We wczesnej ciąży otrzymują dostęp do tabletek, przy bardziej zaawansowanej szukają pomocy najczęściej u lekarzy poza Polską. – Lekarki, które dokonują zabiegów m.in. w Holandii, Anglii, Belgii, mówią nam, że trafia dziś do nich inna grupa pacjentek. Wcześniej miały wiele kobiet w niechcianych ciążach, które nawet w oparciu o poprzednie krajowe przepisy nie mogłyby zrobić aborcji w Polsce. Teraz dominują kobiety w ciążach chcianych, dla których decyzja o ich zakończeniu jest trudna – mówi Natalia Broniarczyk z organizacji Aborcyjny Dream Team.
Tylko z ich danych wynika, że na zabiegi wyjechało 1080 osób. Ale to tylko część. Niektóre jeżdżą na własną rękę.
Historie są różne. U jednej z pacjentek stwierdzono wadę letalną. Lekarz powiedział, że nie może nic zrobić. Napisał jednak na kartce numer telefonu do organizacji. U kolejnej badania potwierdziły, że płód nie ma wykształconej główki. Ostatecznie kobieta trafiła na aborcję do Belgii w 27. tygodniu ciąży. Wykonano ją bez problemu, bo przesłanka embriopatologiczna, unieważniona przez polski TK, traktowana jest tam jako bezpośrednie zagrożenie dla życia i zdrowia matki.
Reklama
Zagraniczne placówki są gotowe na przyjmowanie polskich pacjentek – większość ma pakiety informacji po polsku lub tłumaczy. Zainteresowanie jest duże. Oto niektóre dane obejmujące okres od 22 października 2020 r.: Ciocia Basia działająca w Niemczech pomogła 378 kobietom, Abortion Network Amsterdam (ANA) z Holandii pomogła 245 osobom, też w II trymestrze (tu aborcja jest dozwolona do 22. tygodnia ciąży). Na ten cel przekazała 25 tys. zł. Przy wsparciu Abortion Support Network działającej w Anglii (możliwa aborcja do 24. tygodnia) wykonano co najmniej 460 zabiegów, a przekazane wsparcie finansowe na ten cel dla Polek wyniosło 670 tys. zł. Do biura działającego w Czechach zgłosiło się 645 osób z prośbą o pomoc, zarówno w I, jak i II trymestrze ciąży. Na pomoc wydano 41 tys. zł z funduszy zebranych podczas kampanii fundraisingowych.
Z kolei Women Help Women, międzynarodowa organizacja zapewniająca dostęp do tabletek aborcyjnych wysyłanych pocztą, odpowiedziała na ponad 80 tys. wiadomości z Polski. W ciągu 12 miesięcy ok. 18 tys. osób skorzystało z jej pomocy. Na forum Kobiet w Sieci zarejestrowało się w tym czasie ponad 2,2 tys. nowych osób; 434 kobiety przeprowadziły aborcję ze wsparciem forum.
Reklama
Część kobiet również próbuje w Polsce, nawet kiedy pierwotną przesłanką jest wada płodu, wskazując, że urodzenie martwego dziecka zagraża ich zdrowiu, a nawet życiu. Z danych zebranych przez Federację na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny wynika, że ponad 300 kobiet dokonało aborcji w polskich szpitalach z przesłanki o zagrożeniu życia i zdrowia. – We wszystkich przypadkach chodziło o zdrowie psychiczne – podkreśla Kamila Ferenc, prawniczka Federacji.
Oficjalne dane (wstępne, pełnych statystyk jeszcze nie ma) pokazują z kolei, że liczba zabiegów w Polsce została mocno ograniczona; rok po wydaniu wyroku mogła spaść nawet o 65 proc. We wcześniejszych latach z ponad tysiąca legalnych aborcji zazwyczaj tylko kilkadziesiąt dotyczyło zagrożenia życia i zdrowia matki, a z powodu gwałtu wykonywano pojedyncze zabiegi. Obie te przesłanki pozostały w prawie.
Resort zdrowia mówi DGP, że informacje na temat liczby przeprowadzonych w 2021 r. zabiegów przerwania ciąży będą nie wcześniej niż w lipcu 2022 r. A to w związku z cyklem sprawozdawczym w ramach statystyki publicznej. NFZ, który finansuje legalne zabiegi, ma dane zbiorcze dotyczące indukcji poronienia. Jak tłumaczy jeden z ordynatorów oddziału położniczego, przerwanie ciąży stanowi większość w tej grupie. – Część jednak to mogą być po prostu zabiegi po naturalnym obumarciu ciąży – wskazuje. Z tych danych wynika, że od stycznia do sierpnia tego roku takich zabiegów było mniej aż o 65 proc. Rok temu w tym samym czasie ich liczba wynosiła 980, teraz – 340. Średnio po wyroku miesięcznie jest ok. 35 indukcji poronienia, rok temu było 122.
Zdaniem posłanki PiS Barbary Bartuś, wiceprzewodniczącej komisji ustawodawczej, należałoby ścigać wszystkie organizacje pomagające przy organizowaniu aborcji za granicą. – To jest zachęcanie do przestępstwa, do zabójstwa – podkreśla. – Mamy postęp medycyny, dlatego nic mnie nie przekona, że można łagodzić przepisy, ustanawiać wyjątki. Wartością nadrzędną jest życie. Nawet jeśli dziecko umrze kilka godzin po porodzie, to bardziej humanitarnym rozwiązaniem jest je godnie pochować – tłumaczy.
Zakaz, który ogłoszono dokładnie rok temu, wszedł w życie 27 stycznia 2021 r. Trybunał Konstytucyjny badał na wniosek posłów PiS, PSL-Kukiz’15 oraz Konfederacji konstytucyjność ustawy o planowaniu rodziny w kontekście przesłanek dopuszczających przerywanie ciąży. Uznał, że przepis mówiący o przerwaniu ciąży w sytuacji, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, jest niezgodny z konstytucją.
To nie koniec. Sprawą zajął się Europejski Trybunał Praw Człowieka. Kobieta, której odmówiono aborcji dzień po publikacji wyroku TK, skarży Polskę. Zarzuca, że doszło do naruszenia zakazu nieludzkiego traktowania oraz niepraworządności. ETPC przyjął skargę i wezwał polskie władze do ustosunkowania się do niej. Zbada też, czy polski trybunał miał prawidłowy skład.
Od 22 października 2020 r. do dziś co najmniej 1080 kobiet wyjechało za granicę, by dokonać aborcji - wynika z danych organizacji Aborcja bez Granic. Rok po wydaniu przez Trybunał Konstytucyjny orzeczenia zakazującego usuwania ciąży z powodu wad płodu turystyka aborcyjna kwitnie. Dziś w jej ramach miesięcznie wyjeżdża z Polski 70–90 osób. Przed wyrokiem było to maksymalnie 20.
Komentarze(10)
Pokaż: