– Głównym założeniem nowej ustawy medialnej będzie odpolitycznienie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Chcemy, aby to ciało zaczęło skrupulatnie monitorować przekaz mediów publicznych, dbając przy tym o treść, jakość i pluralizm TVP oraz Polskiego Radia – mówi w rozmowie z DGP poseł Maciej Wróbel, przewodniczący sejmowej podkomisji ds. mediów i polityki audiowizualnej z Koalicji Obywatelskiej.

Kilka dni temu powstała w Sejmie podkomisja ds. mediów i polityki audiowizualnej, a pan został jej szefem. Co będzie jej priorytetem?
ikona lupy />
Maciej Wróbel, poseł Koalicji Obywatelskiej, przewodniczący sejmowej podkomisji ds. mediów i polityki audiowizualnej, były dziennikarz TVP, w latach 2018–2023 zastępca burmistrza Kętrzyna / Materiały prasowe / fot. Jakub Grabarczyk/Materiały prasowe

Do naszych zadań należy m.in. opiniowanie materiałów legislacyjnych związanych ze środkami masowego przekazu. W tym kontekście jedną z najważniejszych rzeczy będzie praca nad nową ustawą medialną. To jednak nie wszystko. Planujemy na bieżąco monitorować sytuację w mediach publicznych, sprawdzać, jak wygląda proces zmian w tym zakresie. Oprócz tego będziemy zajmować się także polityką audiowizualną, w tym m.in. tantiemami dla artystów. To jedna z tych kwestii, która od lat czeka w Polsce na uregulowanie.

Kiedy planuje pan pierwsze posiedzenie?

W przyszłym tygodniu, najprawdopodobniej we wtorek lub środę. Ustalimy na nim szczegółowy plan pracy podkomisji. Zależy mi na tym, aby podkomisja miała formułę otwartą. Nie chcemy dyskutować sami ze sobą, będziemy rozmawiać z dziennikarzami, ekspertami i obecnymi władzami mediów publicznych.

Dziś jestem posłem, ale przez lata byłem dziennikarzem Telewizji Polskiej. Zależy mi na tym, aby zbudować taki system funkcjonowania mediów publicznych, który zagwarantuje dziennikarzom niezależność. W tym celu właśnie zaprosimy do współpracy osoby spoza parlamentu, aby wspólnie wypracowywać jak najlepsze rozwiązania dla radiofonii i telewizji.

Aby uchwalić nową ustawę medialną, najpierw musi pojawić się projekt. Kiedy go poznamy?

Myślę, że to jest kwestia pół roku. Dziś założenia do tej ustawy wypracowują środowiska eksperckie, swój wkład przygotowuje także Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Na komisji omówimy część tych pomysłów. Rozmawiałem już z marszałkiem Szymonem Hołownią, aby stworzyć również otwarte forum o mediach publicznych. Zakładam, że po wakacjach, prawdopodobnie we wrześniu, zajmiemy się pracą nad konkretnym dokumentem.

Omówmy więc pojawiające się pomysły. Co jest głównym założeniem nowej ustawy medialnej?

Odpolitycznienie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Chcemy, aby to ciało zaczęło skrupulatnie monitorować przekaz mediów publicznych, dbając przy tym o treść, jakość i pluralizm TVP oraz Polskiego Radia. Do tego potrzebna jest Krajowa Rada złożona nie z polityków, tylko fachowców, ludzi mediów posiadających odpowiednie doświadczenie i reprezentujących wysokie standardy społeczne.

Zamierzają państwo wymienić obecny skład KRRiT? Jak tego dokonać?

Wszystko zależy od tego, jakie przepisy ostatecznie przyjmiemy. To, co wiemy na pewno, to fakt, że obecny skład rady absolutnie nie spełnia tych standardów, o których mówiłem. Instytucja jest skrajnie zdewastowana. Jesteśmy świadkami kompromitującej samomarginalizacji roli KRRiT, która pozwoliła na odebranie jej kompetencji powoływania i odwoływania władz mediów publicznych i przekazanie ich politycznej Radzie Mediów Narodowych. Dziś przewodniczący Maciej Świrski nie przekazuje mediom publicznym pieniędzy z abonamentu radiowo-telewizyjnego. To nie może tak wyglądać.

Jak informowaliśmy w styczniu w DGP, wśród pomysłów wymienia się także zwiększenie liczby członków KRRiT z pięciu do sześciu. To realny scenariusz?

