Na okupowanych obszarach Doniecczyzny i Ługańszczyzny trwa przymusowa mobilizacja. Poborowi bez przeszkolenia trafiają na pierwszą linię frontu

Kontrolowane przez Moskwę parapaństwa Donbasu służą agresorom jako źródło mięsa armatniego. Na obszarach okupowanych od 2014 r. powszechna mobilizacja przybiera formę ulicznych łapanek. Tymczasem Rosja zastanawia się nad dalszym losem Donieckiej i Ługańskiej Republik Ludowych (DRL/ŁRL), których niepodległość – jako jedyne państwo świata – uznała na trzy dni przed inwazją na Ukrainę.
W sobotę Donieck odwiedził Siergiej Kirijenko, wiceszef administracji prezydenta Władimira Putina, były premier Rosji. Urzędnik zabrał ze sobą dyrektora departamentu polityki wewnętrznej Andrieja Jarina i innych doradców z tego pionu. – W trakcie podróży Kirijenko odbył spotkania z kierownictwem DRL i ŁRL, podczas których rozmawiano o współpracy z republikami Donbasu – powiedział anonimowy informator rosyjskiej agencji Intierfaks. „Wyzwolenie Donbasu”, jak rosyjska propaganda określa zamiar opanowania całego terytorium obwodów donieckiego i ługańskiego, jest coraz częściej wymieniane przez Rosjan jako najważniejszy cel agresji na Ukrainę. Przed 24 lutego oba parapaństwa kontrolowały tylko jedną trzecią Zagłębia Donieckiego. Kluczem do podboju całości Donbasu musiałoby być stłumienie oporu w Mariupolu i podbicie kilku sporych miast, takich jak: Kramatorsk, Lisiczańsk, Siewierodonieck i Słowiańsk.
Opozycyjny portal Meduza.io podał z powołaniem na źródła w otoczeniu Putina, że urzędnicy administracji prezydenta poszukiwali takiego wyjścia dyplomatycznego z trudnej dla rosyjskiej armii i gospodarki sytuacji, które by nie doprowadziło do spadku popularności głowy państwa, jednak mieli dojść do wniosku, że takie rozwiązanie problemu jest niemożliwe. Meduza.io twierdzi, że Putin nakazał kontynuowanie wojny. To jednak sprawia, że pojawiają się pytania o to, jak zagospodarować tereny, które trafiły pod okupację po 24 lutego. Ukraińskie władze twierdzą, że Rosjanie szykują nielegalne referendum, po którym miałaby zostać ogłoszona Chersońska Republika Ludowa. To jedyny ukraiński obwód, który został niemal w całości opanowany po rozpoczęciu inwazji. Nie ma jednak zgody co do tego, jak potraktować zajęte dotychczas fragmenty obwodów charkowskiego i zaporoskiego.
Wczorajsza „Niezawisimaja gazieta” sugeruje, że ponieważ dwa ostatnie obwody zostały zajęte tylko w małej części, mogą zostać tymczasowo przyłączone odpowiednio do ŁRL i DRL. Testem może być zapowiedziana możliwość włączenia pod kontrolę donieckiego parapaństwa – rzekomo „na prośbę mieszkańców” – dawnego rejonu roziwskiego, przylegającej do Doniecczyzny części obwodu zaporoskiego. Według gazety Kreml może też wrócić do zarzuconego w 2015 r. pomysłu zjednoczenia wszystkich okupowanych terytoriów Ukrainy poza Krymem pod szyldem Noworosji, ewentualnie anektować te ziemie, tworząc z nich Krymski albo Taurydzki Okręg Federalny, jak proponował niedawno poseł Jednej Rosji Dmitrij Bielik. „Niezawisimaja…” twierdzi, że żadne decyzje nie zapadły, a pojawiające się dalsze warianty zbudowania formalnych ram dla okupacji są czymś w rodzaju balonów próbnych lub wariantów, spomiędzy których Putin wybierze ten, który będzie mu najbardziej odpowiadał.
Sam okupowany Donbas jest traktowany niczym rezerwuar poborowych. Siły zbrojne obu parapaństw podlegają dowództwu Południowego Okręgu Wojskowego. Pełna mobilizacja obowiązuje tam od początku inwazji. Karty powołania roznoszą pracodawcy, mężczyźni w wieku poborowym bywają też łapani na ulicy i odwożeni do punktów zbiórki. W efekcie poboru stanęła duża część kopalń i zakładów przemysłowych. Głośny był przypadek muzyków donieckiej filharmonii, których zebrano pod pozorem nagrania materiału dla telewizji, po czym wcielono do wojska DRL i rzucono na front pod Mariupolem. Wielu z nich już zginęło, w tym pianista jazzowy Mykoła Zwiahincew. Doniesienia o tym, że niedoświadczeni poborowi z Doniecka i Ługańska bez przeszkolenia bywają rzucani na pierwszą linię frontu, zostały potwierdzone. Pojawiają się też informacje, że pobór jest prowadzony na nowo okupowanych terenach Chersońszczyzny, co narusza międzynarodowe prawo wojenne, zakazujące werbunku ludności do okupacyjnych formacji zbrojnych.