Zrealizujemy wszystkie kamienie milowe z Krajowego Planu Odbudowy, czy tylko te, co do których będzie zgoda w koalicji rządzącej?
Umowa z Komisją Europejską jasno mówi, że aby można było otrzymywać kolejne transze, należy realizować poszczególne kamienie, które wypracował zespół negocjacyjny. Kamienie te wynikają też z uzgodnień z poszczególnymi resortami, bo to one zgłaszały ich propozycje.
Część z tych kamieni będzie wymagała przeprowadzenia przez parlament. Tymczasem Marek Suski z PiS na antenie RMF FM mówi: „głosowałem za KPO, ale nie za żadnymi aneksami”, i sugeruje, że nie wszystkie kamienie musimy zrealizować. I nie jest odosobniony w tej opinii, jeśli chodzi o obóz PiS.
Część dyskusji jest oparta na informacjach medialnych, które są w dużej części nieprawdziwe. Uspokajam: będziemy mogli przejść do pracy i realizowania kolejnych kamieni, w ramach których jest 48 reform i 54 inwestycje. A przelewy z Brukseli przyjdą po zrealizowaniu konkretnych wskaźników. To trochę jak z budową domu - aby otrzymać kolejną transzę od banku, w którym zaciągnięto kredyt hipoteczny, trzeba zrealizować pewien etap budowy domu. Moim zadaniem, jako ministra funduszy i polityki regionalnej, jest koordynacja realizacji kamieni milowych KPO przez poszczególne resorty.
Czy nie czekają was przy tym dyskusje w rządzie i całym politycznym zapleczu dotyczące tego, na co tak właściwie się zgodziliśmy i czy KE znów nie poszerza swoich kompetencji?
To nie jest zwiększanie kompetencji Komisji, kamienie zostały uzgodnione obustronnie.
To czemu niektórzy w rządzie dowiedzieli się, jak wygląda ostateczny kształt listy kamieni milowych w momencie jej publikacji? Zabrakło koordynacji działań?
Monitoring tych działań był i jest prowadzony na bieżąco. Przez ostatnie dwa lata prowadzony był dialog ze wszystkimi resortami co do zapisów KPO. Dyskusja może być na innej płaszczyźnie: czy zapisy KPO, zaproponowane dwa lata temu, nadal są aktualne. Część z kamieni milowych już została zrealizowana, a część jest w zupełnie innych okolicznościach geopolitycznych. Przypomnijmy, że KPO to program, który miał wzmocnić gospodarkę po pandemii. Oczywiście wyzwania związane z jej odbudową po COVID-19 są nadal aktualne i w tym celu zaplanowane reformy i inwestycje są nadal potrzebne. Wiele z nich będzie nam pomagać w poradzeniu sobie z obecnym kryzysem związanym z wojną w Ukrainie i napływem uchodźców.
Czyli czeka nas teraz etap renegocjacji treści KPO i kamieni milowych?
To, że zamknęliśmy negocjacje w sprawie KPO, jest wielkim sukcesem, bo - proszę mi wierzyć - są kraje, w których te negocjacje przebiegały bardziej burzliwie niż u nas. Teraz, na etapie realizacji KPO, jesteśmy w stałym kontakcie z Komisją. Kwestia dotycząca spełnienia poszczególnych kamieni milowych w aktualnej sytuacji to nie tylko nasz problem, ale wszystkich państw europejskich. Przykładowo Słowacy czy Czesi już sygnalizują, że potrzeby, które określili pierwotnie w KPO, w tej chwili definiują inaczej. Dziś jest wiele potrzeb związanych z wojną w Ukrainie. Część z nich zbiega się z wcześniej zgłoszonymi, jak np. liczba żłobków. Wtedy wnioskowaliśmy o dodatkowe żłobki w ramach KPO, bo chcieliśmy, aby było ich więcej, a obecnie potrzebujemy ich i dla Polaków, i dla ukraińskich dzieci, które uciekły do nas przed wojną.
A myślimy o zmianie niektórych projektów w KPO?