Tak. Pytanie, czy Senat będzie powoływał jednego członka, tak jak jest teraz, czy dwóch. Dyskusja toczy się także wokół ewentualnej wymiany połowy składu KRRiT w połowie kadencji, co trzy lata. Pomysłów jest sporo, zamierzamy omówić je właśnie na posiedzeniach podkomisji.

Dziś ustawowe kompetencje powoływania władz mediów publicznych ma Rada Mediów Narodowych. Jej kompetencje powrócą do KRRiT?

Oczywiście. Rada Mediów Narodowych jest ciałem niepotrzebnym, złożonym w całości z polityków. Planujemy jej likwidację, bo dzisiejszy jej kształt całkowicie wypacza ideę mediów publicznych. Żadna osoba, która zasiada lub zasiadała w parlamencie, nie powinna być członkiem takiej instytucji. Skończymy więc z bezpośrednim politycznym nadzorem nad dziennikarzami. Pracownicy mediów publicznych mają się czuć swobodnie i mieć pewność, że gdy zmieni się rząd, to nie stracą pracy.

Jak ma wyglądać taki bezpiecznik? Przecież po zaprzysiężeniu rządu Donalda Tuska w mediach publicznych również przeprowadzono czystkę i wymieniono dziennikarzy.

Mieliśmy do czynienia z sytuacją wyjątkową. Przez osiem lat niszczono media publiczne w sposób bezprecedensowy. To, co teraz nas czeka, to ich odbudowa, ale również dyskusja nad wprowadzeniem odpowiednich zabezpieczeń dla dziennikarzy przed naciskami politycznymi. Oczywiście nie żyjemy w świecie idealnym, jedną ustawą nie wprowadzimy czegoś, co sprawi, że każdy będzie respektował te zasady. Naszym zadaniem jest wypracowanie takich mechanizmów, które zapewnią ludziom mediów niezależność. Na końcu jednak nad tym, co pojawia się na ekranie, pieczę sprawują sami dziennikarze. To ich odpowiedzialność.

Pytanie, czy taki system jest w stanie przeżyć dłużej niż jedną kadencję. Nie obawia się pan, że jeśli za cztery czy osiem lat władzę w Polsce obejmie ktoś inny, kształt mediów publicznych będzie pierwszy na liście zmian? Może należy zaangażować posłów Prawa i Sprawiedliwości do pracy nad projektem ustawy i znaleźć szerszy konsensus w tej sprawie?

Każdy członek komisji kultury mógł zapisać się do pracy w podkomisji, posłowie PiS również. Ci zdecydowali się jednak opuścić piątkowe obrady komisji i nie brać udziału w głosowaniu. Na siłę nie będziemy więc nikogo zmuszać. Powiem szczerze, że mam także spore wątpliwości co do sensu rozmów z politykami PiS o rzetelności mediów publicznych. To trochę tak, jakbyśmy rozmawiali ze złodziejem o tym, co znajduje się w sklepie u jubilera.

Ostatnie lata pokazały, co tak naprawdę ich interesuje w mediach publicznych. Dam panu zresztą przykład. Gdy pracowałem jeszcze w 2016 r. w TVP, przyszedł do mnie jeden z szefów i położył przede mną trzy kartki. Na pierwszej były nazwiska polityków PiS, na drugiej nazwiska polityków z różnych innych formacji, na trzeciej nazwiska polityków PO. Powiedział tak: tych pierwszych pokazuj na wizji zawsze, tych drugich nie pokazuj wcale, a na tych trzecich coś znajdź. Tak to wyglądało. Wiedziałem już, że to mój ostatni dzień pracy w TVP, bo nie zamierzałem przykładać do tego ręki.

Co z finansowaniem mediów publicznych? Abonament radiowo-telewizyjny zostanie zlikwidowany jeszcze w tym roku?

W tej kwestii jesteśmy zdecydowani – abonament RTV nie będzie dalej funkcjonował. Ale o tym, czym go zastąpić, ciągle toczą się rozmowy.

Co jest brane pod uwagę? Były prezes TVP Jan Dworak postulował wprowadzenie opłaty audiowizualnej. W skrócie: składka wynosiłaby 8–9 zł i byłaby pobierana przez urzędy skarbowe wraz z podatkiem dochodowym.

