- Zaproponowano podział środków z KPO między samorządy a instytucje centralne w stosunku 30 : 70. My chcemy, by to było 40 : 60, tak jak w polityce spójności - mówi Aleksandra Dulkiewicz, prezydent Gdańska i członek zarządu Unii Metropolii Polskich

Samorządowcy chcą być jak Lewica?
Skąd takie podejrzenie?
W zeszłym tygodniu, w komunikacie po pierwszym posiedzeniu rządowo-samorządowego zespołu ds. KPO, czytam: „Przedstawiciele ogólnopolskich organizacji samorządowych podziękowali stronie rządowej za dotychczasowe współdziałanie w pracach nad KPO, które przyniosło wiele rozwiązań korzystnych dla samorządowych wspólnot mieszkańców, choć nie wszystkie z propozycji proponowanych przez samorządy terytorialne zostały uwzględnione”. Politykom PiS tak bardzo spodobała się treść tego komunikatu, że sami zaczęli go promować w mediach społecznościowych.
Głęboko wierzę w to, że przedstawicielom strony rządowej i samorządowej zależy na tym, by nowy, unikalny zastrzyk finansowy dla Polski był dobrze wykorzystany. I dopóki pozostajemy w dialogu, jest na to szansa. Przypomnę, że wcześniej dwukrotnie strona samorządowa odstąpiła od wydania opinii do Krajowego Planu Odbudowy...
W podobny sposób o głosowaniu ramię w ramię z PiS mówi Lewica. Samorządy w dużej mierze reprezentują środowiska, którym nie po drodze z PiS, a mimo to siadacie do stołu i negocjujecie sposób wdrażania KPO. Nie boicie się, że spotkacie się z podobnymi zarzutami co Lewica?
Samorządowcy zabierają głos w imieniu mieszkańców. Jedyną platformą rozmowy z rządem na ten temat jest Komisja Wspólna Rządu i Samorządu Terytorialnego (KWRiST) oraz roboczy zespół ds. KPO. Zapewne za jakiś czas dojdzie jeszcze Komitet Monitorujący KPO. Nie mogę mówić za wszystkich, ale ja uważam, że trzeba rozmawiać. Niedawno miałam spotkanie z marszałkiem Czarzastym, za co odsądzano mnie od czci i wiary, bo to już było po dogadaniu się Lewicy z PiS, a jeszcze przed głosowaniem w Sejmie. Czy te rozmowy do czegoś doprowadzą, tego nie wiem. Ale wiem, że brak rozmowy to ślepa uliczka. Owszem, mam zasadniczo ograniczone zaufanie do PiS. Dlatego z inicjatywy samorządowców w rozmowach z rządem na tym etapie uczestniczą też przedstawiciele organizacji pozarządowych. Obecni byli też przedstawiciele pracodawców, m.in. prezes Witucki z Lewiatana. Ale gdy słyszę ministra Budę, który mówi, że przecież rząd już usiadł do stołu, dał nam dwa razy tyle, ile wcześniej chciał dać i w związku z tym nie ma już właściwie o czym rozmawiać, to zadaję sobie pytanie o dobrą wolę i czystość intencji. Czy to ma być fundusz wyborczy PiS czy fundusz służący rozwojowi Polski? Za rozwój, za przyszłość Polski odpowiada nie tylko rząd, ale także samorządy i organizacje społeczne. KPO wymusza zmianę myślenia, Polska nie kończy się na Kancelarii Premiera.
Opozycja dała się rozegrać PiS-owi w Sejmie, Senat zgłosi poprawki, które PiS odrzuci. Polityczny środek ciężkości w sprawie KPO przesunął się w stronę samorządowców?
