Ceny wody mogą poszybować w górę, a to za sprawą ustawy, nad którą pracują obecnie w Ministerstwie Infrastruktury. Nowe zasady mają przekazać gminom ustalanie stawek wysokości taryf za wodę i właśnie to, zdaniem opozycji, spowoduje niekontrolowany wzrost cen. Władza uspokaja i zapewnia, że nowe prawo wprowadzi pewne mechanizmy kontroli, mające ustrzec mieszkańców przed bezzasadnymi podwyżkami. Co się zmieni i czy na lepsze?

Ceny wody dostarczanej do naszych domów od lat szybują w górę, a rozbieżności pomiędzy opłatami w poszczególnych miastach potrafią niekiedy zaskoczyć. I gdy poprzednia władza wprowadziła w tym względzie centralne regulacje, teraz znów szykuje się uwolnienie rynku.

Zmiana taryf opłat za wodę. Będzie drożej?

Ministerstwo Infrastruktury przedstawiło już założenia ustawy, która ma całkowicie zmienić sposób naliczania taryf za dostarczaną do naszych domów wodę. Główna, postulowana przez ustawodawcę zmiana, polegać będzie na tym, że teraz to każda gmina osobno będzie mogła ustalać wysokość taryf, a wystarczy do tego jedynie odpowiednia uchwała rady gminy. W praktyce oznacza to częściowy powrót do rozwiązań, jakie obowiązywały w Polsce przed 2017 rokiem.

„Strona samorządowa oczekuje pilnej interwencji legislacyjnej w obszarze uregulowań prawnych dotyczących procesu zatwierdzania taryf za wodę i ścieki. Krytyka strony samorządowej jest skierowana wobec obowiązujących uregulowań dotyczących zatwierdzania taryf oraz sposobu wywiązywania się Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie z roli regulatora zatwierdzającego taryfy za wodę i ścieki” – informują twórcy nowych przepisów, które firmuje wiceminister infrastruktury, Przemysław Koperski.

Zdaniem strony samorządowej, to właśnie Wody Polskie miały być głównym hamulcowym, nie zezwalającym przedsiębiorstwom wodno-kanalizacyjnym na podnoszenie stawek taryf za wodę. Te zaś tylko w 2022 roku złożyły aż 850 wniosków o zmianę taryfy, z których jedynie 150 doczekało się pozytywnego rozpatrzenia.

Kto skontroluje gminy, aby nie wywindowały opłat za wodę

A tymczasem przedsiębiorstwa argumentowały, iż podwyżki są niezbędne, głównie z uwagi na dramatycznie rosnące ceny energii elektrycznej, koszty pracy oraz wzrost cen materiałów koniecznych do uzdatniania wody.

Znaczącą pozycję w wydatkach przedsiębiorstw dostarczających wodę do naszych domów stanowiły też inwestycje i również ich koszt chciały one wliczyć w wysokość opłat za wodę. Wielokrotnie jednak nie przynosiło to zamierzonego skutku. Twórcy dziś obowiązujących przepisów bronią koncepcji centralnego sterowania taryfami za wodę, a w ocenie byłego ministra gospodarski morskiej i śródlądowej oraz wiceministra infrastruktury, Marka Gróbarczyka, zmiany były niezbędne.

- Historia pokazywała, że w samorządach dzieją się rzeczy czasami niebywałe. Ja wielokrotnie wskazywałem, że rozstrzelenie cen wody kształtowało się od od 2,5 zł za metr sześcienny do 50 zł. Aby zahamować niekontrolowany wzrost tych cen, ale również żeby nie dochodziło do takich sytuacji, że wszystko w gminach, czy miastach budowało się z przychodów za ceny wody, wprowadzono regulatora, jak to jest w energii elektrycznej – przypomina w rozmowie z Gazetą Prawną Marek Gróbarczyk, obecnie poseł PiS.

Twórcy nowych przepisów starają się znaleźć wyjście pośrednie i nie wyłączać ostatecznie Wód Polski z procesu ustalania stawek taryf za wodę. Będą mogły one ingerować w wysokość nowej, ustalonej przez radę gminy taryfy w przypadku, gdy ta będzie o 15 proc. wyższa od średniej stawki taryfy w danym regionie wodnym.

Gróbarczyk: Wszyscy zapłacimy więcej za wodę

Mimo obowiązującego od 2017 r. centralnego nadzoru nad wysokościami taryf wodnych, różnice w kosztach dostarczenia wody i odbioru ścieków dla poszczególnych regionów Polski były znaczące. W 2023 r. średnią cenę wody i ścieków dla Polski ustalono na 13 zł brutto za metr sześcienny, ale już w województwie podlaskim była ona znacznie niższa i wynosiła jedynie 9,93 zł. Za to na Śląsku średnia cena tej samej usługi poszybowała aż do 16, 68 zł, zaś w zachodniopomorskim do 15,41 zł. Obecnie ustawodawca ma nadzieję, że kompromisowe rozwiązanie zadowoli wszystkie strony.

„Należy oczekiwać, że zaproponowane rozwiązania prawne z jednej strony będą zgodne z oczekiwania strony samorządowej zmierzającymi do ponownego powierzenia gminom kompetencji do zatwierdzania taryf, a z drugiej zaś strony zapewnią realizację wniosków Najwyższej Izby Kontroli w zakresie uniknięcia konfliktu interesów oraz ochrony interesów odbiorców usług przed nieuzasadnionym wzrostem cen usług wodociągowo-kanalizacyjnych” – czytamy w uzasadnieniu proponowanych zmian.

Zupełnie inaczej na sprawę patrzy obecna opozycja i wprost przekonuje, że taka ustawa spowoduje niekontrolowany wzrost cen dostarczanej do domów wody, a winą za taki stan rzeczy obarcza samorządy.

- Powrót do dawnej sytuacji, to jest powrót do średniowiecza, więc lokalni bonzowie, którzy będą zarządzać wodą w sposób niekontrolowany, poprzez własne ustalenia, nie mające żadnego odzwierciedlenia w faktycznych kosztach poniesionych za ceny wody. Księgowość samorządowa nie rozróżnia wydatków na wodę i wrzuca wszystko do jednego worka i wiele rzeczy jest z nich robionych. Każdy z nas to odczuje, bo każdy zacznie więcej płacić za wodę, niejednokrotnie w sposób nieuzasadniony – ostrzega Marek Gróbarczyk.