Twierdzenia, pojawiające się w mediach, o rzekomo bezprawnych działaniach KRRiT wykorzystanych jako narzędzie walki politycznej są nie tylko bezzasadne, ale wręcz fałszywe i dezinformujące - napisano w komunikacie opublikowanym w środę na stronie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.

"Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji działa w granicach prawa, w tym Konstytucji RP, ustawy o radiofonii i telewizji oraz ustawy o opłatach abonamentowych. W kwestii regulowania zobowiązań stosuje również zapisy określone w kodeksie cywilnym i kodeksie postępowania cywilnego" - czytamy w komunikacie przesłanym PAP przez rzecznika prasowego KRRiT Teresę Brykczyńską.

Podkreślono, że "twierdzenie prof. Romanowskiego, jakoby na podstawie przywoływanego przez niego art. 213 ust. 1 Konstytucji RP +KRRiT nie ma zatem żadnych kompetencji w zakresie dokonywania oceny tego, czy minister kultury miał prawo powoływać skład rad publicznej radiofonii i telewizji oraz postawić je w stan likwidacji+ jest niezgodne prawdą".

"Ten przepis właśnie upoważnia KRRiT do działania i wskazywania naruszeń konkretnych przepisów prawa – w tym wadliwości działań ministra, nieważności decyzji i związanej z tym formy funkcjonowania jednostek publicznej radiofonii i telewizji, wreszcie zaś nieważności powołanych w celu obejścia ustawy o radiofonii i telewizji zarządców spółek w formie +likwidatorów+" - wyjaśniono.

Zwrócono uwagę, że "wbrew twierdzeniom prof. Romanowskiego statut spółki nie stanowi samodzielnej podstawy do otwarcia likwidacji". "Jest bowiem oczywiste, że treści normy hierarchicznie wyższej (gdyż ustawowej) nie mogą być podporządkowane normie hierarchicznie niższej (czyli statutowi spółki). To norma niższego rzędu powinna być ustalana z uwzględnieniem treści norm wyższego rzędu" - podkreślono w komunikacie.

Jak zaznaczono, "wskazane postanowienie statutu mogłoby znaleźć zastosowanie dopiero po zmianie prawa powszechnie obowiązującego, np. po wejściu w życie ustawy nakazującej przeprowadzenie likwidacji spółek publicznej radiofonii i telewizji". "Do tego czasu takie postanowienie statutu jest niewykonalne" - oceniono.

"Wbrew twierdzeniom prof. Romanowskiego, KRRiT nie zatrzymuje środków pochodzących z opłat abonamentowych do swojej dyspozycji, ale kieruje ich wypłatę dla każdej ze spółek do depozytu sądowego, w celu podjęcia tychże środków przez osoby uprawnione do ich reprezentacji" - wyjaśniono.

"Art. 467 kodeksu cywilnego przewiduje możliwość takiego działania każdej osobie bez wyjątku (w tym również Skarbowi Państwa) +jeżeli wskutek okoliczności, za które nie ponosi odpowiedzialności, nie wie, kto jest wierzycielem+ lub +jeżeli wierzyciel nie ma pełnej zdolności do czynności prawnych ani przedstawiciela uprawnionego do przyjęcia świadczenia+ lub +jeżeli powstał spór, kto jest wierzycielem+ lub +jeżeli z powodu innych okoliczności dotyczących osoby wierzyciela świadczenie nie może być spełnione+" - czytamy w komunikacie KRRiT.

Jak wyjaśniono, "tym samym chaos prawny i dwugłos w mediach publicznych powstały w wyniku działań Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego i związane z nim wątpliwości co do osób zarządzających sprawami spółek dają KRRiT prawo do kierowania świadczeń do depozytu sądowego celem podjęcia ich przez spółki".

"Ostatecznie, skoro jak twierdzi prof. Romanowski – Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nie ma rzekomo prawa do kwestionowania umocowania osób reprezentujących jednostki publicznej radiofonii i telewizji, to nie Krajowa Rada oceni ważność umocowania osoby zgłaszającej się po środki przekazane do depozytu sądowego, a władza sądownicza" - napisano.

