Zakaz organizowania elekcji może zostać wydłużony o tydzień lub dwa ‒ ustalił DGP. To oznacza, że blisko setka zaległych wyborów może się odbyć w drugiej połowie maja. Jest też możliwość przesunięcia ważnego dla całej sceny politycznej głosowania w Rzeszowie.

W związku z opinią głównego inspektora sanitarnego (GIS) do końca kwietnia nie powinno się organizować żadnych przedterminowych wyborów, wyborów uzupełniających oraz referendów lokalnych. Liczba odsuniętych w czasie akcji wyborczych rośnie ‒ dziś jest ich już 97. Kolejnych dziewięć jest zarządzonych na 9 maja (w tej grupie są wybory w Rzeszowie) oraz kilkanaście zarządzonych na 16 i 23 maja.
Wkrótce powinniśmy poznać decyzję co dalej. ‒ Jeśli nie w tym tygodniu, to najpóźniej w przyszłym, bo Krajowe Biuro Wyborcze musi z wyprzedzeniem się dowiedzieć, czy zacząć drukować karty do głosowania i jaką datę na nich nanieść ‒ tłumaczy jeden z rozmówców.
MSWiA wydaje rozporządzenia o konieczności odsunięcia głosowania w danej gminie w oparciu o rekomendacje GIS, który do tej pory konsekwentnie odradzał przeprowadzania lokalnych wyborów i referendów – dlatego wciąż przedłużano termin „zawieszenia lokalnej demokracji”.
Z naszych nieoficjalnych ustaleń wynika, że wkrótce może dojść do przełomu w tej kwestii. ‒ Być może rekomendacja GIS pójdzie w kierunku przedłużenia wyborczego lockdownu o tydzień lub dwa tygodnie ‒ twierdzi osoba zorientowana w sprawie.
To oznaczałoby bliską perspektywę odblokowania zaległych wyborów samorządowych w trakcie kadencji, a konkretnie w drugiej połowie maja. 30 kwietnia 2021 r., do którego obowiązuje zakaz, przypada w piątek, a jako że 2 maja wypada pomiędzy świętem 1 i 3 maja, w ocenie PKW wybory powinny być zorganizowane najwcześniej 9 maja 2021 r. Pytanie tylko, czy robić je wszystkie naraz, czy tylko w tych miejscach, gdzie będzie to najbezpieczniejsze w związku z sytuacją epidemiczną (zwłaszcza że czeka nas powrót do regionalizacji obostrzeń).
Oficjalnie GIS twierdzi, że decyzje nie zapadły. – Trwają konsultacje – mówi Jan Bondar, rzecznik GIS.
Przesunięcie odblokowania wyborów ma uzasadnienie epidemiczne. Już teraz liczba zakażeń spada, a jak wynika z prognoz Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Uniwersytetu Warszawskiego, spadek będzie relatywnie szybki. Wczoraj było 13,9 tys. ujawnionych przypadków. Zgodnie z prognozą ICM 9 maja może być od 5,9 tys. do nawet 1,7 tys., ale odczekanie kolejnych dwóch tygodni dawałoby szansę, że liczba nowych przypadków spadnie między 2,8 tys. a 511.
‒ Być może dojdziemy do punktu, w którym liczba zakażeń będzie taka, jak rok temu, gdy organizowaliśmy wybory prezydenckie ‒ zastanawia się urzędnik zaangażowanych w organizację elekcji. Wówczas pod koniec czerwca było od 200 do 300 przypadków dziennie. To szacunki ogólnopolskie, a wiele będzie zależało od tego, co się dzieje w regionach. Na razie Podkarpackie należy do tych nielicznych, w których sytuacja jest dużo lepsza niż w reszcie kraju: średnia siedmiodniowa potwierdzonych przypadków COVID-19 na 100 tys. mieszkańców wynosi 22,3. To najlepszy wynik po Podlasiu. Dlatego ten region jest brany pod uwagę jako jeden z pierwszych, od których może zacząć się polityka luzowania obostrzeń.
– Toczy się dyskusja, nie ma jeszcze podjętej decyzji – mówił wczoraj minister zdrowia Adam Niedzielski pytany o możliwość przesunięcia wyborów w stolicy Podkarpacia.
Jednak chodzi też o kwestie polityczne. ‒ Źle by wyglądało, gdyby PiS chciał odblokować wszystkie elekcje, bo zbliżają się ważne dla niego wybory na prezydenta Rzeszowa. Dlatego przesunięcie ich o tydzień czy dwa pozwoli zachować pozory ‒ ocenia jeden z naszych rozmówców.
Opozycja z kolei obawia się, że PiS będzie tak manewrować terminem, aby był korzystny dla jego kandydatki.
Zdaniem socjologa polityki dr hab. Jarosława Flisa trudno przewidzieć, jak epidemia wpłynie na głosowanie w tak dużym mieście. Może wywołać dwie przeciwstawne reakcje. ‒ Część wyborców obawiających się epidemii nie pofatyguje się do urn, z kolei inni, znudzeni siedzeniem w domu i rozpierani energią, mogą to potraktować jako pretekst do dodatkowej aktywności ‒ mówi ekspert i dodaje, że jeśli odłoży się na bok kwestie epidemii, to dotychczasowe doświadczenie pokazywało, że w tego typu elekcjach bardziej czuł się zmobilizowany elektorat opozycji: traktuje je jako okazję do powetowania porażki w poprzednich głosowaniach.
Wybory w Rzeszowie są ważnym poligonem dla wszystkich sił politycznych. Po jednej stronie mamy bowiem wspólnego kandydata opozycji (lokalnego działacza Konrada Fijołka), a z drugiej bratobójczą walkę na prawicy (głównie na linii Marcin Warchoł z Solidarnej Polski vs Ewa Leniart, wojewoda związana z PiS). ‒ W pierwszych godzinach od ogłoszenia startu Warchoła jego poparcie rozważał Jarosław Kaczyński, ale został namówiony przez współpracowników, by wystawić własnego kandydata. Teraz oczekuje efektów. Jeśli do drugiej tury Leniart nie wejdzie, będzie to prestiżowa porażka. Jeśli wygra, będzie to duże wzmocnienie dla partii rządzącej ‒ ocenia osoba z otoczenia Jarosława Kaczyńskiego.