Polska stała się krajem o największych wydatkach w relacji do PKB na sprzęt wojskowy i armię spośród wszystkich członków NATO. Prześcignęliśmy nawet USA. Z chwilą ataku Rosji na Ukrainę staliśmy się państwem przyfrontowym. Napięcie i ryzyko konfliktu zbrojnego z udziałem naszego kraju może się utrzymywać przez wiele lat. Wydatki wojskowe będą się przekładać na część naszej gospodarki, ale efekty nie są jasne, bo mało wiemy o strukturze tej części gospodarki.

Polska wydaje 4 proc. PKB na wojsko (z oficjalnym celem 3 proc. PKB i potencjałem nawet 5 proc. według deklaracji politycznych). Ostatnio przeciętne światowe wydatki na wojsko na tym poziomie notowano na początku lat 80. XX w. Niemcy ostatnio tak dużo na obronność w relacji do PKB wydawały w latach 60. XX w., a Francja mniej więcej w tym samym czasie, kiedy kończyła się wojna algierska.

Według monachijskiego instytutu Ifo w tym roku kraje NATO (i Szwecja) przeznaczą na zbrojenia średnio 1,9 proc. PKB, o 0,2 pkt proc. więcej niż w 2021 r. – ostatnim roku przed atakiem Rosji na Ukrainę. Państw Sojuszu, w których nakłady zbrojeniowe przekroczą 2 proc. PKB, będzie zaledwie 11. Absolutnym rekordzistą będzie Polska, gdzie wydatki te sięgną – według analizy Ifo – 4,3 proc. PKB. To oznacza wzrost o 2,1 pkt proc. w stosunku do 2021 r. Pod tym względem Polska również będzie w Sojuszu rekordzistą. „The Economist” opublikował nieco niższe szacunki, ale i tak Polska jest w nich rekordzistą, a – co kluczowe – ponad połowa środków na wojsko to budżet na modernizację armii.

Mimo wojny w Ukrainie i realnego zagrożenia całej Europy wielopoziomową rosyjską agresją łączny budżet wojskowy państw NATO jest dziś niższy niż w latach 90. XX w. i to przy znacznie większej liczbie członków. Tylko jedna trzecia z nich osiągnęła do tej pory minimalny cel wydatków na obronę uzgodniony na szczycie w Walii w 2014 r., czyli 2 proc. PKB.

Co ciekawe, Polska staje się największym odbiorcą uzbrojenia z Korei Południowej w Europie. Docelowo nasze wojsko ma pozyskać stamtąd (a także wyprodukować w Polsce) nawet 1000 czołgów i ponad 600 sztuk sprzętu artyleryjskiego, wyrzutnie K229 Chunmoo i samoloty FA-50. Do tego dochodzą pakiety szkoleniowe i logistyczne, wozy zabezpieczenia technicznego i zapas amunicji. W Poznaniu ma ruszyć produkcja broni pancernej, dla której rynkiem docelowym może być Unia Europejska. Do tej pory Europejczycy głównie zaopatrywali się u siebie oraz w USA.

Szczegółów umów z PGZ i Koreańczykami nie znamy, ale część kontraktów realizowanych przez Agencję Uzbrojenia pomaga odbudować niektóre kompetencje przemysłowe w Polsce. Współpraca z zagranicznymi partnerami daje szansę na profesjonalizację polskiego sektora obronnego.

Tak duże nakłady na zbrojenia w Polsce, ale też w regionie Europy Środkowej oznaczają, że nawet jeżeli część sprzętu jest kupowana poza Polską, to w dalszym ciągu zakup innego rodzaju produktów i serwisowanie odbywa się lokalnie. Dodatkowo sprzęt przekazywany Ukrainie przez sojuszników musi być zastępowany, co oznacza kupno nowocześniejszego. Wydatkowanie środków przez wiele lat może sprawić, że powstanie w tym obszarze bardziej zaawansowany sektor gospodarki.

