Gdy czytam o przestępstwach, dokonywanych przez duchownych, o których przez lata milczano, tylko mogę próbować wyobrazić sobie ogrom cierpienia pokrzywdzonych - mówi Błażej Kmieciak, przewodniczący Państwowej Komisji ds. Pedofilii.
Gdy czytam o przestępstwach, dokonywanych przez duchownych, o których przez lata milczano, tylko mogę próbować wyobrazić sobie ogrom cierpienia pokrzywdzonych - mówi Błażej Kmieciak, przewodniczący Państwowej Komisji ds. Pedofilii.
Ledwo komisja zaczęła działanie, a już jest pierwsze zgłoszenie dotyczące sprawy molestowania chłopców przez księdza diecezji tarnowskiej. Złożył je ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Jak twierdzi, ówczesny biskup tarnowski, a dziś arcybiskup metropolita katowicki, „zatuszował sprawę, a sprawcę wysłał na Ukrainę, gdzie dokonał on kolejnych molestowań dzieci”.
Trafiło do nas już kilka spraw pierwszego dnia po uruchomieniu takiej możliwości. Z całej Polski spływają kolejne. Prawdę mówiąc, wszyscy w komisji spodziewaliśmy się, że od razu będziemy mieli dużo pracy.
Kogo dotyczą te zgłoszenia?
Nie mogę podawać szczegółów, ale nie chodzi tylko o duchownych. Również o krzywdzenie małoletnich przez osoby najbliższe.
Co teraz dzieje się z tymi sprawami?
Są badane pod kątem formalnym, czy spełniają wymogi ustawowe. Muszą zawierać: imię i nazwisko zgłaszającego, ofiary i sprawcy, opis okoliczności. Te dane są niezbędne. Zgłoszenie zbyt ogólne ogranicza radykalnie możliwości działania. Bo, w zależności od sprawy, możemy np. zgłosić organom ścigania prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa, albo – jeśli postępowanie już trwa – przystąpić do niego jako oskarżyciel posiłkowy. Możemy też je monitorować.
Jak będzie ze zgłoszeniem dotyczącym arcybiskupa Archidiecezji Katowickiej, Wiktora Skworca?
Muszę powołać się na tajemnicę służbową. Doniesienie w podobnych sprawach mają charakter medialny, wiele informacji już opublikowano. Analizując każdą sprawę, musimy jako komisja zachować ostrożność procesową.
Komisja ma możliwość prowadzenia spraw, które uległy przedawnieniu, nadając tok postępowaniom wyjaśniającym.
Wchodzimy w kooperację z prokuraturą, która na mocy ustawy o komisji będzie kierowała do nas sprawy przedawnione. Te, którymi nie mogła zająć się sama ze względu na przesłanki kodeksowe, czyli właśnie upływ czasu. My mamy możliwość powołania biegłych. Jeśli uznamy, że doszło w konkretnej przedawnionej sprawie do przestępstwa pedofilii, wydajemy postanowienie o wpisie takiej osoby do Rejestru Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym. Wcześniej taka osoba jest informowana o naszym zamiarze i może odwołać się do sądu cywilnego, który analizuje zasadność naszej decyzji.
To jest realna kara, jaką może nałożyć komisja na sprawcę czynu, który się przedawnił?
Nie chcę używać słowa „kara”, bo nie działamy w trybie k.p.k. czy k.k., tylko na mocy ustawy o państwowej komisji. Trafniejsze jest określenie „sankcja”, o charakterze prawno-społecznym. Gdy słuchałem ofiar w filmie braci Sekielskich, czułem ogrom niesprawiedliwości. Analiza przypadku przedawnienia prowadząca do wpisania sprawcy do rejestru jest po to, by przywrócić poczucie sprawiedliwości ofiarom. To kwestia ich godności. I przekonania, że żadna ze spraw nie umrze więcej nienaturalną śmiercią.
Komisję można zawiadamiać nie tylko o podejrzeniu popełnienia przestępstwa pedofilii, lecz także o tym, że jakieś osoby lub instytucje miały informacje o przestępstwie, ale nie podjęły działań albo starały się to ukryć.
Wszystko po to, by osoba pokrzywdzona poczuła się zaopiekowana. Jak dostrzeżemy, że organ państwowy popełnił błąd, będziemy informować organ nadzorczy. To dotyczy również związków wyznaniowych.
Co jeśli komisja uzna, że to policja, prokuratura czy sąd nie podjęły działań?