Nie wiem, czy akurat ten pomysł zyska akceptację. Być może opłata będzie zaszyta w cenie smartfonów. Nabywając w sklepie nowy telefon, zapłacilibyśmy automatycznie drobną kwotę na media publicznie. Taki pomysł jest na stole.

Ceny smartfonów wzrosną?

Nie. Takie rozwiązania – np. opłata reprograficzna – funkcjonują w krajach Unii Europejskiej, a ceny smartfonów nadal kształtują się w Europie na podobnym poziomie. Wątpię, żeby u nas wiązało się to ze wzrostem cen. Ale proszę pamiętać, że to tylko jeden z omawianych wariantów. Być może będzie to ukryte np. w opłacie za prąd. Nie ma jeszcze wiążącej decyzji w tej kwestii.

Co z reklamami w mediach publicznych?

Nie ma mowy o likwidacji reklam, raczej o ich ograniczeniu. Chcemy zmniejszyć komercjalizację mediów publicznych. Już dziś filmy emitowane w TVP nie są przerywane reklamami, tak jak dzieje się w mediach komercyjnych. To dobry kierunek. Zamiast tego źródeł przychodu można poszukać, patrząc na nowe obszary działalności. Z roku na rok rośnie popularność usług na żądanie, VOD, platformy streamingowe. TVP ma oczywiście swoje aplikacje mobilne, ale jest to obszar, który można dalej rozwijać, oferując nowe treści, które byłyby uzupełnieniem dla podstawowej oferty TVP.

Dogłębnej analizy wymagają także obecne wydatki mediów publicznych. Proszę sobie wyobrazić, że w poprzednich latach w Elblągu czy Radomiu zbudowano nowe studia telewizyjne za kilka milionów złotych tylko dlatego, żeby w TVP promować polityków PiS z tamtych regionów, żeby posłowie Leonard Krasulski czy Marek Suski nie musieli dojeżdżać kilkaset kilometrów. Brzmi to nieprawdopodobnie, ale takie absurdy naprawdę miały miejsce. Dziś te studia stoją puste i nieużywane. Nam chodzi o to, aby takich zbędnych wydatków więcej nie dokonywano.

Problem finansowania mediów publicznych wymaga szybkiej decyzji. Niedawno media publiczne dostały kroplówkę w postaci 250 mln zł z rezerwy ogólnej budżetu państwa. Niewykluczone, że wkrótce dostaną kolejne środki. Problem jednak nie zniknie, za kilka miesięcy pieniędzy znów zabraknie.

Dlatego nowe rozwiązanie zostanie uchwalone jeszcze tym roku.

I jest pan przekonany, że Andrzej Duda podpisze nową ustawę medialną?

Gdy wypracujemy konkretne propozycje, będziemy konsultować je z prezydentem. Wierzę głęboko, że Andrzej Duda zechce wziąć udział w pracach nad tym projektem, bo media publiczne są istotą demokracji. Prezydent będzie miał ostatnią szansę, aby wyjść z twarzą w tej sprawie.

Nie daliście państwo prezydentowi szerokiego pola manewru. Grudniową rewolucję w TVP i Polskim Radiu minister Bartłomiej Sienkiewicz przeprowadził bez żadnych wcześniejszych zmian ustawowych. Nie uważa pan, że dla sprawy lepiej by było, gdyby zapoczątkowano ją właśnie od procesu legislacyjnego?

Nie było czasu, aby móc sobie na to pozwolić. Sytuacja w mediach publicznych przypominała pożar, który trzeba było ugasić. Drugiej stronie w żadnym momencie nie chodziło o obronę wolnych mediów czy rzetelnego dziennikarstwa. Chodziło o to, aby zachować synekury jak najdłużej. Symbolem tego stały się wysokie zarobki Michała Adamczyka. Tego właśnie bronili politycy PiS, barykadując się w budynkach Telewizji Polskiej. Tym samym mówili: wara wam od naszej telewizji. No właśnie, że nie wara. To nasza telewizja. Nasza, czyli wszystkich Polaków.

Co będzie, jeśli prezydenta nie przekona to tłumaczenie i zdecyduje się zawetować tę ustawę?

Wrócimy do niej po zmianie w Pałacu Prezydenckim. Niemniej powtórzę: wierzę – może naiwnie – że prezydent Duda będzie chciał współpracować z nami w tej sprawie. ©℗

Rozmawiał Marek Mikołajczyk