Grzegorz Napieralski, lider SLD, nie chce mierzyć się z premierem na siłę w nogach (odmówił wspólnego biegania po Łazienkach), wyzywa go jednak na pojedynek w debacie. Taka debata powinna dotyczyć najważniejszych problemów Polski, ze szczególnym uwzględnieniem tych, które dotyczą ludzi młodych.
W przedwyborczych targetach partyjnych młodzież zapewne zajmie ważne miejsce, bo to spora grupa wyborców, mogąca zdecydować o tym, kto obejmie władzę. Na razie jednak koalicja rządząca nie ma w tej sprawie nic do powiedzenia. Co gorsze – niewiele ma też opozycja. Zauważa jedynie rosnące bezrobocie młodych, wini za to rząd i nie przedstawia żadnych własnych recept. Nawet SLD, który zaczyna pokazywać swój program, wydaje się uznawać, że najważniejszym i jedynym problemem są związki partnerskie. To od nich zaczął dyskusję nad tym, co należy w kraju zrobić. O prawa dla związków partnerskich będzie więc zabiegać przede wszystkim.
Jeśli do wyborów (a przede wszystkim po nich) politycy nie potraktują problemów młodych na serio, mogą dostać od tej grupy żółtą kartkę. Nie tylko rząd obecny, ale wszystkie poprzednie w minionym dwudziestoleciu (SLD rządził dwa razy) dość marnie urządziły kraj przyszłym pokoleniom. Tańce i panienki w kampanii wyborczej mogą już nie wystarczyć do zdobycia popularności. Młodzi coraz wyraźniej zdają sobie sprawę z tego, dlaczego ich start w życie jest taki trudny. I że światowy kryzys wcale nie jest jedynym winnym rosnącego bezrobocia absolwentów wyższych uczelni. Mało pocieszające jest też to, że podobne problemy mają wszystkie kraje naszego regionu, a więc także Czechy, Słowacja, Litwa i Łotwa. Studentów z tych właśnie krajów objęła badaniem firma doradcza Deloitte, a płynące z niego wnioski są alarmujące. Partie, które ich nie analizują, nie powinny w ogóle sięgać po władzę.
W Polsce aż 60 proc. badanych uważa, że uczelnie wyższe fatalnie przygotowują ich do przyszłych obowiązków zawodowych. Gorzej jest tylko na Litwie – podobną ocenę wyraża 63 proc. Najlepiej, co nie znaczy dobrze, jest w Czechach – złą opinię podziela 41 proc., na Łotwie 42 proc. Studenci najwyższych roczników oraz absolwenci oczekują też od uczelni, że przygotują ich do samego procesu poszukiwania pierwszej pracy. Najgorzej jest z tym na Litwie – z tego zadania nie wywiązuje się aż 81 proc. uczelni, na Słowacji – 79 proc. Niewiele lepiej u nas – 71 proc. szkół wyższych nie uczy szukać pierwszej pracy, podobnie w Czechach i na Łotwie – 70 proc. W Polsce połowa maturzystów idzie na studia, jednak dla ich szans na przyszłe życie zawodowe ma to niewielkie znaczenie. Dyplom, który uzyskują po kilku latach nauki, niewiele jest bowiem wart na rynku pracy. Stąd pogoń młodych za różnego rodzaju praktykami i stażami, na których próbują zdobyć konieczne doświadczenie. To jego, bardziej nawet niż dyplomu, oczekują dziś pracodawcy. Aż 81 proc. Polaków uważa jednak, że oferta praktyk jest zdecydowania za mała. Inni też na to narzekają.
Choć młodzi bardzo krytycznie oceniają przydatność swoich dyplomów dla przyszłej pracy, to nie wyciągają z tego wniosków. Ich oczekiwania finansowe są wygórowane. Najwięcej oczekują Czesi i Słowacy – około 3380 zł miesięcznie. Niewiele mniej Polacy – 2998 zł. Najbardziej powściągliwi są Litwini – 2076 zł. Zderzenie z rzeczywistością finansową jest niezwykle bolesne. Absolwenci wyższych uczelni w pierwszym roku pierwszej pracy liczyć mogą na płacę minimalną, czyli 2,7 razy mniej, niż oczekiwali.
Rozjechanie się oczekiwań z rzeczywistością jest powodem gotowości przeprowadzenia się za dobrą pracą do innego miasta (69 proc. Polaków) albo nawet do innego kraju – 59 proc. Polaków, 60 proc. Litwinów, 61 proc. Czechów i aż 69 proc. Słowaków i Łotyszy. Niezdolność polityków do rozwiązywania problemów młodych spowoduje, że wkrótce największy będziemy mieć problem ze starymi – kto ich utrzyma?