Minister obrony Mariusz Błaszczak zadeklarował w sobotę w Spale, że w przypadku dalszych rządów Zjednoczonej Prawicy Polska w ciągu dwóch lat będzie mieć najsilniejsze wojska lądowe w Europie. "Dlatego, żeby odstraszyć agresora. Żeby pokazać, że nie opłaci się zaatakować Polski" – zaznaczył.

Szef MON był w sobotę jednym z gości XVIII Zjazdu Klubów "Gazety Polskiej" w Spale (Łódzkie).

W debacie poświęconej bezpieczeństwu narodowemu i modernizacji sił zbrojnych Błaszczak wskazał trzy filary, na których, jak ocenił, opiera się bezpieczeństwo Polski. "Budujemy tym samym nasz potencjał do odstraszania" - zaznaczył minister.

Pierwszy z nich, jak wskazał, to zwiększenie liczebności Wojska Polskiego. Jak podkreślił, liczebność armii ma znaczenie, co pokazuje wojna na Ukrainie. "Wojsko Polskie musi być liczne, żeby odstraszyć agresora" - przekonywał.

W tym kontekście szef MON zwrócił uwagę na znaczenie przyjętej w ub.r. ustawy o obronie Ojczyzny, która m.in. wprowadziła elastyczniejsze formy służby wojskowej, w tym dobrowolną zasadniczą służbę wojskową. Jak ocenił Błaszczak, przełożyło się to na widoczny wzrost zgłoszeń do wojska.

"Ten model rzeczywiście sprawdził się. W zeszłym roku mieliśmy największą liczbę powołań do wojska od czasu zniesienia zasadniczej służby wojskowej. Niemal 14 tys. osób przystąpiło do Wojska Polskiego. To jest wielki sukces i konkretny, realny wymiar patriotyzmu" - zauważył minister. Zwrócił też uwagę na wzrost wynagrodzeń w Wojsku Polskim, a także na Wojska Obrony Terytorialnej oraz programy krótkich szkoleń w formule "Trenuj z wojskiem" i "Trenuj jak żołnierz", oferujące jednodniowe i dłuższe szkolenia dla chętnych cywilów.

Drugi z filarów, o których mówił szef MON, to modernizacja techniczna WP i wyposażanie go w "najnowocześniejszy sprzęt". W tym kontekście minister wymienił m.in. czołgi Abrams oraz K2, polskiej produkcji wozy bojowe Borsuk czy koreańskie lekkie samoloty bojowe FA-50 oraz zamówione amerykańskie F-35. Błaszczak przypomniał, że na święto Wojska Polskiego 15 sierpnia zaplanowana jest defilada wojskowa w Warszawie, na której zaprezentowane zostaną te maszyny - w tym Borsuki i FA-50, które obecnie nie są jeszcze na wyposażeniu polskiej armii.

Jak poinformował Błaszczak, zadaniami jednostek wyposażonych w nowe czołgi Abrams, których do Polski ma trafić 366 sztuk, będzie zamknięcie "bramy brzeskiej", czyli – jak wyjaśnił – będą stanowić barierę dla agresora ze wschodniej strony Polski.

"Do tych Abramsów dorzucimy jeszcze Apache, czyli śmigłowce uderzeniowe. Dodatkowo wzmocnimy więc zamknięcie +bramy brzeskiej+. Na początku maja w Pentagonie rozmawiałem z moim odpowiednikiem z USA, Lloydem Austinem i doszliśmy do porozumienia ws. udostępnienia śmigłowców uderzeniowych Apache. W pierwszym etapie naszej współpracy będą to śmigłowce już używane przez armię Stanów Zjednoczonych. Pozwoli nam to na wyszkolenie naszych polskich załóg, a potem zamówione przez Polskę śmigłowce trafią na wyposażenie Wojska Polskiego" – dodał.

Poinformował również o trwających negocjacjach ws. zamówienia na 500 zestawów artylerii rakietowej Himars, rozpoczęciu wkrótce budowy fregaty Miecznik w gdyńskiej Stoczni Wojennej oraz zwrócił uwagę na sukces na wojnie na Ukrainie zestawów rakietowych polskiej produkcji - Piorunów.

Minister zaznaczył, że w przypadku dalszych rządów Zjednoczonej Prawicy po jesiennych wyborach, w ciągu dwóch lat Polska będzie mieć najsilniejsze wojska lądowe w Europie. "Przede wszystkim dlatego, żeby odstraszyć agresora. Żeby pokazać, że nie opłaci się zaatakować Polski" – zaznaczył.

"Wzmacniamy również współpracę z wojskami sojuszniczymi; ta współpraca ma olbrzymie znaczenie. Zależy nam na tym, żeby ta interoperacyjność była jak najściślejsza" - podkreślił Błaszczak, odnosząc się do trzeciego filaru bezpieczeństwa - współpracy z sojusznikami. Zwrócił uwagę na znaczenie kompatybilności procedur sprzętu używanego przez siły polskie i sojusznicze, w tym przede wszystkim amerykańskie.

Szef MON podkreślił także, że zapewnienie bezpieczeństwa Polsce to zadanie przede wszystkim polskiego wojska. "My nie powierzamy obrony Polski nikomu innemu, nie opieramy się na tym, że ktoś nas samych będzie bronił zamiast nas. Nie - to Wojsko Polskie będzie nas broniło, gdyby do takiej sytuacji doszło" – wyjaśnił.

"Wychodzimy z założenia, że lepiej finansować Wojsko Polskie, niż żeby ktoś w naszym imieniu finansował wojska okupacyjne. Lepiej finansowo wzmacniać wojsko, niż ponieść straty w ludzkim życiu. Jest to także inwestycja, która opłaci się ekonomicznie" - dodał minister obrony narodowej.(PAP)

Autorzy: Bartłomiej Pawlak, Mikołaj Małecki

bap/ mml/ mir/