Ze wszystkich trzech wizyt Wołodymyra Zełenskiego w Waszyngtonie ta jest najważniejsza – twierdzi lider demokratycznej większości w Senacie Chuck Schumer. Moment jest krytyczny, w Kongresie decydują się losy dalszego wspierania wojskowego wysiłku Ukrainy przez USA. Dotychczasowe fundusze są na ukończeniu. Misja Zełenskiego jest więc prosta – przekonać Amerykanów, że kolejne transze militarnej pomocy mają sens.

Ponownie przyjmującego go w Białym Domu Joego Bidena oraz demokratów Ukrainiec nie musi przeciągać na swoją stronę. Po tej politycznej stronie w USA ma sojuszników, którzy zakres wsparcia dla Ukrainy chcą utrzymać na mniej więcej takim samym poziomie co dotychczas. Gorzej jest po prawej stronie. Republikanie w Kongresie blokują pieniądze dla Kijowa, domagając się w zamian od administracji przeprowadzenia reformy migracyjnej. Czasu na porozumienie nie pozostało wiele, w piątek na Kapitolu rozpoczyna się przerwa świąteczna. Mimo że Biden wyraził już gotowość do ustępstw, to wiele wskazuje, że negocjacje przeciągną się do stycznia.

Republikanie na Zełenskiego reagują znacznie mniej entuzjastycznie niż rok temu, gdy był przyjmowany w Kongresie owacjami. Czołowy negocjator partii senator James Lankford już zapewnił, że wizyta Ukraińca nie zmieni stanowiska ugrupowania w sprawie reformy migracyjnej. Nie brak też głosów ostrzejszych. Senator J.D. Vance, jeden z najbliższych współpracowników Donalda Trumpa na Kapitolu, stwierdził, że Zełenski nie mówi nic nowego, a jego przyjazd stanowi dla Amerykanów obrazę. – Pieniądze z USA nie powinny iść na droższe jachty dla ministrów ukraińskich – dodał. Z republikanami, a szczególnie otoczeniem Trumpa jest Zełenskiemu rozmawiać trudno, ale podejmuje próby, m.in. z szefem Izby Reprezentantów Mike’em Johnsonem. ©℗