Na tym polega instytucja ombudsmana, rzecznika praw, w którego rolę komisja jako organ kolegialny de facto wchodzi, będąc niezależną instytucją, która kontroluje i pokazuje pozytywne i negatywne decyzje organów państwowych. W ustawie o komisji są rozwiązania znane z polskiego porządku prawnego dotyczące rzeczników praw obywatelskich, dziecka, praw pacjenta. Jeśli błąd popełniła komenda powiatowa, prokuratura rejonowa nie przesłuchała świadków, nie przeanalizowała dostatecznie dowodów, co doprowadziło do szkody, poinformujemy instytucje nadzorcze. Nie będą to miłe sytuacje, ale komisja nie ma być „miła”, tylko skuteczna.
Czy komisja będzie zajmowała się też analizą prawa pod kątem zmian w przepisach?
Tak. Mamy już konkretne refleksje. Choćby na temat samej ustawy o komisji. Na pewno formuła „zaproszenia” na nasze posiedzenie jest zbyt słaba. W toku postępowania może nie wywołać na potencjalnym sprawcy odpowiedniego wrażenia. Prowadzić będziemy w końcu postępowania o charakterze quasi-sądowym. Osobna jest kwestia przedawnienia przestępstw o charakterze seksualnym. Obecnie granicą jest osiągnięcie przez ofiarę 30. roku życia. Będziemy analizować, czy to wystarczające rozwiązanie. Raport, który komisja jest zobligowana ustawą przedłożyć do połowy przyszłego roku, nie będzie więc miał charakteru wyłącznie faktograficzno-historycznego. Będzie opierał się na analizie zgłoszonych do nas spraw. W tym także – konstrukcji instytucji przedawnienia, co powinno być ważne dla ustawodawcy.
Marta Titaniec i ks. Grzegorz Strzelczyk z Fundacji Świętego Józefa mówili mi, że nacisk opinii publicznej jest niezbędny, bo to dzięki niemu m.in. udało się wygospodarować pieniądze na działania fundacji. Czy tak jest i w przypadku komisji?
Zgadzam się, że nacisk opinii jest niezbędny: informacje prezentowane publicznie, jednoznaczne wskazywanie, że przestępstwo pedofilii jest złem niepodlegającym dyskusji bez względu na to, kto jest sprawcą. Dlatego będziemy regularnie informować o naszych działaniach. Gdy czytam o przestępstwach z przeszłości, dokonywanych przez np. duchownych, o których przez lata milczano, to tylko mogę próbować wyobrazić sobie ogrom cierpienia ofiar. Nacisk społeczny jest po to, by jak najwięcej osób spróbowało sobie to piekło wyobrazić. Powiem więcej: jeśli sprawcą jest właśnie duchowny należący do zakonu czy diecezji, który pozostawał bezkarny, to nacisk jest dziś bezcenny. Zwłaszcza gdy jest wywierany na instytucję tak specyficzną i hierarchiczną jak Kościół. Jednak presja ma być nie tylko silna i trwała, musi być również podparta rzetelnie zebranymi dowodami.
Wiem, że do delegatów przy diecezjach od początku roku zgłosiło się ok. 200 osób opisujących niegodne zachowania duchownych. Komisja ma przyglądać się wszystkim przypadkom, także wśród świeckich. Czy ma na to siły i środki?
Mam świadomość ogromu skali problemu i przez ten pryzmat patrzę na nasz budżet. Do końca roku mam 30 etatów pracowniczych. To za mało, zamierzam walczyć o 44 etaty przewidziane w uzasadnieniu naszej ustawy. To ważne szczególnie w pierwszym roku pracy komisji, kiedy zgłoszeń szybko przybywa, a do tego musimy napisać wspomniany raport.
Artykuł 41 ustawy o komisji mówi, że kto fałszywie oskarża innę osobę o popełnienie czynu zabronionego podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności. Czemu służy ten zapis?
Każdy, kto składa zawiadomienie, musi mieć świadomość konsekwencji swoich działań. Przestępstwo pedofilii jest najohydniejszą zbrodnią, która niszczy ofiarę. Rozmawiałem z ludźmi wykorzystanymi seksualnie i nawet nie będę udawał, że wiem, co czują. Widziałem tylko, jakie piętno odcisnęła na nich ta zbrodnia. Ale nie można też zapominać, że gdy na człowieka raz padnie cień oskarżenia, nie pozbędzie się go nigdy. Bez względu na to, jak mocno by się tłumaczył i jak mocne zgromadził dowody swojej niewinności.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama