Walka z nielegalną migracją zacieśniła relacje szefowej KE Ursuli von der Leyen z prawicową premier Włoch Giorgią Meloni. Liderka Braci Włochów coraz częściej jest kuszona przez chadeków przed najbliższymi wyborami do PE.

Rzym pod wodzą Braci Włochów miał dołączyć do grona „niepokornych” w UE, utrwalić sojusz z rządzącym Polską PiS-em i Węgrami i rozpocząć marsz po władzę prawicy w Unii. Tymczasem Meloni spacyfikowała bardziej radykalne skrzydła w rządzie – zarówno w gronie własnej partii, jak i koalicyjnej Ligi Matteo Salviniego – wynegocjowała największy Krajowy Plan Odbudowy opiewający na 194 mld euro i na dobre umieściła się w europejskim salonie. Na tyle dobrze, że o jej względy zabiega dziś największa frakcja w PE – Europejska Partia Ludowa (EPL). Szefowa KE już drugi raz w tym roku gościła we Włoszech, gdzie wczoraj chwaliła włoski plan współpracy z Afryką, w tym ograniczenia nielegalnej migracji. W tle jednak pozostają pytania o potencjalne sojusze przed zaplanowanymi na czerwiec wyborami do PE i obsadą unijnych stanowisk.

Kuszenie Braci Włochów

Dziś Meloni uchodzi w Brukseli za postać kluczową obok Marine Le Pen dla przyszłości europejskiej prawicy. Obie liderki jednak należą do różnych frakcji, których ewentualne połączenie mogłoby przynieść realne zmiany na scenie politycznej w PE. Dziś grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, do której należą Bracia Włosi, liczy 63 posłów, z kolei Tożsamość i Demokracja ze Zjednoczeniem Narodowym Marine Le Pen dysponuje 64 głosami. Obie frakcje łącznie mają o 18 posłów mniej niż druga siła w Strasburgu – socjaliści. I to kryzys wizerunkowy tych ostatnich na skutek afery łapówkarskiej solidnie nadszarpnął tradycyjny już sojusz sił lewicowych z chadecją spod znaku EPL. Lider największej frakcji Manfred Weber po wybuchu afery z udziałem władz Kataru i Maroka, którzy mieli korumpować socjalistycznych posłów, rozpoczął rozmowy na temat przyciągnięcia Braci Włochów.

Meloni wysyła dość niejednoznaczne sygnały, ale nigdy publicznie nie zadeklarowała, jakoby jej posłowie mieliby opuścić grupę, w której dominują politycy PiS. Von der Leyen z kolei liczy na poparcie ze strony szefowej włoskiego rządu, jeśli ogłosi ostatecznie ubieganie się o reelekcję na stanowisku szefowej Komisji. EKR nie desygnował na razie swojego kandydata głównego na fotel przewodniczącego KE, więc ewentualne poparcie dla von der Leyen pozostaje dla premier Włoch kwestią otwartą. Wątpliwe jednak, żeby Meloni zdecydowała się opuścić EKR, choć PiS – jak słyszymy u rozmówców z Nowogrodzkiej – sceptycznie spogląda na jej flirt z chadecją, w której obok niemieckiej CDU główną siłą jest Platforma Obywatelska wraz z PSL.

Zgrzyty w Tożsamości i Demokracji

Zgodnie z prognozami Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR) to właśnie frakcja Tożsamość i Demokracja – składająca się m.in. z francuskiego Zjednoczenia Narodowego, Alternatywy dla Niemiec, włoskiej Ligi czy Wolnościowej Partii Austrii – może być największym wygranym najbliższych wyborów, spychając z podium liberałów z Renew Europe, osiągając nawet 98 mandatów przy 85 EKR. Sęk w tym, że tak dobry wynik wyborczy jest prognozowany dzięki ogromnemu wzrostowi poparcia Alternatywy dla Niemiec. Dziś w dysponującej 64 głosami frakcji AfD ma jedynie 11 posłów i pozostaje trzecią siłą – po włoskiej Lidze i francuskim Zjednoczeniu Narodowym. Według prognoz think-tanku ECFR francuskie Zjednoczenie Narodowe w nowym PE wprowadziłoby 29–30 posłów, a AfD 19–20. Wciąż zatem to Marine Le Pen będzie miała decydujący głos w tej frakcji i to sama Le Pen zagroziła wyrzuceniem AfD po doniesieniach o planach tej partii na masową deportację migrantów. Co istotne, AfD wsparł konkurent z prawej strony Le Pen – Eric Zemmour z partii Rekonkwista, która w razie uzyskania mandatów zasili najpewniej grupę EKR.

Silniejsi i podzieleni

Łącznie grupa EKR według prognoz brukselskiego think-tanku mogłaby w wyniku czerwcowych wyborów uzyskać 85 mandatów (piąte miejsce, po Renew Europe z 86 mandatami), a w razie odejścia Braci Włochów około 62. Z kolei obie prawicowe grupy – EKR i Tożsamość i Demokracja razem według tych samych sondaży dysponowałyby łącznie 184 mandatami, podczas gdy blok EPL i socjalistów – 304 przy zwykłej większości wynoszącej 361. Największe frakcje byłyby prawdopodobnie wspierane przez liberałów i okazjonalnie Zielonych oraz Lewicę. Tworząc jedną frakcję lub zacieśniając współpracę, prawica stanowiłaby poważną przeciwwagę, ale wciąż nie dysponowałaby możliwością blokowania inicjatyw chadeków i socjalistów. Istotniejsze jednak wydają się wewnętrzne podziały wśród największych partii wchodzących w skład prawicowych frakcji. O ile sprzeciw wobec zielonej transformacji łączy zarówno Zjednoczenie Narodowe, Alternatywę dla Niemiec i prawie wszystkie pozostałe partie z Tożsamości i Demokracji, o tyle migracja już stała się powodem tarcia Afd i Marine Le Pen. Z kolei w EKR imperialne plany PiS budowy dużej prawicowej grupy napotkały przeszkody w postaci flirtu Meloni z EPL oraz problem z potencjalnym przyjęciem Fideszu. Choć sondaże są dla prawicy obiecujące, to pogodzenie rozbieżności dyktowanych często krajową polityką i lokalnymi uwarunkowaniami może się okazać bardzo trudne. ©℗