Sąd Najwyższy zdecyduje o przyszłości republikanina. Jeśli polityk wystartuje w wyborach i zdobędzie Biały Dom, zapaści w polityce wobec wschodniej flanki Sojuszu nie będzie.

Stany Zjednoczone oczekują najważniejszej w historii USA – dotyczącej wyborów – decyzji Sądu Najwyższego. Naczelny organ władzy sądowniczej w najbliższych dniach orzeknie, czy stany mogą wykluczać z udziału w prawyborach prezydenckich Donalda Trumpa, powołując się przy tym na 14. poprawkę do Konstytucji USA. Gdyby uznano, że jest to dozwolone, jego szanse na reelekcję stopniałyby niemal do zera. Ten wariant jest jednak mało prawdopodobny.

SN na decyzję czasu ma niewiele. W piątek jest pierwszy dzień drukowania prawyborczych kart w Kolorado. A już 15 stycznia republikańskim konwentyklem w Iowa rozpoczyna się sezon prawyborów.

Trendy sondażowe dla Trumpa – w przeciwieństwie dla starającego się o reelekcję Joego Bidena – są korzystne. Wizja jego powrotu do Białego Domu już wywołuje pytania o to, jak będzie wyglądała jego polityka wobec europejskich sojuszników NATO i wobec wojny w Ukrainie. Apokalipsy nie należy się tu jednak spodziewać. – Ameryka nie jest monarchią, prezydent nie może wszystkiego. Wiele będzie zależeć od otoczenia – mówił DGP gen. H.R. McMaster, w przeszłości doradca Trumpa ds. bezpieczeństwa. W tym otoczeniu będzie np. Kash Patel, urzędnik, który bronił ówczesnego prezydenta przed oskarżeniami demokratów w tzw. aferze ukraińskiej. W ewentualnych nowych władzach znajdzie się też miejsce dla zięcia Trumpa, czyli Jareda Kushnera, którego interesują niemal wyłącznie sprawy Izraela. A także dla mocno krytycznego wobec Niemiec byłego ambasadora USA w RFN Rica Grenella oraz bardziej wyważonego Roberta O’Briena – byłego doradcy Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego, który próbował znaleźć porozumienie między republikaninem a waszyngtońskim establishmentem. Żadna z wymienionych osób nie kwestionowała roli USA w NATO. Każda podkreślała znaczenie Polski w Sojuszu.

Zresztą Trump – nawet gdyby w szaleńczym zrywie chciał wyprowadzić USA z paktu – w praktyce nie byłby w stanie tego zrobić. W grudniu Kongres przegłosował nowe prawo, które czeka na podpis Joego Bidena. Prezydent USA nie będzie miał możliwości wycofania kraju z NATO bez zgody dwóch trzecich senatorów lub ustawy Kongresu.

Los Trumpa zależy od Sądu Najwyższego

Sąd Najwyższy Kolorado oraz sekretarz stanu w Maine już postanowili o dyskwalifikacji, ale wszystko pozostaje technicznie w zawieszeniu – to, co się stanie obowiązującym prawem, zależy od federalnego Sądu Najwyższego. Ten na decyzję czasu nie ma wiele, bo w piątek jest pierwszy dzień drukowania prawyborczych kart w Kolorado. A już 15 stycznia republikańskim konwentyklem w Iowa rozpoczyna się sezon prawyborów. Od tej daty prawybory następują po sobie co kilka lub kilkanaście dni. 5 marca czeka nas natomiast tzw. superwtorek, czyli prawybory w kilkunastu stanach. Wtedy powinniśmy wiedzieć już bardzo dużo. Prawdopodobnie już na tym etapie Trump i Joe Biden nie będą mieli poważnej konkurencji.

Sytuacja z republikaninem, jak często w jego przypadku, jest bezprecedensowa. Z list wyborczych jest wykluczany na podstawie trzeciej sekcji 14. poprawki do Konstytucji Stanów Zjednoczonych, którą dodano po wojnie secesyjnej, by uniemożliwić byłym Konfederatom powrót do rządu. Zakazuje ona kandydowania na najważniejsze urzędy każdej osobie, która ślubowała wierność konstytucji, a później wzięła udział w „powstaniu lub buncie” przeciwko państwu. Nie są to zapisy klarowne i jednoznaczne. W środowisku prawniczym nie brak głosów, że poprawka nie dotyczy kandydowania na prezydenta. Dyskwalifikację Trumpa odrzucił m.in. Sąd Najwyższy w Michigan, ważnym wyborczo stanie.

