraźniej myśli o karierze politycznej (choć możlwie, że zostaną podjęte środki, żeby ostudzić jego nowy zapał demaskatorski). Ma wiedzę z wewnątrz systemu, a tempo rozchodzenia się ujawnianych informacji może stanowić dla Fideszu coraz większy problem, odsłania bowiem kulisy towarzysko-polityczno-biznesowe, do których od kilkunastu lat nie ma żadnego dostępu. Wszystkiemu spróbuje już w tę sobotę zaradzić Viktor Orbán. W dorocznym, wygłaszanym od 1998 r. „orędziu o stanie państwa” w ciągu około godziny będzie musiał zbudować całą linię obrony, która nie tylko wytłumaczy już ujawnione sprawy, lecz także przygotuje społeczeństwo na kolejne sensacje. ©Ⓟ