Najwyższy od początku pandemii wzrost liczby zakażeń i zgonów na koronawirusa odnotowano w Bułgarii w ciągu ostatniej doby. Stwierdzono 4041 pozytywnych przypadków (36 proc. wszystkich wykonanych testów), zmarły 63 osoby - podał w środę resort zdrowia.

W szpitalach znajduje się 2922 chorych, w tym 210 na oddziałach intensywnej terapii.

Liczba zakażonych pracowników medycznych wzrosła do 2542, w tym 106 zdiagnozowano w ciągu ostatniej doby. W instytucie pilnej pomocy medycznej w Sofii cały oddział jest wydzielony tylko dla medyków, wśród których 30 zmarło w związku z Covid-19.

Nastroje społeczne są coraz bardziej krytyczne wobec władz, które zdaniem większości obywateli nie potrafiły zapewnić dobrej organizacji walki z koronawirusem. Ostatni sondaż Instytutu Gallupa, opublikowany we wtorek, wskazuje, że 76 proc. ankietowanych nie spodziewa się pomocy od systemu ochrony zdrowia w razie zachorowania. Zdaniem lekarzy masowe staje się samoleczenie, którego skutki nie zawsze są pożądane.

Znany socjolog Cwetozar Tomow wyraził w środę wątpliwości co do oficjalnych statystyk dotyczących zgonów. Jego zdaniem nie wiadomo, ile osób faktycznie zmarło na koronawirusa, skoro nie wykonuje się sekcji zwłok wszystkich zmarłych. Z drugiej strony, dane o ogólnej liczbie zgonów publikowane są przez Krajowy Instytut Statystyczny z ponad miesięcznym opóźnieniem, co nie pozwala na realną ocenę stanu rzeczy - zauważa Tomow.

Zarówno on, jak i wielu krytycznie nastawionych dziennikarzy nie zgadza się z liberalną według nich polityką władz dotyczącą ograniczeń wobec pewnych rodzajów działalności gospodarczej czy sportu. Turniej tenisowy Sofia Open odbywa się z udziałem publiczności, lokale, choć z pewnymi ograniczeniami, są otwarte, tak samo duże centra handlowe. "Sytuacja się poprawi, gdy stosunek władz do lekarzy i szpitali będzie taki sam jak do sportowców" – uważa dziennikarka Emilia Miłczewa.