Próbuje mnie pan wcisnąć w wielką politykę, a ja się nie znam na Wiejskiej i jej kuluarach. Znam się na Gdańsku. Wiem, jakie projekty zgłosiliśmy do KPO. Pamiętam, że w KPO straszy się nas centralizacją szpitali powiatowych. Nikt z nas tak naprawdę nie wie, co dalej. A chciałabym wiedzieć, czy największe gdańskie projekty o wartości ponad 7,5 mld zł, a wśród nich chociażby ten dotyczący wymiany kopciuchów, będziemy mieli szansę realizacji w ramach KPO czy nie. Zasadnicze pytanie brzmi, skąd obywatele i obywatelki mają wiedzieć, o co właściwie chodzi w tym KPO? Dlaczego w Sejmie nie było pełnej prezentacji, wysłuchania, dyskusji? Wiem, że Senat przygotowuje się do rozpatrzenia ustawy ratyfikacyjnej z większym udziałem strony społecznej i środowisk naukowych. Dziś oczekujemy partnerskiego podejścia ze strony rządu. Bardzo miło, że rząd zwiększył udział samorządów w wydatkach z KPO z 17 do 31 proc. Sęk w tym, że jeśli najpierw dajesz komuś pół, a potem zwiększasz do 1, to możesz mówić, że właśnie zwiększyłeś mu o 100 proc. Tylko co z tego, jeśli to 1 ze 100.
Co samorządowcy chcą wynegocjować w sprawie ustawy wdrażającej KPO?
Na pewno trzeba przedyskutować kwestię Komitetu Monitorującego KPO. Nie wiemy do końca, jak to ciało ma wyglądać, natomiast postulujemy, by komitet podzielić na trzy części – przedstawicieli rządu, samorządu oraz przedstawicieli organizacji pracodawców, związków zawodowych. I sektora NGO. Ale kluczowa jest także rola, zadania, sposób podejmowania decyzji…
Rząd łatwo wyznaczy swoich reprezentantów, ale czy dużo bardziej niejednorodne środowiska – czyli wy i strona przedsiębiorców – nie pokłócicie się zaraz o to, kto tam zostanie oddelegowany?
Pracuje przecież Komisja Wspólna Rządu i Samorządu Terytorialnego (KWRiST), w której zasiadają osoby wybrane przez wszystkie korporacje samorządowe. Jeśli chodzi o sektor prywatny, to mamy ustawowy organ w postaci Rady Dialogu Społecznego, zrzeszający różne środowiska. Jeśli Komitet Monitorujący KPO ma działać dla dobra wspólnego, to znajdzie się sposób na wyłonienie jego przedstawicieli, nie ma co tworzyć sztucznych problemów.
Nie obawia się pani, że komitet będzie albo wydmuszką w przypadku zbyt małych kompetencji, albo hamulcowym w przypadku większych kompetencji?
To jeden z tematów do wypracowania przez zespół roboczy ds. KPO. Uważam, że jeśli intencje są czyste, nie trzeba się obawiać dialogu.
Co, poza komitetem, chcecie jeszcze wynegocjować z rządem?
Ważna jest dystrybucja środków z KPO. Rząd przedstawił podział między samorządy a instytucje centralne w stosunku 30 : 70. My chcemy, by to było 40 : 60, tak jak w polityce spójności. To uczciwa propozycja, tym bardziej że ośmiu z 16 marszałków województw jest związanych z PiS. Kompetencje, które wytworzyły się przez 17 lat w kontekście funduszy europejskich w urzędach marszałkowskich, to naprawdę duża wartość. Szkoda byłoby nie wykorzystać tego potencjału.
Samorządom nie podoba się też to, że grantów przypadnie im mniej niż pożyczek. Tyle że – jak pisaliśmy w DGP – w praktyce częściowo te pożyczki mogą funkcjonować jak granty.
Wiele tu zależy od intencji rządu, bo w swojej istocie pożyczkę w KE zaciąga rząd, pytanie, jak dalej te pieniądze będą dystrybuowane – ile będzie grantów, a ile pożyczek, komu one przypadną i na jakich zasadach. Gdy samorząd zaciąga pożyczkę, to spłaca ją z wydatków bieżących. Dziś poziom wydolności samorządów do obsługi zobowiązań jest wyśrubowany na niespotykaną dotąd skalę. Teraz dochodzą ze strony PiS zapowiedzi Nowego Ładu i podniesienia kwoty wolnej od podatku, co znów uderzy w nasze budżety. Może się okazać, że mimo miliardów dostępnych w ramach pożyczek w KPO samorządy nie będą mogły po nie sięgnąć.
