To sprawa bez precedensu. Głównie ze względu na unikatowy charakter umów, które Pfizer zawarł z Polską, Węgrami i pozostałą unijną „25”.

Polska nie jest jedynym państwem, które znalazło się na celowniku Pfizera. Jak wynika z ustaleń DGP, gigant farmaceutyczny pozwał także Węgry. O tym, że koncern skierował przeciw Polsce sprawę do sądu, żądając zwrotu 6 mld zł za nieodebrane szczepionki, pisaliśmy jako pierwsi. Polska zawiesiła umowę w kwietniu 2022 r., odmawiając przyjęcia preparatów, które mogłyby się zmarnować. Powołała się na siłę wyższą, czyli wojnę w Ukrainie, która uniemożliwia realizację umowy. Dotarliśmy do osób, które są bezpośrednio zaangażowane w sprawę.

Jak wynika z naszych informacji, Węgry zrobiły to samo. I tak samo spotkają się teraz z Pfizerem w belgijskim sądzie (umowę ramową zawierała KE według belgijskiego prawodawstwa). Węgierski rząd odmówił przyjmowania kolejnych dostaw szczepionek, powołując się, podobnie jak Polska, na konieczność przyjęcia uchodźców z Ukrainy i związane z tym wydatki, jak również problemy dotyczące przechowywania preparatu i brak popytu na dalsze szczepienia. Na podobny ruch zdecydowała się Rumunia. Nie wiadomo jednak, czy dostawca preparatu planuje podjąć przeciwko niej działania prawne. – To sprawa bez precedensu. Głównie ze względu na unikatowy charakter umów, które Pfizer zawarł z Polską, Węgrami i pozostałą unijną „25”. Będzie to pierwsza taka rozprawa – mówi nam zaznajomiona ze sprawą osoba z Brukseli. Ze względu na jej delikatność – postępowania dopiero się zaczynają – chce pozostać anonimowa. Jak tłumaczy, kontrakty Pfizera z Polską, Węgrami oraz innymi państwami członkowskimi UE nie są standardowymi umowami, więc nie ma precedensów dla tej sytuacji. Całkowita wartość umowy, która została wynegocjowana przez Komisję Europejską, to ok. 34 mld euro.

Wartość umowy wynegocjowanej przez KE to ok. 34 mld euro

Obie sprawy będą prowadzone przed brukselskim sądem I instancji. Jak mówią nasi rozmówcy, w sumie mogą potrwać od 1,5 roku do 2 lat. Choć Komisja Europejska odegrała kluczową rolę w zawarciu umów, negocjując kontrakty w imieniu państw członkowskich, to spór ten może ją ominąć. Najprawdopodobniej sąd nie będzie mógł wezwać na przesłuchanie np. szefowej KE Ursuli von der Leyen, która była bezpośrednio zaangażowana w zakup szczepionek. Jej udział w negocjacjach wzbudził wątpliwości m.in. unijnej ombudsmanki Emily O’Reilly i posłów do Parlamentu Europejskiego. Von der Leyen miała bowiem wymieniać w okresie poprzedzającym właściwe negocjacje prywatne wiadomości tekstowe z szefem Pfizera Albertem Bourlą. Ich treść, mimo nacisków ze strony poszczególnych instytucji, ale i np. „New York Timesa”, do dziś nie została ujawniona. – UE kontrakty negocjowała, ale nie jest ich stroną. Z tej perspektywy nie ma więc znaczenia, czy Ursula von der Leyen miałaby do powiedzenia przed sądem coś ważnego, czy ciekawego. Skoro UE nie jest stroną umowy, to przed sądem występować nie będzie – wyjaśnia nasz rozmówca.

Choć podkreśla, że zarzuty postawione w postępowaniu karnym odnoszą się do komunikacji, która miała miejsce między prezesem Pfizera a przewodniczącą Komisji. – A komunikacja ta potencjalnie zawiera warunki negocjacji umowy. Może to być ważne dla zrozumienia, w jaki sposób doszło do ich zawarcia i czy wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Może to mieć znaczenie dla roszczenia o zapłatę ze strony koncernu – zauważa.

Wpływ na rozwój wydarzeń może mieć też śledztwo, które wszczęła prokuratura europejska (EPPO) w sprawie zakupu szczepionek przez UE. Szczegóły sprawy nie są znane. EPPO nie chciała odpowiedzieć na przesłane przez DGP pytania. „Dochodzenie w sprawie nabycia szczepionek przeciwko COVID-19 w Unii Europejskiej jest nadal w toku i pozostaje objęte tajemnicą” – tłumaczy rzeczniczka prasowa Paula Telo Alves. Jak wynika z naszych informacji, Polska może dołączyć do postępowania, co ma duże znaczenie dla postępowania cywilnego. – W belgijskim prawie karnym procesowym istnieje zasada, która mówi, że jeśli wszczęto postępowanie cywilne, takie jak roszczenie o zapłatę, i opiera się ono na tych samych faktach, co toczące się dochodzenie karne, wówczas sąd cywilny musi najpierw poczekać na decyzję sądu karnego – mówi nasz rozmówca.

Sprawa jest o tyle skomplikowana, że EPPO jest stosunkowo młodą instytucją. Utworzona została zaledwie w 2021 r. W związku z tym wiele aspektów jej funkcjonowania wciąż nie zostało przetestowanych. Nie jest więc jasne, na jakich zasadach oparta mogłaby być współpraca z poszczególnymi państwami.

Sprawa może stanowić problem zarówno dla KE, jak i dla Polski. Kwestią zakupu szczepionek, która w ostatnich miesiącach zeszła na dalszy plan m.in. ze względu na wybuch wojny w Strefie Gazy i inne wyzwania międzynarodowe, ponownie zainteresowały się media. W ubiegłym tygodniu zmarła bowiem Michèle Rivasi, eurodeputowana z ramienia Zielonych. Posłanka była znana jako zaciekła bojowniczka o przejrzystość. Znalazła się w gronie przedstawicieli do PE, którzy walczyli o udostępnienie opinii publicznej umów KE na zakup szczepionek, i nie kryła się ze swoim sceptycyzmem wobec tego, co uważała za nadmierne szczepienia.

Ryzyko zapłacenia 6 mld zł dla nowego rządu jest dużym zagrożeniem, tym bardziej że poprzedni rząd nie „odłożył” na to pieniędzy. A to kwota wielkości mniej więcej jednej trzeciej wydatków NFZ na wszystkie leki. Pfizer nie bez powodu wybrał termin pozwu. Dla rządów Tuska może być to wyzwanie polityczne: jeżeli będzie chciał utrzymać dobre stosunki z Brukselą, może odczuwać presję, by dotrzymać umów wynegocjowanych przez KE. I którymi Ursula von der Leyen, szefowa KE, chwaliła się jako wielkim sukcesem solidarności europejskiej. Pfizer z kolei nie odpuści – nie może sobie pozwolić na wyłom, bo w konsekwencji z umów mogłyby zacząć się wycofywać kolejne państwa. A gra toczy się o duże pieniądze. ©℗