Dziewiętnastu funkcjonariuszy policji odniosło obrażenia w zamieszkach w czwartek wieczorem w Belfaście, wskutek czego liczba policjantów rannych w trwających od kilku dni aktach przemocy w Irlandii Północnej wzrosła do 74 - poinformowała w piątek tamtejsza policja PSNI.

W trakcie czwartkowych zamieszek policja po raz pierwszy od sześciu lat użyła armatek wodnych, aby rozproszyć tłum.

Jak powiedział podkomisarz Jonathan Roberts z PSNI, ataki wymierzone w policjantów trwały przez kilka godzin po obu stronach płotów oddzielających dzielnice lojalistyczne (zamieszkane przez zwolenników utrzymania Irlandii Płn. w składzie Zjednoczonego Królestwa) od republikańskich (zamieszkanych przez zwolenników połączenia się Irlandii Płn. z Irlandią), a uczestnicy zamieszek obrzucali policjantów butelkami z benzyną, petardami i kamieniami. Jak dodał, większość obrażeń doznanych przez funkcjonariuszy to uszkodzenia słuchu z powodu petard, ale jedna z policjantek doznała złamania kości stopy.

Zamieszki w różnych miastach Irlandii Północnej, dotychczas głównie w dzielnicach lojalistycznych, trwają od początku zeszłego tygodnia. Ich bezpośrednią przyczyną była decyzja północnoirlandzkiej prokuratury, by nie postawić nikomu zarzutów w związku z pogrzebem wysokiego rangą bojownika Irlandzkiej Armii Republikańskiej (IRA), w którym - mimo restrykcji przeciwepidemicznych - uczestniczyło ok. 2000 osób, w tym 24 polityków republikańskiej partii Sinn Fein.

Spotęgowało to narastające od kilkunastu tygodni wśród unionistów i lojalistów niezadowolenie z protokołu w sprawie Irlandii Północnej, który jest częścią umowy o regulującej relacje Zjednoczonego Królestwa z UE po brexicie. Dokument ten faktycznie stworzył granicę celną między tą prowincją a resztą państwa. Efektem są zarówno problemy z dostawami towarów do Irlandii Północnej, jak i obawy unionistów i lojalistów o to, że ta sytuacja zagrozi politycznemu status quo.

Najpoważniejszy przebieg miały zamieszki w środowy wieczór, gdy w zachodniej części Belfastu porwany i podpalony został miejski autobus. PSNI określiła to jako najgorsze od lat akty przemocy w Irlandii Północnej.

W piątek Roberts powiedział też, że PSNI nie uważa, by akty przemocy z ostatnich kilku dni były inspirowane przez lub przeprowadzane w imieniu którejś z paramilitarnych grup. Wcześniej organizacja skupiająca lojalistyczne bojówki zapewniła w oświadczeniu, że żadna z nich nie jest ani bezpośrednio, ani pośrednio zaangażowania w trwające akty przemocy.