Lech Wałęsa przyjechał na konferencję zorganizowaną w Gdańsku z okazji 20-lecia obrad Okrągłego Stołu. Zebrani powitali b. prezydenta brawami.

Wałęsa zapowiadał wcześniej, że nie będzie uczestniczył w żadnych rocznicowych uroczystościach dopóki organy państwa nie wyjaśnią stawianych mu zarzutów m.in. o agenturalną przeszłość.

Aby nakłonić Wałęsę do udziału w konferencji, przed jej rozpoczęciem do biura b. prezydenta w Gdańsku udali się: jeden z organizatorów strajku w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 r. Jerzy Borowczak oraz o. Maciej Zięba - dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności, które jest organizatorem gdańskiej konferencji.

Podczas przemówienia otwierającego konferencję Wałęsa wyjaśnił, że zmienił zdanie w sprawie udziału w konferencji głównie pod wpływem Borowczaka.

"Zaczął do mnie mówić "będę przed tobą klękał jak w kościele, musisz być". Poza tym, to Jurek zaczął Sierpień'80, nie ja. On pociągnął strajk, który ja potem przejąłem" - mówił.

B. prezydent dodał, że zdecydował się przyjechać na konferencję również pod wpływem nauk rekolekcyjnych, które mówią, że "należy uczyć się wybaczać, rozumieć, a nie upierać się".

W wypowiedzi dla dziennikarzy Wałęsa podkreślił zarazem, że udział we wtorkowej konferencji to jednak "jeden, jedyny wyjątek".

Paczkowski jako "członek cechu historyków" przeprosił Wałęsę

Przed rozpoczęciem referatu wprowadzającego do konferencji prof. Andrzej Paczkowski - jak podkreślił - jako "członek cechu historyków" - przeprosił Wałęsę. "Chcę przeprosić pana za to, co niektórzy wyprawiają, jak nie rozumieją siebie samych, jak chętnie kłamią i poddają się manipulacji. Bardzo przepraszam" - powiedział Paczkowski.

Na briefingu prasowym przed rozpoczęciem wtorkowej konferencji, b. premier Tadeusz Mazowiecki nazwał "stronnictwem trucicieli" ludzi wysuwających zarzuty zarówno pod adresem Wałęsy, jak i innych działaczy opozycji z czasów PRL - m.in. pod adresem ks. Henryka Jankowskiego czy Waldemara Chrostowskiego - kierowcy ks. Jerzego Popiełuszki.

"Oni uważają, że wszystko można, że każdego można ochlapać" - mówił b. premier. Z dalszych wypowiedzi Mazowieckiego wynikało, że ma on na myśli przede wszystkim pracowników IPN.

B. premier podał tu m.in. przykład związany z kierowcą ks. Popiełuszki. "Jeśli IPN milczy wtedy, gdy Chrostowski jest szargany, że był agentem, a IPN wie, że on nie był agentem, to jak to oceniać moralnie?" - pytał Mazowiecki.



Wspomniał też o ks. Jankowskim, o którym w publikacji IPN pt. "Aparat represji wobec księdza Jerzego Popiełuszki 1982-1984" napisano, że został uznany przez SB za osobowe źródło informacji.

"Nie był agentem, ale był - był, a nie był. Tego typu metody stosowane przez instytucję, która jest powołana do szczególnej rzetelności, są obrzydliwe" - stwierdził b. premier.

Ze zdaniem Mazowieckiego zgodził się obecny także na konferencji w Gdańsku b. prezydent Aleksander Kwaśniewski. "Jest mi tym bardziej przykro, że to ja podpisałem ustawę o powołaniu IPN" - stwierdził Kwaśniewski.

"Wielka szkoda, że instytucja, która powinna stać na straży prawdy (..), staje się częścią frontu nieprawdy" - powiedział Kwaśniewski dodając, że IPN nie można nazwać Instytutem Pamięci, ale "instytutem kłamstwa narodowego".