Polska na czerwcowym szczycie UE poruszy kwestie migracji i relokacji. Wskaże, że konkluzje poprzednich szczytów unijnych mówiły o potrzebie politycznego konsensusu w sprawie reformy azylowo-migracyjnej, a tak się nie stało – przekazało PAP polskie źródło dyplomatyczne.

„Na posiedzeniu Rady Europejskiej odwołamy się do konkluzji szczytów unijnych m.in. z 2016 roku, 2018 roku i 2019 roku, w których jasno zapisano, że prace nad reformą migracyjno-azylowo mają być zakończone konsensusem. Miało nie być przepychania kolanem przy pomocy większości kwalifikowanej różnych rozwiązań, tylko miało być zbudowane unijne porozumienie. Tak się niestety nie stało. Wiemy, że technicznie jest to większość kwalifikowana, ale politycznie miał być wypracowany konsensus” – powiedziało PAP polskie źródło dyplomatyczne.

Obecnie trwają prace nad przygotowaniem konkluzji Rady Europejskiej. Mają znaleźć się w nich zapisy dot. migracji.

Z informacji PAP wynika, że Polska wskaże na szczycie, że obecny kierunek prac Rady w obszarze migracji i azylu, w ramach którego proponowany jest obowiązkowy mechanizm solidarności, ostatecznie sprowadza się do relokacji, która sama jest czynnikiem przyciągającym nielegalną migrację, oraz de facto kary finansowej za brak relokacji w wysokości 20 tys. euro, co podważa aspekt dobrowolnego wyboru solidarności.

W tym tygodniu Stały Przedstawiciel Polski przy UE Andrzej Sadoś poruszał po raz kolejny tę kwestię na spotkaniu ambasadorów państw członkowskich przy UE w Brukseli.

Polska uważa, że wszelkie formy solidarności w kontekście migracji nie powinny służyć jako potencjalny czynnik przyciągający nielegalną migrację, a obecne rozwiązania do tego prowadzą.

Z nieoficjalnych informacji PAP wynika, że w swoim stanowisku Warszawa ma podkreślić, że brak konsensusu ws. migracji może doprowadzić do odnowienia głębokich podziałów wewnątrz UE.

8 czerwca kraje UE przyjęły stanowisko do negocjacji pakietu migracyjno-azylowego z Parlamentem Europejskim - przy sprzeciwie Polski i Węgier. Kilka dni później Polska ogłosiła referendum w sprawie relokacji.

Stanowisko nie mówi o obowiązkowej relokacji ale "obowiązkowej solidarności". Polega ona na tym, że choć "żadne państwo członkowskie nie będzie nigdy zobowiązane do przeprowadzania relokacji", to "ustalona zostanie minimalna roczna liczba relokacji z państw członkowskich, z których większość osób wjeżdża do UE, do państw członkowskich mniej narażonych na tego rodzaju przyjazdy".

Państwa, które są krytyczne tej propozycji wskazują, że rezygnacja z relokacji oznaczać będzie konieczność zapłaty ekwiwalentu finansowego w wysokości 20 tys. euro na osobę, co de facto może być odbierana jako kara finansowa.

Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)

luo/ tebe/