Wiceszef NATO spodziewa się, że kolejny etap wojny będzie bardziej krwawy i szerzej zakrojony niż dotychczasowe fazy. Putin z kolei twierdzi, że specjalna operacja wojskowa przebiega zgodnie z planem, a postawione cele się nie zmieniły.

Charków, drugie co do wielkości miasto Ukrainy, jest nieustannie ostrzeliwany. Politycy przekonują, że agresor nie stracił nadziei na jego zajęcie. Na razie jednak priorytetem dla Rosjan wydaje się rozbicie dużego zgrupowania sił obronnych na Donbasie – zajęcie Mariupola, Siewierodoniecka i zamknięcie w kotle Kramatorska i Słowiańska. Zastępca sekretarza generalnego NATO Mircea Geoană mówił wczoraj rumuńskim dziennikarzom, że Ukrainę czeka druga faza wojny – jeszcze bardziej krwawa i toczona na większym obszarze.

Ukraińcy próbują zweryfikować poniedziałkowe doniesienia o punktowym zastosowaniu przez Rosjan broni chemicznej w Mariupolu, jednak na razie brak niezależnych potwierdzeń. Władze powtarzają, że ani Charków, ani Odessa czy Kijów nie mogą się czuć zupełnie bezpiecznie, bo Kreml nie porzucił planu maksimum w postaci zajęcia wielkich miast i obalenia ukraińskich władz. – W mojej wsi jeszcze do niedawna stacjonowali Rosjanie. Jeden z nich powiedział, że nie będzie mnie zaczepiał. Karmiłem ich nawet. Gdy opuszczali wieś pod naporem ukraińskich żołnierzy, jeden z nich powiedział, że ktoś od nich i tak tu wróci. Tylko że wtedy mam się zmywać, bo on mi nic już nie może zagwarantować – opowiada Wala spod Charkowa.

Władimir Putin przekonywał wczoraj po spotkaniu z Alaksandrem Łukaszenką, że specjalna operacja wojskowa przeciwko Ukrainie przebiega zgodnie z planem, a postawione na jej początku cele się nie zmieniły. Gdy 24 lutego o świcie rosyjski prezydent zapowiadał atak na sąsiada, mówił m.in. o „denazyfikacji i demilitaryzacji” Ukrainy. Wspomogły go wtedy władze białoruskie, pozwalając wyprowadzić atak na Kijów z białoruskiego terytorium. Mińsk zapłacił za to zaostrzeniem zachodnich sankcji. Wczoraj Łukaszenka zdołał wytargować u Rosjan wsparcie dla rafinerii, które straciły dużą część rynków zbytu, oraz dostęp do kontraktów na budowę dalekowschodniego kosmodromu Wostocznyj, który pokazali mu gospodarze.