Prowadzimy w tej chwili przegląd projektów zgłoszonych przez poszczególne resorty. Dużą część projektów realizujemy z takim samym jak przed wojną uzasadnieniem, choć ich kontekst może być zupełnie inny. Przykładem może być dywersyfikacja energii. Przed wojną, gdy o tym mówiliśmy, chodziło o bardziej prośrodowiskowy kierunek dla polskiej energetyki. Dziś chodzi o konieczność odcięcia się od rosyjskich surowców.
Być może będziemy negocjować z KE kolejne środki z puli pożyczkowej KPO. Wiemy już, na co chcielibyśmy je wydać?
Z pewnością środki z KPO mogą służyć wsparciu uchodźców z Ukrainy. Niemniej Polska, która jest liderem pomocy udzielanej ukraińskim uchodźcom, powinna otrzymać nowe środki finansowe - nie z KPO, nie z polityki spójności, lecz z zupełnie innego funduszu. Tak było w przypadku Turcji, kiedy imigranci chcieli stamtąd wjechać do Europy. UE znalazła wtedy dodatkowe 6 mld euro dla tego kraju.
Tylko skąd miałyby pochodzić te nowe środki? Unia, jako całość, znów musiałaby zaciągnąć zobowiązania na rynkach albo trzeba byłoby pomyśleć o nowych źródłach dochodów unijnych, np. jakimś kolejnym podatku europejskim.
Można byłoby sięgnąć po fundusze europejskie, z których korzystają państwa członkowskie. To są fundusze centralne, gdzie nie ma tzw. kopert narodowych. KE ma duże pole manewru, aby część tych środków przeznaczyć na pomoc uchodźcom w Polsce.
Chodzi o takie programy jak Connecting Europe Facility, z którego finansowana jest sieć transeuropejska w zakresie transportu, energetyki i łączności?
Tak. Jest też program wspierający sektor naukowy „Horyzont Europa” czy Fundusz Solidarnościowy. To fundusz, z którego środki mogą trafiać do państw członkowskich w sytuacjach szczególnych, takich jak katastrofy naturalne.
Pula pożyczkowa z KPO mogłaby nam pomóc w dywersyfikacji źródeł energii?
Z pewnością te środki mogłyby być tak wykorzystane. Niestety mieliśmy rację, mówiąc, że Rosja nie jest krajem, z którym należy współpracować, a w tej chwili cała UE się zorientowała, że za bardzo uzależniła się od rosyjskich nośników energii. My mamy gazoport Baltic Pipe. Myślimy o tym, aby z KPO sfinansować małe elektrownie czy biogazownie. To efekt tego, że już za pierwszego rządu PiS przewidziano, że aktualny scenariusz geopolityczny może się wydarzyć. Pamiętam, jak kilka lat temu rozmawialiśmy z KE na temat gazu. Przekonywaliśmy, że przy dekarbonizacji gaz musi być paliwem przejściowym i udało się to uzyskać. Dziś ten gaz stanowi znakomity bufor przy przechodzeniu z paliwa stałego na nowocześniejsze technologie, np. wodorowe. W tym samym czasie takie państwa jak Słowacja, Czechy czy Niemcy coraz bardziej uzależniały się od dostaw z Rosji.
Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami w lipcu rząd ma złożyć pierwszy wniosek o płatność z KPO. Zdążymy zrealizować do tego czasu wszystkie kamienie milowe objęte tym wnioskiem?
Scenariusz jest dość czytelny. Po tym, jak KE zaakceptowała polski KPO, musi go przyjąć ECOFIN, czyli rada ministrów finansów państw członkowskich. Spodziewamy się, że nastąpi to 17 czerwca. Potem musimy podpisać umowę finansową i umowę pożyczki oraz wynegocjować ustalenia operacyjne z KE. Następnie będziemy mogli złożyć wniosek. Zakładamy, że będzie to możliwe w trzecim kwartale 2022 r. Będziemy wnioskować o 4,22 mld euro. Liczymy, że środki te trafią do polskiego budżetu jeszcze w tym roku.

