Czesi wybrali oszczędności zamiast kosztownego państwa socjalnego. Choć to socjaldemokracja wygrała piątkowo-sobotnie wybory parlamentarne, rząd prawdopodobnie stworzy centroprawica.
ODS i jej koalicjanci już zapowiedzieli, że zrobią wszystko, by w Czechach nie doszło do kryzysu w stylu greckim.
Rządząca do tej pory Czeska Partia Socjalemokratyczna zdobyła najwięcej, bo 22 proc. głosów, ale to nie wystarczy, by mogła rządzić. Koalicję stworzą ODS wraz z dwiema małymi partiami prawicowymi – TOP 09 i ugrupowaniem o nazwie Sprawy Publiczne (VV). Mają one razem 118 mandatów w 200-osobowej Izbie Poselskiej, co oznacza najbardziej stabilną większość od czasu rozpadu Czechosłowacji.
A to będzie potrzebne, bo rząd zamierza wprowadzić ostry plan oszczędnościowy. – To dobra wiadomość dla Czech, że odpowiedzialność zwyciężyła nad populizmem. Pozwoli to Czechom na uniknięcie powtórki greckiego scenariusza – powiedział Petr Neczas, lider ODS, a tym samym kandydat na szefa rządu.

Lepiej zapobiegać niż leczyć

Czesi, wybierając odpowiedzialność zamiast populizmu, uznali, że lepiej zapobiegać, niż leczyć, bo ich finanse publiczne są w relatywnie niezłym stanie. Deficyt budżetowy wprawdzie sięga blisko 6 proc. PKB, czyli prawie dwukrotnie przekracza dopuszczalny limit, ale to i tak znacznie mniej niż w przypadku Grecji, Irlandii czy Wielkiej Brytanii, gdzie jest on dwucyfrowy. Z kolei czeski dług publiczny to zaledwie 35 proc. PKB – dwukrotnie mniej niż unijna średnia.

Zwycięzcy są zdeterminowani

Nie zmienia to faktu, że nowy rząd zamierza ostro się zabrać za oszczędności. Cięcia wydatków budżetowych zapowiadały w kampanii wszystkie trzy prawicowe partie.
– Będzie to rząd o dość wyraźnym prawicowym programie, który chce szukać oszczędności budżetowych – mówi czeski politolog Jirzi Pehe.
– Wyglądają na bardzo zdeterminowanych do tego, by redukować deficyt – mówi Reutersowi Daniel Hewitt, analityk z banku Barclays.
ODS, która będzie trzonem koalicji rządowej, zapowiadała w kampanii zmniejszenie deficytu do wymaganych 3 proc. PKB do 2012 r., a także reformę systemu emerytalnego i zdrowotnego. Ta pierwsza zakłada między innymi częściową prywatyzację, tak żeby odciążyć budżet państwa. Obcięte mają zostać też świadczenia wypłacane przez państwo, a rząd zamierza sprywatyzować wszystkie ważniejsze przedsiębiorstwa, które jeszcze są w jego rękach.

Populizm nie przeszedł

Dla porównania, socjaldemokraci obiecywali bonusy dla emerytów i zwiększenie liczby świadczeń medycznych, a zamierzali to sfinansować dywidendą z państwowej firmy energetycznej CzEZ AS. Na dodatek zamierzali podnieść podatek dochodowy dla najbogatszych, a w sprawie redukcji deficytu mówili, że zbyt szybkie cięcia mogą zdusić wciąż słaby wzrost gospodarczy.
Ale ekonomiści odetchnęli z ulgą, że obietnice byłego już premiera Jirziego Paroubka nie zostaną zrealizowane. – Deklaracje cięć budżetowych bez zapowiedzi podnoszenia podatków są atrakcyjne dla rynków. Jeśli prawicowa koalicja zostanie sformowana, rynki powinny przyjąć ją pozytywnie – mówi Bloombergowi Michal Brożka, analityk czeskiego oddziału Raiffeisena.