Viktor Orbán liczy, że wspólnie z PiS i włoską Ligą uda się powołać partię, która ma zmienić układ sił w Europie

Premier Węgier zachęca PiS do sojuszu z Włochami. Do tej pory przeszkodą dla Polaków była prorosyjskość Ligi
Dzisiaj w Budapeszcie ma się odbyć spotkanie premiera Węgier i lidera Fideszu Viktora Orbána z szefem polskiego rządu Mateuszem Morawieckim (Prawo i Sprawiedliwość) i ekspremierem Włoch Matteo Salvinim (Liga). Efektem może być założenie nowej siły w Parlamencie Europejskim, na co otwarcie liczą politycy z obozu władzy w Budapeszcie.
Kiedy w kwietniu 2019 r. Fidesz został zawieszony w prawach członka centroprawicowej Europejskiej Partii Ludowej (EPP), Orbán zapowiadał konieczność stworzenia w PE nowej frakcji. Premier liczył na całkowite przeorganizowanie poparcia dla stronnictw politycznych, do którego miało dojść w wyniku wyborów do Parlamentu Europejskiego, które odbyły się w maju 2019 r. Orbán jawił się w tamtej kampanii jako przeciwieństwo otwartej i zintegrowanej Europy, której zwolennikiem miał być prezydent Francji Macron. Takiej wizji Europy Orbán przeciwstawiał sojusz silnych państw narodowych, które mają prawo do autonomicznej polityki zagranicznej i energetycznej.
Rdzeniem nowej formacji miało być uznanie istoty chrześcijaństwa jako źródła rozwoju społeczeństw europejskich. Istotą kooperacji w ramach nowego tworu miałoby być w rozumieniu Orbána antyimigranckie nastawienie i obrona wartości oraz wolności. Fidesz dzisiaj powraca do tej koncepcji, ale mówi o nowych komponentach dotyczących suwerenności w polityce związanej z wymiarem sprawiedliwości, a także polityki rodzinnej, która ma przeciwstawić się „ideologizacji Zachodu”. Orbána z Salvinim łączy też prorosyjskość, którą prezentują jako dowód na pragmatyzm. Retorycznie odrzucają sankcje nakładane na Rosję za inwazję na Krym i Zagłębie Donieckie, choć dotychczas nigdy nie zdecydowali się na ich zawetowanie.
W ramach trio założycielskiego Fidesz byłby najmniej licznym ugrupowaniem, jednakże z największymi aspiracjami. Orbán odrzucił zaproszenia dołączenia do któregoś z istniejących już ugrupowań. PiS liczyło wtedy na jego przyłączenie do Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR), ale Orbán wolał pozostać w bardziej wpływowej EPP. Poparcie dla ewentualnej nowej inicjatywy może okazać dwóch europosłów Demokratycznego Związku Węgrów w Rumunii. To ważne, bo zgodnie z unijnymi regulacjami frakcja musi zrzeszać posłów z co najmniej siedmiu państw.
Ale nie tylko Orbán szuka sobie nowego miejsca na europejskiej scenie politycznej. Liga Salviniego niedawno dołączyła do proeuropejskiego rządu Maria Draghiego i na tyle stępiła ostrze eurosceptycznego przekazu, że w Rzymie zaczęto spekulować o możliwym akcesie do EPP, z którą Fidesz się właśnie pożegnał. Na wtorkowym spotkaniu z prasą zagraniczną włoski polityk miał zdementować te informacje. Salvini, podobnie jak Orbán, uważa, że EPP wychyliła się za daleko w lewo i jej miejsce powinna zająć nowa siła polityczna pod szyldem „make Europe great again”.
Otwarte pozostaje pytanie, które partie będą ją tworzyć. Nie po raz pierwszy europejska prawica rozmawia o zjednoczeniu. Salvini przekonywał do tego prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego w Warszawie jeszcze na początku 2019 r., kilka miesięcy przed wyborami do europarlamentu. Po wyborach jednak nic z tego nie wyszło i europejska prawica podzieliła się na dwie grupy: Tożsamość i Demokrację oraz ECR, do której należy PiS. Gdyby doszło do połączenia obu grup, wraz z 12 europosłami Fideszu nowe ugrupowanie stałoby się drugą siłą w PE. To atrakcyjna perspektywa, biorąc pod uwagę, że podzielona dzisiaj prawica spoza EPP odgrywa w europarlamencie rolę obserwatora bez znaczącego wpływu na rozstrzygnięcia.
Powodem, dla którego konsolidacja pozostawała do tej pory wyzwaniem, jest to, że w obu grupach znajdują się konkurujące ze sobą na krajowym podwórku partie. W jednej grupie z PiS jest choćby nacjonalistyczna partia Braci Włochów, której liderka Giorgia Meloni dystansuje się od tego pomysłu. Dzieli także stosunek do Kremla, choć dzisiaj, w przeciwieństwie do 2019 r., wielu polityków PiS nie określa tego już jako problemu nie do pokonania, bo wskazują, że prorosyjskie są także inne partie w PE. Jak podaje włoski „Corriere della Sera”, do Budapesztu z Salvinim wybiera się europoseł Ligi Marco Zanni. Polityk zasłynął wywiadem dla Deutsche Welle, w którym bronił aneksji Krymu. Uznał też, że „błędy zostały popełnione po obu stronach”, a sankcje nie są właściwym sposobem na przekonanie Moskwy do zmiany postępowania.