Rzecznik rządu Piotr Müller mówił o wrześniu, ale z Brukseli płyną sygnały, że może to być dopiero grudzień lub styczeń.

Liczymy, że to będzie jeszcze w tym roku. Dla nas bardzo ważny jest temat związany z realizacją poszczególnych inwestycji. Musimy nadgonić ten rok straty związany z blokowaniem polskiego KPO na skutek ataków politycznych i działań opozycji. Oczywiście nie jest tak, że w tym czasie nic się nie działo. Poszczególne resorty przygotowywały projekty i dokumentację do nich, aby teraz można było je jak najszybciej uruchomić. Chcemy to wszystko refinansować i prefinansować, dlatego w kwestii prefinansowania rozmawiamy z Polskim Funduszem Rozwoju. Z kolei refinansowanie ma dotyczyć wydatków, które zostały już poniesione i są zgodne z KPO, to np. takie programy jak “Czyste Powietrze” czy “Maluch Plus”. Jeśli chodzi o prefinansowanie projektów, to w sumie pula potrzeb na ten rok, zgłoszona do Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej przez resorty wyniosła 4 mld zł. Wnioskujemy w tym roku o 4,2 mld euro. Nadwyżkę między zapotrzebowaniem a wnioskiem o płatność przeznaczymy na kolejne inwestycje.

Zmierzamy też część tych środków przekierować do samorządów. Cały szereg inwestycji z KPO już rusza. Po akceptacji Planu nie trzeba czekać na żadne przelewy. Rozpoczynamy inwestycje już teraz w ramach procedury prefinansowania krajowego. Wsparcie z KPO zakłada prefinansowanie krajowe. Na dalszym etapie Polska otrzyma zwrot z środków unijnych. To oznacza, że zaczynamy realizować szereg nowych inwestycji infrastrukturalnych - drogowych i kolejowych. Uruchamiamy liczne programy, m. in. kolejne edycja programu „Maluch Plus”, „Czyste Powietrze”, a także dodatkowe wsparcie dla rolnictwa. KPO to miliardy złotych, które trafią do Polski na bardzo ważne inwestycje.

Czy prefinansowanie przez PFR może być jeszcze wyższe?

Na razie mówimy o kwocie, jaka wynika z projektów zgłoszonych do nas przez poszczególne resorty.

W kontekście KPO istotne są kamienie milowe związane z likwidacją Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Sejm odrzucił część poprawek Senatu do prezydenckiej ustawy. Czy nawet bez zmian wprowadzonych przez Senat ta ustawa wypełnia ustalenia z KE?
Propozycja prezydenta Andrzeja Dudy spełniała oczekiwania Komisji i jestem przekonany, że ustawa po przejściu całej drogi legislacyjnej nadal je spełnia i KE nie będzie robiła żadnych problemów.
Jak wygląda w tej chwili stan realizacji kamieni milowych do pierwszej transzy? Wiemy, że były kłopoty z kilkoma, np. dotyczącym przejrzystości procesu legislacji w rządzie i parlamencie.
Mamy zrealizowane 20 kamieni milowych z 37 potrzebnych do złożenia wniosku, a z każdym dniem będzie ich więcej. Jeśli chodzi o zmiany zasad legislacji, to w kancelarii premiera trwają prace, które ułatwią Polakom zrozumienie, jak w naszym kraju wygląda proces stanowienia prawa.
Jest kilka kamieni milowych, które wywołują sporo emocji, np. ten dotyczący rozszerzenia opłat na nowe odcinki dróg ekspresowych.
Nie ma mowy o tym, by użytkownicy aut osobowych mieli wprowadzoną taką opłatę. Ona obejmuje tylko auta ciężarowe. Poza tym już funkcjonuje, teraz ma zostać rozszerzona na nowo wybudowane odcinki, bo trudno, aby użytkownicy aut ciężarowych ponosili tę opłatę tylko na części dróg.
A kwestia opłaty za auta o większej emisji spalin?
Tu często pojawia się nieprawdziwa informacja, że to nowy podatek od samochodów. Ale tym, którzy zgłosili ten kamień, chodziło o wsparcie elektromobilności i mniejszej emisji. I można to realizować w postaci zachęt do nabywania samochodów elektrycznych.
Jest jeszcze jedna kwestia. Z KPO wynika, że rząd zobowiązał się do ozusowania umów cywilnoprawnych od przyszłego roku, tymczasem resort pracy zapowiada, że będzie to od 2024 r. KE na to pozwoli?
Resort rodziny jest w bardzo dobrych kontaktach z Komisją i rozmawia o tej sprawie. Proszę pamiętać, że odkąd Prawo i Sprawiedliwość sprawuje władzę, to stara się uregulować te kwestie, aby Polacy, którzy ciężko pracują, byli odpowiednio traktowani i wynagradzani. Pojawiło się jeszcze jedno nieporozumienie, dotyczące wieku emerytalnego. To przecież rząd Prawa i Sprawiedliwości obniżył wiek i nie wyobrażam sobie, żeby jakikolwiek kamień milowy szedł w poprzek tej reformy.
To o co chodzi?
To kamień milowy, który opisuje możliwość dalszego funkcjonowania na rynku pracy Polaków, którzy czują się na siłach, aby dalej pracować i przekazywać swoje doświadczenie młodszym, a równocześnie chcieliby mieć wyższe świadczenie. To spowoduje, że tzw. efektywny wiek emerytalny będzie wyższy, ale nie oznacza to podniesienia ustawowej granicy przejścia na emeryturę.
A jak wygląda perspektywa napływu środków z kolejnego unijnego wieloletniego budżetu? Widzieliśmy debaty w Parlamencie Europejskim, widzimy nastroje i presję na KE, żeby wykorzystała wobec Polski mechanizm praworządności.
Rozmowy są prowadzone. Wszystko jest na bardzo dobrej drodze. Dotychczas Polska jest liderem w wykorzystywaniu funduszy unijnych. To, że dobrze inwestujemy środki unijne, potwierdzają także europejskie instytucje kontrolne i audytorskie.

