Tak twierdzi część prawników. Wskazują, że zgodnie z przepisami naszym 52. deputowanym do PE powinien być Arkadiusz Mularczyk.
EDIT: 1 lutego marszałek Witek zdecydowała, że europosłem będzie jednak Dominik Tarczyński.
1 lutego Wielka Brytania ostatecznie wyjdzie z Unii. W efekcie wzrośnie liczba mandatów w Parlamencie Europejskim, które przypadają poszczególnym krajom. Polska zyska dodatkowe, 52. miejsce, które zgodnie z wynikiem wyborów przypadnie Dominikowi Tarczyńskiemu.
– To już pewne, że ja będę osobą, która obejmie mandat. Otrzymałem już stosowne dokumenty – mówi DGP Dominik Tarczyński.
Wiele wskazuje na to, że decyzja marszałka Sejmu, kto obejmie dodatkowe miejsce, narusza prawo krajowe i obowiązującą w całej Unii zasadę niepołączalności mandatów. Tak przynajmniej wynika z ekspertyz prawnych wykonanych dla Biura Analiz Sejmowych, do których dotarliśmy. A które ostatecznie zostały zignorowane.
O tym, że zmieni się układ miejsc w PE, było wiadomo od momentu, gdy Brytyjczycy zdecydowali o opuszczeniu Unii. Jednak brexit nie nastąpił 29 marca 2019 r., więc przed majowymi eurowyborami przyjęto specustawę regulującą status posła oczekującego na możliwość objęcia 52. mandatu do PE (ustawa o zasadach ustalenia kolejności obsadzania mandatów posłów do PE wybieranych w RP na kadencję 2019–2024). Zgodnie ze specustawą w stosunku do posła do PE, który nie obejmie mandatu na początku kadencji (posła oczekującego), wyłączono przepisy dotyczące zakazu łączenia tej funkcji z piastowaniem stanowiska w polskim parlamencie. Jednak nie wszystkie.
Zgodnie z art. 6 ust. 2 ustawy specjalnej do czasu objęcia mandatu posła do PE nie stosuje się przepisów kodeksu wyborczego, które stanowią, że wybór do PE w toku kadencji powoduje wygaśnięcie mandatu posła i senatora.
Nie wyłączono jednak w stosunku do takiej osoby art. 364 par. 1 pkt 3 k.w., który określa, kiedy następuje wygaśnięcie mandatu europosła. A zgodnie z tym przepisem następuje to… w przypadku wyboru na posła lub senatora.
Innymi słowy, o ile poseł polskiego Sejmu nie traci mandatu na skutek objęcia mandatu posła PE, to poseł PE traci swój mandat na skutek objęcie mandatu sejmowego. Tak więc Dominik Tarczyński, który w wyniku eurowyborów był posłem nr 52, mógł nadal sprawować funkcję posła. Jednak gdy jesienią został wybrany na kolejną kadencję Sejmu, wówczas marszałek powinien wygasić jego mandat europosła. W tej sytuacji 52. europosłem powinna zostać osoba, która uzyskała drugą w kolejności największą liczbę głosów, czyli Arkadiusz Mularczyk.
Od razu po wyborach na kwestię utraty mandatu europosła zwracali uwagę przedstawiciele Państwowej Komisji Wyborczej. Jednak marszałek Sejmu zwrócił się do Biura Analiz Sejmowych o opinię w tej sprawie. Jedna z opinii wskazuje na to, że złożenie ślubowania w polskim Sejmie nie powoduje automatycznej utraty mandatu do PE. Z tym że BAS dysponuje też czterema innymi opiniami zewnętrznymi, przygotowanymi przez prawników wskazanych przez Arkadiusza Mularczyka. Ich autorami są prof. Tomasz Bąkowski z Uniwersytetu Gdańskiego, prof. Jacek Zaleśny z UW, prof. Mirosław Karpiuk z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie i dr Konrad Walczuk z Instytutu Prawa Akademii Sztuki Wojennej. Jednoznacznie wynika z nich, że objęcie mandatu posła do Sejmu zamknęło drogę Tarczyńskiemu do PE.
