Joe Biden jest bardziej przychylny więziom transatlantyckim Europy i USA niż Donald Trump, a zwycięstwo Demokraty ogłoszone przez media głównego nurtu wywołały ulgę kluczowych europejskich polityków - czytamy w poniedziałek we francuskim dzienniku "Le Monde".

"Europejczycy potraktowali wybory w Ameryce jako historyczny test demokracji w warunkach dużego napięcia, który może być ważną lekcją w walce z populistycznymi ruchami demagogicznymi" – wskazuje autor analizy Piotr Smolar.

Przypomina, że ogłoszenie przez główne media w USA ostatecznego zwycięstwa Bidena wywołało natychmiastową reakcję przywódców europejskich na Twitterze, którzy nie czekali z gratulacjami aż przegrany Donald Trump, zgodnie ze zwyczajem, przyzna się do swojej porażki. Najszybciej zareagowali prezydent Francji Emmanuel Macron, kanclerz Niemiec Angela Merkel, premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson i przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.

"Ulga i chęć przewrócenia relacji z USA są ewidentne wśród Europejczyków" – zauważa Smolar. "U podstaw leży nadzieja na rewitalizację stosunków transatlantyckich, choć kontekst jest inny niż za prezydenta (Baracka) Obamy, bo Europejczycy chcą zapewnić sobie suwerenność i nie dać się zdeptać w konfrontacji chińsko-amerykańskiej" – podkreśla autor tekstu.

Jego zdaniem "stawka tych wyborów na szczeblu międzynarodowym była ważniejsza niż zwykle z powodu niepokojów na świecie i kryzysu zdrowotnego". "Ale Europejczycy są świadomi ogromnych trudności, które czekają Bidena: podział kraju zdewastowanego przez Covid-19, utrata amerykańskiej wiarygodności na arenie światowej czy wynik wyborów w Senacie, który może być w większości republikański" – wylicza.

Smolar cytuje szefa MSZ Francji Jean-Yvesa Le Driana, który w następujący sposób skomentował zwycięstwo Bidena: "Będziemy mieli razem wiele do zrobienia w tej zrównoważonej relacji: bezpieczeństwo zbiorowe, walka z terroryzmem, zdrowie publiczne, klimat, handel, regulacje cyfrowe. Będziemy bronić naszych wartości, naszych interesów, poszukiwać wspólnych rozwiązań i multilateralizmu".

"Le Monde" podkreśla, że Paryż określa Bidena jako "zrównoważonego". Pojawienie się demokratycznego prezydenta, zaznajomionego z zagadnieniami międzynarodowymi i dialogiem transatlantyckim, nie może jednak powstrzymać powolnego uświadamiania sobie przez Europę własnych interesów strategicznych, gospodarczych i wojskowych – zauważa dziennik. I dodaje, że "Macron nie będzie już mógł pretendować do rangi jedynego herolda multilateralizmu. Jego pole manewru może zostać ograniczone".

Joe Biden twierdzi, że "przywraca duszę narodu". W stosunkach międzynarodowych wymaga to ponownego zaangażowania się w politykę - Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), UNESCO, porozumienie nuklearne z Iranem - powrotu do porozumienia klimatycznego z Paryża czy przesłanie solidarności z sojusznikami w NATO – wylicza Smolar.

I sugeruje jednocześnie, że "ambitny +reset+, bezskutecznie forsowany przez Baracka Obamę na początku jego prezydentury, wydaje się mało prawdopodobny pod rządami Bidena" w relacjach z Rosją. Przed nowym prezydentem USA m.in. problem zawartego w 2010 r. dwustronnego traktatu New Start o ograniczeniu broni jądrowej, który wygaśnie w lutym 2021 r.

Autor tekstu wskazuje również, że ewentualna zmiana amerykańskiej polityki wobec Izraela może skutkować konfrontacją na linii Izrael-Iran. Premier Izraela Benjamin Netanjahu, który tyle zawdzięcza Trumpowi, nie przyłączył się do gratulacji dla Bidena, czekając na rozmowę z nowym prezydentem USA - konstatuje francuski dziennik.

Z Paryża Katarzyna Stańko (PAP)