W parlamencie Włoch rozpoczęła się w poniedziałek procedura wyboru prezydenta republiki. Dokona go ponad tysiąc deputowanych, senatorów i delegatów ze wszystkich regionów. Pierwsze głosowanie nie przyniesie rozstrzygnięcia, bo nie ma porozumienia między blokami centroprawicy i centrolewicy w sprawie kandydata.

Nadzwyczajnemu posiedzeniu dwóch izb parlamentu i ponad 50 przedstawicieli regionów przewodniczy szef Izby Deputowanych Roberto Fico.

W trzech pierwszych głosowaniach wymagana jest większość dwóch trzecich głosów; a od począwszy od kolejnego już zwykła większość.

W niedzielę liczba elektorów zmniejszyła się; zmarł deputowany ugrupowania Forza Italia - Vincenzo Fasano.

W pierwszych głosowaniach wymagana większość głosów wynosić będzie 672.

Po raz pierwszy w historii wyboru prezydenta Włoch jedna z urn opuści gmach parlamentu. Na parkingu w pobliżu Izby Deputowanych urządzony został punkt do głosowania dla ponad 20 elektorów zakażonych i przebywających na kwarantannie. Do ustawionego tam namiotu mogą podjechać samochodem - własnym lub karetką - albo przyjść na piechotę. Procedurze ich głosowania towarzyszą nadzwyczajne środki reżimu sanitarnego.

Nadal nie wiadomo, kto będzie następcą ustępującego po siedmioletniej kadencji prezydenta Sergio Mattarelli.

Wciąż brak porozumienia bloków centroprawicy i centrolewicy w sprawie wspólnego kandydata. Próba jego wypracowania nastąpi podczas zapowiedzianego na poniedziałek spotkania lidera centrolewicowej Partii Demokratycznej Enrico Letty i przywódcy prawicowej Ligi Matteo Salviniego.

W pierwszym głosowaniu zarówno elektorzy z centrolewicy, jak i Ligi wrzucą do urn puste kartki.

Największa niewiadoma dotyczy decyzji w sprawie premiera Mario Draghiego, który jest wskazywany jako najpoważniejszy kandydat. Jego przeprowadzka do Pałacu Prezydenckiego mogłaby jednak zagrozić obecnej szerokiej koalicji rządu zgody narodowej.

Z Rzymu Sylwia Wysocka (PAP)

sw/ tebe/