Finalizację prac nad nową polityką migracyjną UE zawartą w Pakcie o migracji i azylu trudno uznać za bezproblemową. Interesy wielu państw członkowskich są bowiem albo rozbieżne, albo wymagają zastosowania różnego rodzaju narzędzi. Włochy koncentrują się na migrantach docierających z Afryki Północnej, Europa Środkowo-Wschodnia alarmuje o zagrożeniach z kierunku wschodniego, a kraje centrum Europy narzekają na przepełnione ośrodki tymczasowe dla uchodźców i migrantów. Temperaturę sporu podgrzewa nie tylko fakt, że reformy z obszaru migracji mają zostać ukończone w najbliższych miesiącach, ale i towarzyszące temu harmonogramowi przyszłoroczne wybory do Parlamentu Europejskiego. Stawką jest uniknięcie kryzysów takich jak w 2015 r. czy na granicy polsko-białoruskiej w 2021 r. Na razie niekończące się spory owocują m.in. ograniczeniem swobody przemieszczania się w obrębie Schengen.
Powrót kontroli
„Bijące serce Europy” – tak Komisja Europejska określa utworzoną w 1995 r. strefę bez granic w obrębie UE – Schengen. Dla większości państw przyjmowanych do Unii po 1995 r. wejście do tej strefy było rodzajem symbolicznego aliansu z Zachodem, przepustką do „lepszego świata”, w którym wszystkie państwa i ich obywatele traktowani są na równych zasadach. Tymczasem najpierw w wyniku kryzysu migracyjnego w 2015 r., potem pandemii, wojny w Ukrainie, a obecnie również zmian polityki migracyjnej państwa UE realnie zaczynają ograniczać funkcjonowanie Schengen. Krótkoterminowo może to wpływać na opóźnienie podróży czy dostaw towarów drogą lądową, długoterminowo podważyć cały projekt „bezwizowej” Europy.
Co najmniej do piątku na granicy polsko-słowackiej obowiązuje wzmożona kontrola graniczna, która dotyczy osób wjeżdżających na teren Rzeczpospolitej. Oznacza to, że granice można przekraczać tylko na ośmiu drogowych przejściach granicznych, trzech kolejowych i 11 pieszych. Nie znaczy to, że np. wszystkie auta wjeżdżające do Polski są kontrolowane; Straż Graniczna typuje pojazdy, które są zatrzymywane.
Fachowo nazywa się to „analizą ryzyka”, a w uproszczeniu chodzi o busiki często przewożące ludzi, którzy na teren UE dostali się, łamiąc prawo. Wzmożone kontrole są również na granicy polsko-niemieckiej. Powodem także jest presja migracyjna. Jak podaje Bundezpolizei, tylko w pierwszych ośmiu miesiącach tego roku ujawniono prawie 20 tys. ludzi, którzy nielegalnie dotarli do Niemiec przez Polskę. Swoje kontrole wprowadzili też Czesi na granicy ze Słowacją. Będą obowiązywać do 13 października.
„Bijące serce Europy” – tak KE określa strefę Schengen
Wzmocnienie kontroli na wewnętrznych granicach strefy Schengen (23 kraje UE + Islandia, Norwegia, Szwajcaria i Liechtenstein) nie jest jednak niczym nowym. Zwyczajowo robiło się to m.in. z powodu dużych imprez sportowych czy szczytów politycznych (np. NATO), w ostatnich latach coraz częściej także z innych powodów. I tak np. granica lądowa między Austrią i Niemcami jest kontrolowana praktycznie od 2015 r., od wybuchu kryzysu migracyjnego. Oficjalne uzasadnienie? – Wzrost nielegalnej migracji do Europy Środkowej i Zachodniej, zwłaszcza wzdłuż szlaków wschodnich i środkowośródziemnomorskich, w tym przez kraje bałkańskie w kierunku niemiecko-austriackiej granicy lądowej – tłumaczą niemieccy urzędnicy. Z podobnego powodu kontrolowane też są granice Austrii ze Słowenią i z Węgrami. Z kolei Dania i Francja wprowadziły wzmożone kontrole z powodu zagrożenia terrorystycznego, a Norwegia zaczęła kontrolować promy pasażerskie, ponieważ – jak tłumaczy – „trwająca wojna na Ukrainie uwypukliła potrzebę zwiększenia bezpieczeństwa norweskich lądowych i morskich instalacji naftowych i gazowych”.
Fiasko Grenady
Kontrola przepływu migrantów i wzmocnienie granic zewnętrznych to priorytety dla Brukseli, która w ten sposób chce zintensyfikować współpracę, także z krajami współpracującymi. Okazją do tego były ubiegłotygodniowe rozmowy w Grenadzie – w formacie Europejskiej Wspólnoty Politycznej (45 państw z oraz spoza UE) oraz osobno unijnej „27”. Zaowocowało to jedynie oświadczeniami Wielkiej Brytanii i Włoch, które wezwały inne państwa do działania i ograniczania migracji na Starym Kontynencie.
Dyskusje w obrębie UE jednak nie milkną. Wobec sprzeciwu Polski oraz Węgier w piątkowej deklaracji z Grenady nie znalazły się jakiekolwiek zapisy dotyczące migracji, mimo że w ubiegłą środę państwa UE przyjęły większością kwalifikowaną rozporządzenie kryzysowe określające reguły postępowania podczas kryzysu migracyjnego. Węgry taki tryb procedowania Paktu o migracji i azylu określiły „gwałtem”, a według szefa polskiego rządu sprzeciw Warszawy oznacza „weto” wobec części reformy. W istocie piątkowy szczyt miał charakter nieformalny, a przyjęty dokument to deklaracja, a nie standardowe konkluzje unijnego szczytu, dlatego będą stanowić jedynie głos w dyskusji, a nie wiążące stanowisko „27”. Dalszy ciąg dyskusji spodziewany jest na regularnym już szczycie w Brukseli pod koniec miesiąca. ©℗