86-letni Tuczapski to drugi podsądny - po gen. Wojciechu Jaruzelskim - który nie przyznał się do zarzutów i składa wyjaśnienia. Tego dnia przed sądem zaczną się zapewne wyjaśnienia któregoś z pozostałych podsądnych.
W kwietniu 2007 r. pion śledczy IPN w Katowicach skierował akt oskarżenia wobec 9 osób - członków władz PRL, utworzonej w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego oraz Rady Państwa PRL (która formalnie wprowadziła stan wojenny). Główni oskarżeni to: 85-letni Jaruzelski, 83-letni Czesław Kiszczak, b. szef MSW (który nie stawia się na rozprawy zasłaniając się złym zdrowiem) oraz 81-letni Stanisław Kania, b. I sekretarz KC PZPR.
12 września br. ruszył proces siedmiu już tylko osób, którzy nie przyznają się do zarzutów udziału w "związku przestępczym o charakterze zbrojnym mającym na celu popełnianie przestępstw". Twierdzą, że nie popełnili przestępstwa, bo działali w stanie wyższej konieczności wobec groźby sowieckiej interwencji. W grudniu 1981 r. nie było groźby takiej interwencji, a państwa Układu Warszawskiego uznały, że sprawa leży w wyłącznej gestii władz PRL - replikuje pion śledczy IPN.
Jaruzelski: stan wojenny był mniejszym złem
Jaruzelski powtarzał, że stan wojenny był "mniejszym złem", bo "uratował Polskę przed wielowymiarową katastrofą". Na kilku rozprawach szeroko omawiał argumenty, które - według niego - uzasadniały jego wprowadzenie.
We wtorek po raz kolejny w sądzie nie stawił się Kiszczak; jego nieobecność sąd ponownie uznał za nieusprawiedliwioną i postanowił prowadzić proces pod jego nieobecność. Ostatnio lekarze uznali, że choć zdrowie Kiszczaka pogorszyło się, to może brać udział w rozprawach, ale tylko dwie godziny dziennie, powinien zeznawać na siedząco i musi mieć możliwość zażywania leków podczas rozprawy.
Kania nie przyznaje się do zarzutów IPN udziału w związku przestępczym
Były I sekretarz KC PZPR Stanisław Kania to trzeci oskarżony w związku z wprowadzeniem w 1981 r. stanu wojennego, który nie przyznał się w sądzie do zarzutów IPN udziału w związku przestępczym, za co grozi do pięciu lat więzienia.
81-letni Kania, który dziś zaczął składanie wyjaśnień przed Sądem Okręgowym w Warszawie, powiedział, że postawiono mu ciężkie zarzuty, które są bezpodstawne.
IPN zarzucił Kani, że w marcu 1981 r. jako I sekretarz podpisał dokument zatytułowany "Myśl przewodnia stanu wojennego" oraz wytyczne o działaniach administracji państwowej w warunkach stanu wojennego. On sam mówił, że odszedł z funkcji w PZPR w październiku 1981 r. i że czym innym było przygotowywanie działań na wypadek stanu wojennego, a czym innym jego wprowadzenie.
I sekretarzem KC PZPR Kania został 6 września 1980 r., w miejsce Edwarda Gierka, usuniętego po Sierpniu 1980 r. W październiku 1981 r. na tej funkcji zastąpił go gen. Wojciech Jaruzelski.
Kania: związek przestępczy nigdy nie istniał
Żaden związek przestępczy nigdy nie istniał. To twór wirtualny, stworzony przez IPN na polityczne zapotrzebowanie - mówił przed Stanisław Kania.
Przed Sądem Okręgowym w Warszawie Kania oświadczył, że zarzut udziału w związku przestępczym o charakterze zbrojnym, mającym na celu popełnianie przestępstw, nie jest poparty żadnymi dowodami. "To zupełna pustka dowodowa, swoista czarna dziura" - dodał.
W swoich wyjaśnieniach Kania podkreślał, że nigdy nie stawiał sobie za cel likwidacji "Solidarności", jak twierdzi IPN. Dodał, że celem jego działań była przede wszystkim ochrona Polski przed "grozą interwencji z zewnątrz".
Oskarżony zapewniał, że przygotowywanie stanu wojennego nie wynikało z zamiaru jego wprowadzenia. "Liczyliśmy się z taką ewentualnością. Czyniłem jednak wszystko, by go nie wprowadzać" - oświadczył.
Kania podkreślał, że prace nad stanem wojennym trwały jeszcze przed marcem 1981 r., który jest graniczną datą stawianych mu zarzutów.
Do 5 grudnia Sąd Okręgowy w Warszawie odroczył proces siedmiorga oskarżonych w związku z wprowadzeniem stanu wojennego w Polsce.
Tego dnia wyjaśnienia ma kontynuować były I sekretarz KC PZPR Stanisław Kania.
Sąd wyznaczył kolejne terminy rozpraw - w styczniu 2009 roku będą dwie, a w lutym - cztery.