Prawnicy Trumpa twierdzą, że jakiekolwiek zarzuty o rebelię nie mają podstawy. Argumentacja jest różna. Od pierwszej poprawki, gwarantującej wolność wypowiedzi, po wskazywanie, że Senat uniewinnił byłego prezydenta, gdy w procedurze impeachmentu za „podżeganie do rebelii” skazała go Izba Reprezentantów. Otoczenie Trumpa ma być jednak zaniepokojone i niepewne decyzji Sądu Najwyższego. Przeciwne odczucia dominują wśród konstytucjonalistów, spośród których mało kto się spodziewa, że będzie ona niekorzystna dla nowojorczyka. Także dlatego, że z dziewięciu sędziów w SN sześciu to konserwatyści nominowani przez republikańskich prezydentów, w tym trójka przez Trumpa.

Jeśli Sąd Najwyższy przychyli się do argumentacji prawników nowojorczyka, to nic się nie zmieni i były prezydent pozostanie murowanym faworytem do uzyskania nominacji partyjnej oraz faworytem w późniejszym bezpośrednim starciu z reprezentantem demokratów, najpewniej Bidenem. Możliwość zakazania republikaninowi startu w prawyborach, a następnie w wyborach może nieść dla niego jednak poważne konsekwencje.

Za Kolorado i Maine mogłyby pójść wtedy kolejne stany. Jeśli byłoby ich kilkanaście, to Trump może polec już na poziomie prawyborów, czyli przegrać z gubernatorem Florydy Ronem DeSantisem lub byłą ambasador USA przy ONZ Nikki Haley. Gdyby było ich kilka, to na prawybory nie powinno to mocno rzutować. Zmieniłoby jednak na niekorzyść Trumpa kampanię przed listopadowymi wyborami. Tym bardziej gdyby wśród nich był jeden lub więcej kluczowych stanów wahających się (swing state), które przesądzają o końcowym triumfie w wyścigu o Biały Dom.

Ostatnie grudniowe sondaże w Iowa dają Trumpowi ponad 50 proc. poparcia. Wydaje się, że republikanom w stanie słynącym na całe USA z kukurydzy nie przeszkadza komentarz byłego prezydenta z prawyborów sprzed dziewięciu lat, gdy niekorzystne dla siebie sondaże skwitował wypowiedzią, że „zbyt dużo Monsanto w kukurydzy powoduje szkody w mózgu”. O drugie miejsce w Iowa zaciekle walczy Ron DeSantis oraz Nikki Haley, ulubienica republikańskiego establishmentu. Więcej do stracenia ma ten pierwszy, który w Iowa zainwestował mnóstwo czasu i pieniędzy, odwiedzając wszystkie hrabstwa i zabiegając o poparcie wpływowych konserwatystów.

Trzecie miejsce, porażka z Haley, oznacza dla niego z dużą dozą prawdopodobieństwa początek końca prezydenckich ambicji.

Wraz z Nowym Rokiem branżowy portal The Hill rozpoczął prezentowanie graficznych ogólnokrajowych sondaży bezpośredniego starcia Trump kontra Biden. Na wtorek przewaga republikanina wynosiła 2 pkt proc.

Duże grudniowe badanie Bloomberga/Morning Consult wykazało, że Trump wygrywa aż w siedmiu kluczowych stanach wahających się. W Karolinie Północnej o 9 pkt proc., w Georgii o 6, w Arizonie, Michigan i Wisconsin – o 4, w Nevadzie o 3 i w Pensylwanii o 2. W 2020 r. w powyższych stanach republikanin był górą jedynie w Karolinie Północnej. Haley w bezpośrednich starciach z Bidenem zazwyczaj wypada jeszcze lepiej niż Trump, choć należy zastrzec, że sondaże były przeprowadzane przed jej niefortunnym spotkaniem z wyborcami z końca roku, gdy nie chciała przyznać, że przyczyną wojny secesyjnej było niewolnictwo. ©℗