Cichocki powiedział we wtorek w Programie Trzecim Polskiego Radia, że "z rozmów przedstawicieli Polski, prezydenta Andrzeja Dudy czy premiera Mateusza Morawieckiego z przedstawicielami władz ukraińskich wynika, że Kijów absolutnie nie rezygnuje z odzyskania kontroli nad swoim terytorium uznawanym międzynarodowo".
Przypomniał, że w sprawie Krymu ukraińskie władze mówią, że będą prowadzić działania zmierzające do deokupacji nie metodami militarnymi, tylko na drodze dyplomatycznej. W sprawie Donbasu, obwodu ługańskiego i donieckiego - jak wskazał Cichocki - pojawiają się koncepcje jakiegoś okresu przejściowego, natomiast te różne propozycje, np. ostatnio włoska, są odrzucane przez Rosjan.
"Celem Rosjan nie jest Ługańsk, Donieck, czy Siewierodonieck, dlatego Ukrainie pomoc humanitarna i broń są potrzebne, żeby mogła ona istnieć jako suwerenne państwo" - wyjaśnił.
"Rozgrywka nie dotyczy administracyjnych granic dwóch obwodów, rozgrywka toczy się o to, czy Ukraina przetrwa jako państwo suwerenne" - podkreślił polski ambasador.
Proszony o doprecyzowanie tego zdania wyjaśnił, że miał na myśli to, że "rosyjski najeźdźca nie zatrzyma się na granicach administracyjnych, chyba że rząd ukraiński podpisze taki typ kapitulacji, która oddawałaby w ręce Rosji decydowanie o sprawach międzynarodowych i wewnętrznych Ukrainy".
"Wtedy formalnie być może istniałoby państwo - terytorium o nazwie Ukraina, ale zagarnięcie tego potencjału ukraińskiego służyłoby Rosji tak, jak to było w okresie zimnej wojny, do narzucania swojej woli znacznej części państw europejskich - głownie środkowoeuropejskich - i zastraszania państw zachodnich" - uważa ambasador.
"Przecież w połowie grudnia Rosjanie dokładnie powiedzieli oficjalnie publikując teksty dwóch traktatów, że oni chcą cofnięcia zegarka do 1980 któregoś roku" - powiedział Cichocki. Tu nie powinno być żadnych iluzji - dodał.
Powiedział, że z technicznego punktu widzenia nie wyobraża sobie, jak Ukraina mogłaby sobie jako państwo poradzić gospodarczo bez przemysłowych regionów Donbasu, jak ekonomicznie mogłaby sobie poradzić, nawet gdyby Rosjanie nagle zmienili zdanie i po zajęciu obwodów ługańskiego i donieckiego zgodzili się podpisać pokój, który pozostawia suwerenność przy rządzie Ukrainy.
"Nie wierzę w to, że to państwo byłoby w stanie funkcjonować stabilnie, skutecznie, w takim okrojonym, kadłubowym formacie" - stwierdził Cichocki.
"Ukraińcy nie oddadzą swojego terytorium, bo już raz tak zrobili w 2014 roku i okazało się, że to nie satysfakcjonuje agresora. Z drugiej strony Rosjanie nie przyjmują takich pomysłów" - podkreślił ambasador.
"Oni przeszli już czerwoną granicę pewnego poziomu zbrodni, po którym wiedzą, że nie ma powrotu do normalnych relacji ze światem zachodnim" - ocenił polski dyplomata.
Agresja Rosji na Ukrainę rozpoczęła się 24 lutego, trwa już prawie od stu dni.(PAP)
autor: Aleksander Główczewski