Kiedy możemy liczyć na pierwsze euro z nowej wieloletniej perspektywy?

Chcielibyśmy uruchomić pieniądze z polityki spójności jeszcze w trzecim, najpóźniej w czwartym kwartale tego roku. Jesteśmy w stanie to zrobić szybko, ponieważ wiemy, jak z tych pieniędzy korzystać. Oczywiście są pewne różnice dotyczące sposobów korzystania z tych środków czy kierunków ich wykorzystania. Jeśli chodzi o nakłady na infrastrukturę, to w tej perspektywie w większym stopniu mają służyć transformacji klimatycznej. Stąd np. wyższe nakłady na koleje.

My jako resort i marszałkowie województw jesteśmy na to przygotowani. Ponad 40 proc. przyznanych nam pieniędzy zostanie wykorzystany w regionach. To ewenement w skali Unii, że w tak znacznym stopniu dzielimy się z regionami. W Czechach, na Słowacji czy Węgrzech ten system jest dużo bardziej scentralizowany. Myślę, że także dzięki rządowym środkom na inwestycje samorządowe, gminy, powiaty i województwa będą się dalej intensywnie rozwijały.

Przygotowania do wykorzystania nowej perspektywy idą jednak wolniej niż w przypadku poprzedniej. Nie obawia się pan powtórki luki inwestycyjnej, jak w 2016 roku, kiedy transfery finansowe z UE do Polski spadły z 17 mld euro w 2014 r do 10 mld euro ?

Są możliwe mechanizmy prefinansowania jak w KPO. Ponownie jesteśmy liderem inwestowania funduszy europejskich wśród 27 państw członkowskich. Już teraz jesteśmy bliscy wykorzystania 100 proc. z przyznanych nam w poprzedniej perspektywie finansowej pieniędzy. Jestem przekonany, że do ostatecznego rozliczenia będzie to 100 proc. Mam takie powiedzenie, że lepiej gorzej wykorzystać euro w Polsce niż bardzo dobrze w Hiszpanii.

A jak się pan odniesie do wątpliwych przykładów wykorzystania pieniędzy z UE. Np. NIK wskazuje, że beneficjentami kontraktów na sieci światłowodowe zostały niewielkie dopiero co założone firmy.

Każde pieniądze, które służą rozwojowi Polski i inwestycjom, są dobre. Choć nadal powinniśmy zwracać uwagę na każde inwestowane euro. W takim kontekście mógłbym się zgodzić z obserwacjami NIK, ale to był jeden z tych elementów, z których wyciągnęliśmy wnioski.

Rozmawiali Grzegorz Osiecki, Tomasz Żółciak