Jak czytamy w opinii prof. Bąkowskiego, wyłączenie w specustawie zasady niepołączalności mandatów „odnosi się do przypadku utraty mandatu posła na Sejm RP przez osobę pełniącą funkcję posła i wybraną w trakcie kadencji Sejmu posłem do PE. Wskazane przepisy nie odnoszą się natomiast w żaden sposób do sytuacji przeciwnej istniejącej w rozpatrywanym stanie faktycznym, w której osoba wybrana posłem nr 52 do PE została następnie wybrana posłem na Sejm RP”. W konsekwencji, jak argumentuje ekspert, Tarczyński utracił mandat posła do PE z dniem wyboru na posła na Sejm RP IX kadencji, to jest z dniem 13 października 2019 r. W tej sytuacji należy obsadzić zwolniony mandat następną osobą z listy.
Podobne tezy wynikają z opinii prof. Zaleśnego, konstytucjonalisty z UW, który zwraca uwagę, że dla utraty mandatu nie ma znaczenia, czy został on faktycznie wykonywany czy nie.
– Zgodnie z jednoznacznie brzmiącym przepisem art. 1 (specustawy – przyp. red.) osoba, która uzyskała 52. mandat posła do PE, jest „posłem do Parlamentu Europejskiego”, a nie „osobą wybraną na posła do PE”, „osobą wybraną na posła do Parlamentu Europejskiego, która nie obejmie mandatu na początku kadencji Parlamentu Europejskiego”, bądź osobą oznaczoną w podobny sposób, wyrażający odmienność jej statusu prawnego względem pozostałych 51 wybranych. I nie jest to przeoczenie czy innego rodzaju błąd ustawodawcy, ale wyraz świadomie podjętej przez niego decyzji prawotwórczej – czytamy w opinii konstytucjonalisty. Zwraca on uwagę, że podczas prac parlamentarnych nad specustawą odrzucono propozycję, aby w odróżnieniu od „posłów do PE” względem takiej osoby zastosować inne określenie, np. „osoba wybrana”.
– Wybrano inne rozwiązanie. Taką osobę uznano za „posła do PE” z pewnymi modyfikacjami dotyczącymi jej statusu prawnego w stosunku do innych posłów do PE. Wśród tych wyłączeń ustawodawca nie dopuścił prawa objęcia 52. mandatu przez osobę wybraną do Parlamentu Europejskiego po tym, jak następnie objęła mandat posła lub senatora – wykazuje konstytucjonalista.
Co prawda część prawników stoi na stanowisku, że skoro Dominik Tarczyński nie rozpoczął wraz z początkiem kadencji do PE sprawowania mandatu, to nie mógł go utracić z chwilą wyboru na Sejm, ale prof. Karpiuk jest innego zdania. W opinii wykonanej dla BAS stoi na stanowisku, że „niewykonywanie praw i obowiązków wynikających ze sprawowania mandatów nie pozbawia osoby, która uzyskała 52. mandat, statusu posła PE”.
Wszystko wskazuje więc na to, że na decyzji marszałka Sejmu zaważyły bardziej argumenty polityczne niż prawne. Poseł Mularczyk, który rozstrzygnięciem Elżbiety Witek może czuć się pokrzywdzony, nie chciał komentować sprawy. – To decyzja marszałka Sejmu – ucina.
– Choć przepisy krajowe dotyczące wygaszenia mandatu nie zostały wykonane, to Dominik Tarczyński może wykonywać mandat europosła. Jednak jego mandat pochodzi z poważnego deliktu urzędniczego popełnionego przez marszałka Sejmu. Moim zdaniem to jest niedopełnienie obowiązku, za które powinien odpowiadać karnie – mówi prof. Artur Nowak-Far, specjalista z zakresu prawa międzynarodowego. ©℗