Wybory sejmikowe pokazały, że koalicja jako całość nie skorzystała z fali poparcia z października. Partie już się szykują do wyborów europejskich, w których listy będą wyglądały zapewne tak samo jak w parlamentarnych.

Gdy zamykaliśmy to wydanie DGP, Państwowa Komisja Wyborcza nie miała na stronie jeszcze pełnych wyników z głosowania do sejmików. Koalicja zwiększyła swój stan posiadania w porównaniu z poprzednimi wyborami, ale PiS obronił władzę na Podkarpaciu i w Lubelskiem.

– Donald Tusk mówił, że PiS trzeba wyeliminować z sejmików. Z tego punktu widzenia operacja się nie udała, choć ostatecznie PiS traci kilka z nich – mówi Marcin Palade, autor prognoz wyborczych.

Sukces, ale jednak straty

Na Podlasiu PiS dostał równo połowę mandatów i wiele będzie zależało od postawy Konfederacji. – Rozmowy się toczą i słychać, że w korzystnym dla nas kierunku – mówi nam polityk PiS. Z Konfederacji słyszmy, że w tym kontekście może być mowa o szerszym porozumieniu. – Na Podlasiu bez nas nie ma większości. Rozmowy się faktycznie toczą, ale mamy także radnych na Podkarpaciu i jednego w lubelskim. Jak jest taka możliwość, to można zrobić z tego pakiet – mówi nam polityk Konfederacji.

Jednocześnie gdy zamykaliśmy numer, ważyły się losy układu sił w Małopolsce i w Świętokrzyskiem. Tu także od Konfederacji może zależeć większość w sejmiku. Dla odmiany nasz rozmówca nie wyklucza dogadania się tu albo z PiS, albo też z Koalicją Obywatelską. Czy z punktu widzenia KO możliwe są alianse z Konfederacją? Jeden z ważniejszych polityków Platformy zapewniał nas, że partie koalicyjne będą starały się samodzielnie sformować większość w sejmikach. – Raczej nie będzie potrzeby dogadywać się z Konfederacją, ale w polityce nigdy nie mówi się „nigdy” – podsumował. Choć taki mariaż na pewno napotka kontrę ze strony lewicy. – Jak z Konfederacją, to bez nas – mówi nam jej przedstawiciel.

Bez euforii

Jeśli chodzi o wyniki wyborów do sejmików nastroje w koalicji są dalekie od entuzjazmu, choć jeszcze w trakcie kampanii była mowa o pierwszym miejscu dla KO i możliwości odbicia nawet wszystkich sejmików.

– Gdyby to były wyniki wyborów do Sejmu, to mandatów mielibyśmy dziś mniej – zauważa przedstawiciel koalicji. Nieoficjalnie politycy Platformy przyznają, że zbyt późno w kampanię wyborczą zaangażował się premier Donald Tusk.

– Był aktywny dopiero w ostatnich dniach, był w Krakowie, Gliwicach i wsparł Rafała w Warszawie, ale to zbyt późno – mówi nam jeden z członków władz PO. Liczy na to, że kampania przed eurowyborami będzie inaczej wyglądać. – Premier powinien być bardziej widoczny, bo jest tą osobą, która ma największe zdolności mobilizowania naszych wyborców – tłumaczy. Lewica uważa z kolei, że błędem było to, że Koalicja nie zawarła z nią kampanijnego sojuszu. – PiS będzie rządził w od czterech do sześciu sejmików, a gdybyśmy poszli razem, to rządziłby tylko na Podkarpaciu – słyszymy.

Wpływ na wybory europejskie

Wybory do sejmików były pierwszym realnym testem sił po wyborach parlamentarnych. Partie współtworzące Koalicję 15 października powoli przymierzają się do startu w wyborach europejskich.

– Gdyby PiS poniósł sromotną klęskę, to byłoby mu w kampanii do PE ciężko. Wyniki do sejmików to oddech dla PiS, ale wiele zależy od tego, w jakiej konfiguracji wystartują grupowania koalicyjne – zauważa Marcin Palade. Najdalej na drodze do startu jest już lewica.

Jeśli chodzi o eurowybory, to idziemy sami, już zarejestrowaliśmy komitet wyborczy – mówi nam Włodzimierz Czarzasty.

PSL kwestią eurowyborów ma zająć się na jutrzejszym posiedzeniu naczelnego komitetu wykonawczego. Wciąż nie jest jasne, w jakiej konfiguracji zamierza wystartować. – Jest kilka opcji, prezes Kosiniak-Kamysz przedstawi je jutro na zarządzie partii – zapowiada bliski współpracownik szefa ludowców. W nieoficjalnych rozmowach politycy PSL nie wykluczają nawet startu wraz Koalicją Obywatelską, choć to wydaję się bardzo mało prawdopodobne ze względu choćby na opór ze strony formacji Szymona Hołowni, z którą ludowcy współtworzą Trzecią Drogę.

Także w najbliższych dniach ma zapaść decyzja w KO. – Powinniśmy zrobić wszystko, by polska delegacja była jak najsilniejszą i liczniejszą, a mamy szanse być najliczniejszą delegacją największej grupy w Parlamencie Europejskim, czyli EPP. To wymaga porozumienia na poziomie krajowym i zbudowania jednego silnego komitetu; można to zrobić przy pełnym szacunku dla własnej tożsamości – mówi Andrzej Halicki. Chodzi o wspólny komitet z Trzecią Drogą, choć bez lewicy. Jest jednak jeden problem: o ile PSL jest razem z KO w EPP, to posłowie Szymona Hołowni są we frakcji Emmanuela Macrona – Renew Europe. Więc aby scenariusz opisywany przez posła KO się zrealizował, musieliby się zgodzić na wejście do frakcji EPP, na co nie ma przynajmniej na razie zgody Polski 2050. – Nie po to tworzyliśmy Trzecią Drogę, by teraz startować razem z Tuskiem. To byłoby zaprzeczenie idei naszego lidera Szymona Hołowni – podkreśla polityk ze ścisłego kierownictwa tej partii.

Także ze strony jednego z czołowych polityków KO słyszymy, że w zasadzie scenariusz jest przesądzony. – Wszyscy pójdą na własnych listach, tak jak było teraz – mówi nam. Dodaje, że faktycznie toczyły się rozmowy z Szymonem Hołownią, ale nie miały przesądzającego charakteru i kwestie wejście europosłów Polska 2050 nie były sztywno stawiane. To oznacza jednak, że Trzecia Droga w PE podzieli się na dwie frakcje, bo ludowcy pójdą do EPP, a PL2050 do Renew Europe.

Jeśli chodzi o resztę politycznej stawki, to sytuacja jest jasna, dla PiS czy Konfederacji kwestią do rozstrzygnięcia w kontekście wyborów europejskich jest to, jak ułożyć listy, a nie w jakiej konfiguracji startować. ©℗

W polityce nigdy się nie mówi „nigdy” – twierdzą przedstawiciele władzy pytani o koalicję z Konfederacją