Władimir Putin przyjął wczoraj Alaksandra Łukaszenkę na Rosyjskim Dalekim Wschodzie. Rosyjski prezydent zapewnił, że „specjalna operacja wojskowa w Ukrainie przebiega zgodnie z planem”. Nieuznawany przez Zachód przywódca Białorusi przekazał mu informacje mające świadczyć o tym, że rosyjska zbrodnia wojenna w podkijowskiej Buczy była… prowokacją brytyjskiego wywiadu. Kreml odwdzięczył się obietnicą wsparcia dla białoruskich rafinerii, które wraz z zerwaniem współpracy z Ukrainą straciły ważny rynek zbytu.
– Widzimy, że Amerykanie nie tylko Ukrainę, lecz także Polskę, państwa nadbałtyckie namawiają do konfliktu z Białorusią – skarżył się Łukaszenka. – Ukraina to dla nich środek do osiągnięcia celów, które nie mają nic wspólnego z interesami rosyjskiego narodu – wtórował mu Putin. Prezydent skomentował też przebieg rozmów pokojowych w Stambule, oskarżając Ukrainę o złamanie uzgodnień z Turcji. – Operacja w Ukrainie będzie kontynuowana aż do pełnego osiągnięcia celów postawionych na jej początku – dodawał Putin. Wcześniej ukraińscy politycy z otoczenia Wołodymyra Zełenskiego przewidywali, że rokowania pokojowe mają szanse powodzenia dopiero po rozstrzygnięciu dojrzewającej właśnie bitwy o Donbas. – Wczoraj powiedziano mi, że strona ukraińska zmieniła coś w swoim stanowisku negocjacyjnym, ale nie znam na razie szczegółów – powiedział Putin podczas wspólnej konferencji prasowej po odwiedzinach na budowie kosmodromu Wostocznyj niedaleko chińskiej granicy.
– Mamy oznaki przegrupowywania sił, uzupełniania strat ludzkich zadanych na pierwszym etapie wojny, rozwiązywania problemów zabezpieczenia materialno-technicznego i przygotowania wojskowego. To wszystko świadczy o tym, że czeka nas nieunikniony wstęp do drugiego etapu tej wojny, już bardzo krwawego – mówił w rozmowie z rumuńskim portalem Digi24.ro zastępca sekretarza generalnego NATO Mircea Geoană. – Drugi etap będzie trudniejszy, odmienny od pierwszego, na znacznie szerszym terytorium. Tak na wschodzie, na Donbasie, jak i na południu, w stronę Krymu i Mariupola – dodawał rumuński urzędnik. Z ostatnich ruchów wojsk rosyjskich można dojść do wniosku, że priorytetami na najbliższe dni będzie zdobycie Siewierodoniecka, czyli tymczasowej stolicy obwodu ługańskiego, a także otoczenie Słowiańska i Kramatorska, gdzie mieści się administracja obwodu donieckiego, i zamknięcie w kotle walczących tam oddziałów. Kolejnym celem Rosjan jest podbój Mariupola, w którym według władz zginęło już ponad 10 tys. ludzi, przede wszystkim w wyniku zmasowanych ostrzałów rakietowych i bombardowań.
W tym portowym mieście nad Morzem Azowskim agresor zdołał rozbić siły obrońców na trzy części i obecnie stara się zlikwidować każdy z kotłów. Sytuacja obrońców jest bardzo zła, choć stosunkowo najlepsze warunki ma okopany na terenie ogromnej fabryki Azowstal pułk Azow. Azowowcy skarżą się jednak na brak amunicji i trudności w komunikacji z dowództwem (Sztab Generalny zaprzecza), a w poniedziałek wieczorem oskarżyli Rosjan o zastosowanie broni chemicznej. Agresor miał rozpylić z drona gaz o działaniu przypominającym sarin. W wyniku ataku lekkie objawy zatrucia miały zauważyć u siebie trzy osoby. Te informacje są trudne do zweryfikowania, nie potwierdzili ich też na razie przedstawiciele Sztabu Generalnego ani zachodnich wywiadów, a Moskwa zaprzecza. Ukraińscy politycy już wcześniej ostrzegali, że Rosjanie mogą użyć broni masowego rażenia, a tuż przed komunikatem Azowa jeden z watażków samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej Eduard Basurin zaproponował wykorzystanie wojsk chemicznych, by „wykurzyć krety z nor”.
Na wyzwolonych terenach północnej Ukrainy ratownicy rozminowują i odgruzowują teren, odkrywając przy okazji kolejne ciała ofiar rosyjskiej agresji. Przywracane są dostawy prądu, gazu i wody, a także komunikacja publiczna. Wielu Ukraińców wraca do kraju; od początku inwazji uczyniło tak 870 tys. ludzi. Początkowo byli to głównie pracujący w Unii Europejskiej mężczyźni chętni do walki, ale w ostatnich dniach wśród wracających jest coraz więcej kobiet z dziećmi, które wyjeżdżały na przełomie lutego i marca. – Przed końcem maja nie warto wracać na dezokupowaną część Kijowszczyzny – radził im szef obwodowej administracji Ołeksandr Pawluk. Trwa ustalanie nazwisk sprawców zbrodni wojennych. Prezydent Zełenski poinformował wczoraj, że udało się zidentyfikować żołnierza, który zgwałcił niemowlę, nagrał zbrodnię na smartfona i umieścił film w internecie. Wicepremier Iryna Wereszczuk dodała, że przestępstwa seksualne miały charakter masowy. ©℗