Wiodącym segmentem na polskim rynku obronnym są wojskowe pojazdy lądowe, rakiety i systemy obrony przeciwrakietowej oraz części do samolotów i helikopterów. Jednak nie da się łatwo przypisać zatrudnienia do sektora produkcji broni i sprzętu wojskowego. Polski przemysł obronny skoncentrowany jest przede wszystkim w rękach Polskiej Grupy Zbrojeniowej oraz w kilku niezależnych przedsiębiorstwach: Polskich Zakładach Lotniczych Mielec (właścicielem jest amerykański Lockheed Martin) i Świdnik (włoskie Leonardo), Lubawie, Protektorze Lublin oraz Fabryce Amunicji Myśliwskiej Fam-Pionki, a także w Grupie WB. Według najnowszych dostępnych danych w 2021 r. firmy te zatrudniały ok. 28 tys. osób. Natomiast wartość sprzedaży o zastosowaniach wyłącznie militarnych sięgnęła 6 mld zł. Najpewniej cały sektor jest znacznie większy, ale brakuje kompletu danych.

Nie ma konsensusu wśród badaczy co do wpływu wydatków na zbrojenia na gospodarkę, bo wszystko zależy od danych, kraju i okresu wydatkowania. W literaturze dotyczącej amerykańskiego przemysłu obronnego mnożnik w przypadku wydatków wojskowych wynosi ok. 1, gdy w cywilnych sektorach jest on większy. Wynosi on od 1 do ponad 2 w zależności od konkretnego projektu. To znaczy, że za każdego wydanego dolara uzyskuje się mniej więcej jednego z powrotem w wartości dodanej w gospodarce. Wyniki dla USA sugerują, że mnożnik technologii w wydatkach wojskowych jest zasadniczo niższy niż w przypadku inwestycji w badania i rozwój ukierunkowane na potrzeby cywilne. Ze względy na tajemnice oraz ograniczone dostępne dane najczęściej trudno ocenić, czy B+R w wojsku w dłuższym terminie nie ma większych efektów. Warto pamiętać o silnikach odrzutowych czy internecie, z których dziś wszyscy korzystamy, a które nie powstałyby bez inwestycji armii.

Wojsko ma świadomość tego, że sektor cywilny poszedł do przodu w kreowaniu innowacji. Dlatego NATO zdecydowało się na powołanie funduszu, w którym udziały ma także Polska (przez PFR Ventures) po to, by wspierać innowacyjne start-upy, które mogą mieć cywilne innowacje mające zastosowanie w wojsku. Fundusz NATO ma wartość 1 mld euro i właśnie rozpoczął działanie podczas szczytu w Wilnie. Co kluczowe, nie ma tam wojskowych, ale menedżerowie z biznesu, mający odłowić wartościowe projekty. Szanse na finansowanie mają także polskie start-upy.

Na koniec warto przypomnieć, po co wydatki na wojsko są ponoszone. Celem tego nie jest wzrost gospodarczy lub zwiększenie zatrudnienia, ale bezpieczeństwo kraju. Artykuł 26. ust. 1 konstytucji głosi: „Siły Zbrojne Rzeczypospolitej Polskiej służą ochronie niepodległości państwa i niepodzielności jego terytorium oraz zapewnieniu bezpieczeństwa i nienaruszalności jego granic”.

Gdyby wszyscy chcieli się bogacić pokojowo, nie byłoby wojen. Przy tak dużej skali zmian w wydatkach Polski mamy szansę częściowo odtworzyć przemysłowy potencjał obronny w naszym kraju, a także w regionie. Warto, by wydatki na wojsko wpisywały się w strategię kreowania rodzimego przemysłu, a polska zbrojeniówka może się stać istotniejszą częścią europejskiej bazy technologiczno-przemysłowej sektora obronnego. Oby tylko nie było potrzeby testowania zakupionego sprzętu i produkowanej broni w realnym konflikcie, a tylko podczas sojuszniczych ćwiczeń. Broni potrzebujemy po to, by wojny nie było. ©℗

ikona lupy />
Ile wydają kraje NATO / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe