- Starsi ludzie są przyzwyczajeni do traktowania wizyt u lekarza co dwa tygodnie jako rozrywki – podsumowała Joanna Mucha w wywiadzie dla gazetki PO, cytowanej i komentowanej przez dziennik „Fakt”.

Jeszcze ostrzej posłanka Platformy Obywatelskiej widzi limity na zabiegi jakie dyrektorzy szpitali podpisują w ramach kontraktów z NFZ. Zdaniem Muchy, kiedy szpital nie może wyrobić limitu zwozi ludzi z domów spokojnej starości. - Tam właściwie każdy kwalifikuje się na operacje biodra. Tylko jaki jest sens wykonywania takiej operacji u 85-latka, który nie chodzi i nie będzie chodzić, bo się nie zrehabilituje – mówi posłanka PO.

Rozmowa z posłanką, pracującą w sejmowej komisji zdrowia, jaka ukazała się w periodyku PO, w całości poświęcona jest tematowi polskiej służby zdrowia. Mucha mówi także o rozwiązaniach przyjętych w innych państwach. M.in. o systemie singapurskim.

Jak tłumaczy posłanka, każda z osób ma w takim systemie swoje własne konto ubezpieczeniowe i określony limit rocznych wpłat. Jeśli ktoś zaoszczędzi i nie „wychoruje“ swoich pieniędzy, może w kolejnym roku nie płacić składek na swoje konto. - To sprawia, że każdy pacjent bierze odpowiedzialność za swoje zdrowie – podkreśla Mucha.

Na pytanie dlaczego takiego systemu nie chcą Polacy, Mucha odpowiada, że jej zdaniem nie da się go wprowadzić w naszym kraju. W tym miejscu pada też kontrowersyjny pogląd posłanki. - On ma bardzo wiele wrażliwych miejsc. Np. starsi ludzie przyzwyczajeni do traktowania wizyty u lekarza co dwa tygodnie jako rozrywki – stwierdza posłanka.