Sąd Najwyższy USA orzekł w poniedziałek jednomyślnie, że rząd może odmówić przyznania zielonych kart osobom przybyłym do kraju nielegalnie. Nawet jeśli chroni ich tymczasowo program zapobiegający w pewnych przypadkach deportacji.

W imieniu sądu decyzję uzasadniła sędzia Elena Kagan. Pisała, że nadanie tymczasowo chronionego statusu (TPS) nielegalnym przybyszom nie uprawnia ich do otrzymania zielonej karty.

Jak przypomina CNN, będąca przedmiotem orzeczenia sprawa dotyczy Jose Sancheza i Sonii Gonzales, małżeństwa z New Jersey. Nielegalnie przekroczyli granicę pod koniec lat dziewięćdziesiątych, a obecnie mają czworo dzieci. Najmłodsze urodziło się w Ameryce i ma obywatelstwo USA.

O status TPS wystąpili w roku 2001 po serii trzęsień ziemi w Salwadorze. Chroni on cudzoziemców przed wydaleniem z Stanów Zjednoczonych, jeśli w swojej ojczyźnie byli ofiarami konfliktów zbrojnych lub katastrof ekologicznych.

Urząd ds. Obywatelstwa i Usług Imigracyjnych (CIS) odrzucił ich wniosek o zieloną kartę. Stwierdził, że nie mają do tego podstaw, bo nie wjechali do kraju legalnie i nigdy nie zostali formalnie przyjęci do USA.

Kagan uznała w uzasadnieniu orzeczenia sądu za bezsporne, że Sanchez wjechał do USA nielegalnie. Jak dodała "proste" zastosowanie prawa imigracyjnego wspiera decyzję rządu, by odmówić mu statusu legalnego, stałego rezydenta. Nie został bowiem legalnie zaakceptowany.

"Dlatego nie może być stałym mieszkańcem tego kraju" - podsumowała Kagan.

"Dzisiejsza decyzja jest nie tylko porażką dla tych imigrantów, którzy są obecnie pod tymczasową ochroną, a nie wjechali do Stanów Zjednoczonych zgodnie z prawem, ale także wzmacnia bariery, z którymi dreamersi będą musieli się zmierzyć, dopóki Kongres nie zapewni im ustawowej ścieżki do stałego legalnego statusu" - ocenił analityk Sądu Najwyższego CNN Steve Vladeck, profesor University of Texas School of Law.

Według statystyk obecnie w Ameryce przebywa około 400 tys. osób ze statusem TPS. Tylko 85 tys. z nich otrzymało zieloną kartę.