– Sytuacja rolników w części powiatów województw opolskiego i dolnośląskiego jest bardzo trudna. Mamy duży stopień strat w produkcji roślinnej, głównie w rzepaku, pszenicy i burakach cukrowych – ocenia w rozmowie z DGP wiceminister rolnictwa Adam Nowak. Jak dodaje, straty dotyczą nie tylko pól, lecz także płodów już zebranych. Rzeki zalały wiele magazynów, silosów i budynków gospodarczych, w których rolnicy przechowywali ziarno. Decyzją ministra rolnictwa Czesława Siekierskiego w rejonach dotkniętych powodzią prowadzone będą wzmożone kontrole bezpieczeństwa żywności i pasz dla zwierząt.
„Zboża, pasze (…), a także inne płody rolne zalane wodami powodziowymi nie nadają się do spożycia przez ludzi, a także do skarmiania zwierząt. Mogą być one wykorzystywane jedynie do celów przemysłowych” – wskazał resort w komunikacie. Paweł Mazur, p.o. dyrektor w oddziale terenowym Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa we Wrocławiu, zwraca uwagę, że część pól uprawnych została doszczętnie zniszczona i ich przywrócenie do zasiewów będzie niemożliwe. – Na nizinnym terenie woda zalewa uprawy, niszczy je i opada, zostawiając błoto i muł. W wyższych partiach mówimy o rwących potokach, które mają niszczycielską siłę. Oglądałem zdjęcia z tych pól po ustąpieniu żywiołu. Warstwa rolna została całkowicie wymyta, teren został wypłukany do gołych kamieni. Produkcja roślinna na tych areałach będzie niemożliwa do odtworzenia – ocenia Mazur.
Zakłady przetwórcze ucierpiały mniej
W ocenie wiceministra Nowaka – poza jednym zgłoszonym przypadkiem z Nysy – nie odnotowano za to dużych strat w zakładach przetwórczych. Dzięki współpracy rolników i służb udało się też ograniczyć straty w pogłowiu i produkcji zwierzęcej. – Skala ewakuacji zwierząt hodowlanych była duża, wiele z nich udało się przenieść w bezpieczne miejsca. Teraz najważniejsze jest zapewnienie im wody pitnej, pasz oraz możliwości udoju – mówi. Na problem dalszej opieki nad zwierzętami gospodarskimi zwraca uwagę również Mazur. – Rolnicy zgłaszają problem z udojem krów mlecznych, bo brakuje prądu i sprzętu. Brakuje też paszy, bo wiele magazynów zostało zalanych. Pomagają izby rolnicze z innych powiatów i województw, już dostarczają doraźną pomoc poszkodowanym rolnikom – mówi nasz rozmówca.
Ponieważ powódź ciągle trwa, jest jeszcze zbyt wcześnie, by szacować skalę strat. Zdaniem Nowaka należałoby jednak raczej mówić o „setkach milionów złotych, a nie dziesiątkach”. Minister Siekierski zwrócił się we wtorek do wojewodów o powołanie komisji szacujących straty w gospodarstwach rolnych „najszybciej, jak będzie to możliwe”. Również Dolnośląska Izba Rolnicza apeluje do lokalnych wójtów i burmistrzów o powoływanie komisji do wyceniania szkód, zaś do farmerów o dokumentowanie zniszczeń za pomocą m.in. dronów i geotagowania. Resort rolnictwa i oddziały terenowe KOWR równolegle szykują programy wsparcia dla poszkodowanych farmerów.
Na jakie wsparcie mogą liczyć rolnicy?
– Poleciliśmy regionalnym biurom Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, by w pierwszej kolejności dopłaty bezpośrednie wypłacały rolnikom dotkniętym powodzią. Uruchomimy też wypłaty z Funduszu Klęskowego. Będziemy chcieli również zaoferować formę pomocy bezzwrotnej do odbudowy budynków inwentarskich i mieszkalnych – zapewnia minister Nowak. – Jako oddział KOWR we Wrocławiu na razie organizujemy pomoc rzeczową dla rolników. Użyczamy zabudowań gospodarczych i magazynów z zasobów KOWR. Rozmawiamy z centralą w Warszawie, by jak najszybciej uruchomić doraźną pomoc finansową – dodaje Mazur. ARiMR informowała, że rolnikom z części województw dolnośląskiego, opolskiego i śląskiego zostały wydłużone terminy na realizację zobowiązań wobec agencji oraz że będą oni mogli się ubiegać o umorzenie wierzytelności lub rozłożenie ich na raty. Sama agencja również została dotknięta powodzią i musiała tymczasowo zamknąć biura powiatowe w Kłodzku, Lewinie Brzeskim i Nysie.
Wiceminister Nowak wskazuje, że po opadnięciu wody trzeba będzie jak najszybciej przywrócić zdolność produkcyjną, by umożliwić zasiewy jesienne. – W części powiatów woda już spłynęła i musimy teraz sprawnie działać, by uporządkować teren. Nie wolno dopuścić do zagrożeń natury sanitarnej czy wylęgu szkodników – wskazuje. – Musimy też pomóc farmerom, by jak najszybciej odtworzyli zdolności produkcyjne. Straty nie dotyczą tylko zbiorów i zasiewów, lecz także środków produkcji na nowy sezon. Mam tu na myśli maszyny, materiał siewny, środki chemii rolniczej – wymienia, dodając, że problemem może być dostęp do części pól ze względu na uszkodzenia dróg. Mazur z KOWR uspokaja, że najdotkliwsze działanie wielkiej wody dolnośląscy rolnicy mają już za sobą. – Nadal dużemu areałowi pól i wsiom grozi zalanie, ale mam nadzieję, że żywioł nie będzie już tak destrukcyjny jak w górnych partiach rzek – zaznacza. ©℗