Pożyczki z KPO mają być oferowane na warunkach lepszych od rynkowych, ale nie będziecie na nie skazani.
Mechanizmów pożyczkowych dla samorządów, jak chociażby z Europejskiego Banku Inwestycyjnego, jest sporo. Oczywiście to kwestia porównania ofert. Nie wiemy też, jak będzie wyglądać sytuacja finansowa samorządów po zmianach, które szykuje PiS. Jeśli rzeczywiście kwota wolna od podatku wyniesie 30 tys. zł, co Polakom się należy, bo od lat nie była podnoszona, a nie pójdą za tym jakieś rekompensaty dla samorządów, to tylko w przypadku Gdańska straty sięgną jednej trzeciej rocznych dochodów z PIT. To nawet 300 mln zł mniej w budżecie, a to przecież nasze główne źródło dochodów!
Czyli im bardziej dociśnie was Nowy Ład, tym mniej skorzystacie z KPO?
Tak można to ująć.
Co Gdańsk chce zrobić z pieniędzy w ramach KPO?
Mamy niewiele czasu na realizację projektów finansowanych z KPO, bo pieniądze muszą być rozliczone do połowy 2026 r. Dlatego musimy zgłosić projekty najbardziej zaawansowane, czyli takie, które są gotowe lub prawie gotowe, np. na etapie niezbędnej do realizacji dokumentacji.
Zgłosiliśmy projekty nowych połączeń tramwajowych: z dzielnicy Piecki-Migowo do Wrzeszcza, nazywany trasą GPW, a także w dzielnicach położonych przy plaży, pod roboczą nazwą Zielony Bulwar. Planujemy także realizację węzłów drogowych i dojazdów przy obecnej obwodnicy Trójmiasta i dopiero budowanej obwodnicy metropolitalnej. Nadal będziemy unowocześniać nasz tabor komunikacyjny, z dużym naciskiem na w pełni ekologiczne autobusy. Stawiamy także na projekty służące poprawie czystości powietrza. Pomysłów oczywiście mamy dużo więcej.
Czy zakładacie finansowanie w pełni z grantów, czy jednak choćby częściowo z pożyczek?
Zakładamy głównie finansowanie ze środków, których nie trzeba zwracać. Wymienione przeze mnie projekty są warte setki milionów złotych. Ciężko będzie realizować te wszystkie inwestycje z kredytów, nawet po bardzo preferencyjnych warunkach. Wszyscy pamiętamy pierwsze unijne budżety, które pozwalały finansować inwestycje w Polsce głównie z pieniędzy europejskich. A dzisiaj przed nami de facto znowu podział unijnych środków, ale tym razem, zgodnie z propozycją rządu Mateusza Morawieckiego, mamy je otrzymać w postaci pożyczek, które trzeba będzie kiedyś zwrócić. To jest zupełnie inny model finansowania, mniej atrakcyjny dla mieszkańców naszych małych i dużych gmin i miast. Bo to przecież mieszkańcy, ze swoich podatków, składają się na samorządowy budżet. Jeżeli będziemy musieli wyłożyć więcej pieniędzy na inwestycje, to zrobi się mniej funduszy na inne zadania. To dosyć prosta matematyka.
KPO wysłano do Brukseli bez formalnej opinii KWRiST. Czy to może być powód dla KE, by zawrócić dokument do Polski?
Przedstawiciele Komisji Europejskiej, np. z Dyrekcji Generalnej ds. Polityki Regionalnej i Miejskiej, pytają nas o różne rzeczy i będziemy z nimi rozmawiać. Nie chcę siać strachu, ale pamiętajmy, że określone kompetencje ma Komisja, Rada i Parlament Europejski i te instytucje też mogą mieć niebawem pytania do rządu w sprawie KPO.
Będziecie namawiać KE, by jednak wprowadzić jakieś zmiany w KPO?
W naszej opinii sposób, w jaki dokument został przygotowany na gruncie krajowym, nie służy realizacji celów, jakie obrano przy europejskim planie odbudowy i zwiększania odporności. ©℗