Podkreślono, że "zarzut, iż KRRiT nie interesowała się od 2016 r., czyli od wyroku Trybunału Konstytucyjnego, kwestią uregulowania stanu, który został przez TK uznany za sprzeczny z konstytucją, jest całkowicie chybiony i nieuprawniony".

"Należy przypomnieć, że Ustawodawca nie przewidział inicjatywy ustawodawczej dla organu konstytucyjnego – Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji" - wyjaśniono. "Jest to więc kolejny zarzut fałszywy i dezinformujący opinię publiczną" - podkreślono w komunikacie KRRiT.

W swoim komunikacie KRRiT odniosła się do zarzutów przedstawionych przez prof. Michała Romanowskiego z Uniwersytetu Warszawskiego, adwokata z kancelarii prawnej Romanowski i Wspólnicy, w rozmowie Polską Agencją Prasową, opublikowaną 13 lutego.

W rozmowie z PAP prof. Michał Romanowski podkreślił, że "działanie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji jest całkowicie bezprawne". "Rada może działać wyłącznie na podstawie i w granicach prawa, zgodnie z art. 7 Konstytucji, czyli zasadą legalizmu, a jej kompetencje wynikają z art. 213 ust. 1 Konstytucji, czyli ma stać na straży wolności i pluralizmu jednostek publicznej radiofonii i telewizji w interesie publicznym" – wyjaśnił. "KRRiT nie ma zatem żadnych kompetencji w zakresie dokonywania oceny tego, czy minister kultury miał prawo powoływać skład rad publicznej radiofonii i telewizji oraz postawić je w stan likwidacji" – dodał.

"KRRiT pominęła również uchwałę podjętą w składzie siedmiu sędziów Sądu Najwyższego z 2013 roku, która ma moc zasady prawnej. Reguluje ona sytuację, w której istnieje spór dotyczący wpisu do rejestru i stwierdza, że do chwili prawomocnego orzeczenia sądowego uchwały Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy są ważne" – argumentował prof. Romanowski. "Ponadto w statutach jednostek publicznej radiofonii i telewizji od chwili, kiedy zostały powołane, widnieją zaakceptowane przez sąd rejestrowy postanowienia, które przewidują likwidację" – wyjaśnił.

Przypomniał, że "KRRiT nie interesowała się od 2016 r., czyli od wyroku Trybunału Konstytucyjnego, kwestią uregulowania stanu, który został przez TK uznany za sprzeczny z konstytucją". "Jedynym organem, który uzyskał kompetencje na mocy ustawy do kształtowania władz jednostek publicznej radiofonii i telewizji została wówczas Rada Mediów Narodowych" – dodał.

Prawnik odniósł się również do decyzji KRRiT dotyczącej przekazania pieniędzy pochodzących z opłat abonamentowych do depozytu sądowego. "Rozwiązanie zaproponowane przez KRRiT nie ma umocowania w prawie, ponieważ złożenie depozytu sądowego jest określone w art. 467 kodeksu cywilnego. Przepis mówi, że do depozytu sądowego składa się świadczenie na czyjąś rzecz, jeżeli nie wiemy, kto jest wierzycielem albo nie znamy adresu czy siedziby wierzyciela. W przypadku publicznej telewizji i radiofonii wszystkie potrzebne informacje znamy. Nie możemy również mówić o braku zdolności do czynności prawnych ani przedstawiciela uprawnionego do przyjęcia świadczenia" – wyjaśnił. "W mojej ocenie nie są spełnione przesłanki, aby sąd przyjął te środki do swojego depozytu. Sąd nie jest bankiem, który na życzenie dowolnej osoby przyjmuje takie świadczenia. Natomiast sam fakt takiej zapowiedzi świadczy, że KRRiT czuje się dłużnikiem w stosunku do jednostek publicznej radiofonii i telewizji" – powiedział.

"W związku z tym, tego typu działanie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji jest całkowicie bezprawne i wpisuje się w narzędzie walki politycznej. Jest to nawet jeszcze bardziej rażące niż działania KRRiT zmierzające do tego, by nie doszło do przedłużenia koncesji TVN" – podkreślił prof. Michał Romanowski.(PAP)

autor: Grzegorz Janikowski

gj/ pat/