W obawie przed powtórką kryzysu z granicy polsko-białoruskiej państwa bałtyckie rozważają pójście w ślady Finlandii i zamknięcie przejść granicznych z Rosją. Tymczasem nad UE wisi nieukończona reforma polityki migracyjnej.

Oficjalnym powodem do zamknięcia granicy przez Finlandię było odnotowanie przez krajowe służby zwiększonej liczby nielegalnych migrantów, którzy chcieli ubiegać się o azyl. Finowie sugerują, że migranci dostali się na granicę na skutek zorganizowanej akcji hybrydowej na wzór tej znanej z kryzysu na granicy polsko-białoruskiej z 2021 r. Władze odnotowały bowiem duży wzrost migrantów nieposiadających ważnych dokumentów, którzy przybyli na teren UE z Rosji – do momentu zamknięcia przejść granicznych pod koniec listopada było to ponad 600 osób. Według krajowych służb wśród przybyszów są głównie obywatele Jemenu, Afganistanu, Kenii, Maroka, Pakistanu, Somalii i Syrii. Finlandia, która w kwietniu tego roku stała się 31. członkiem NATO, w minionych miesiącach miała jedną z najmniejszych liczb złożonych wniosków o azyl. We wrześniu złożono tam 405 wniosków, a w poprzednich miesiącach ta liczba wahała się od 310 do 380.

Rząd Petteriego Orpa zwrócił się o pomoc do Frontexu. 60 funkcjonariuszy ma przez dwa miesiące wspierać krajowe służby na granicy z Rosją liczącej ponad 1300 km. To jednak kropla w morzu potrzeb, bo sami Finowie oddelegowali do ochrony granicy ok. 1,3 tys. pograniczników – jeden strażnik przypada tam na 1 km granicy. Fińskie władze zdecydowały o zamknięciu przejść od 30 listopada na okres dwóch tygodni i jak dotychczas rząd Orpa nie sygnalizuje, jakoby ograniczenia miały zostać zdjęte. Kreml – podobnie jak w przypadku kryzysu na granicy polsko-białoruskiej – odrzuca zarzuty i uznaje działania Finów za „antyrosyjskie”.

Prymusi z Estonii

Teraz na podobny krok mogą zdecydować się państwa bałtyckie, które już w 2021 r. doświadczyły ataku hybrydowego z terytorium Białorusi. Spośród nich Łotwa ma 282 km granicy z Rosją oraz 173 km granicy z Białorusią, Estonia ma 333 km granicy z Rosją, natomiast Litwa ok. 650 km granicy z Białorusią i 273 km z obwodem królewieckim. Częściowo swoją granicę już zamknęła Łotwa, która zdecydowała jeszcze w połowie października o zamknięciu dwóch z siedmiu przejść granicznych z Rosją w odpowiedzi na żądanie Kremla, żeby obywatele Ukrainy przechodzili wyłącznie przez przejście lądowe Vientuli. Litwa z kolei jeszcze w sierpniu zamknęła dwa z sześciu przejść granicznych z Białorusią po doniesieniach o stacjonujących za ich wschodnią granicą najemnikach Grupy Wagnera.

Estonia z kolei tuż przed zamknięciem granicy przez Finlandię oskarżyła Rosję o przeprowadzanie analogicznej operacji hybrydowej wobec ich kraju – 75 migrantów z Somalii i Syrii miało dotrzeć na granicę w ciągu tygodnia. I to właśnie Tallin jest dziś najbardziej zaawansowany w ochronie swoich granic. Estończycy jeszcze w 2019 r. podjęli decyzję o budowie dodatkowej zapory. Budowa rozpoczęła się w trakcie kryzysu na granicy polsko-białoruskiej i ma być ukończona do 2026 r. Zabezpieczenia będą obejmować 15 stacji monitorujących, obejmujących także monitoring rzeki Narew. Estoński MSZ odradza obywatelom podróż do Rosji i ostrzega, że w przypadku zamknięcia granicy nie będą mogli wrócić do kraju. Szefowa straży granicznej Eve Kalmus zastrzegła, że po podjęciu decyzji przez rząd przejścia zostaną zamknięte w ciągu godziny.

Reforma nieuzgodniona

Zamknięcie wszystkich przejść granicznych przez państwa bałtyckie miałoby istotny skutek handlowy – Finlandia, Estonia i Łotwa to jedyne kraje UE, które graniczą z Rosją kontynentalną (nie licząc obwodu królewieckiego), i to przez te granice odbywa się ruch towarów niepodlegających unijnym sankcjom. Dodatkowym problemem są zobowiązania państw członkowskich wynikające z przepisów migracyjnych – jeśli dana osoba złoży wniosek o azyl w kraju pierwszego kontaktu, to musi być on rozpatrzony. Prezydent Finlandii Sauli Niinistö krytycznie odnosi się do obowiązujących przepisów i stwierdził w tym tygodniu, że repatriacja osób niespełniających kryteriów do przyznania azylu jest w praktyce niemożliwa.

Uregulowanie niekontrolowanych wjazdów do strefy Schengen to domena rozporządzenia w sprawie kontroli przesiewowej, które jest obecnie negocjowane jako część Paktu o migracji i azylu. Swój sprzeciw wobec niego zgłaszają głównie socjaliści w PE. ©℗