Na początku środowej debaty spiker John Bercow wybrał pięć poprawek do przedstawionej przez rząd neutralnej propozycji uchwały, która stwierdza jedynie, że "ta izba odnotowuje oświadczenie premier ws. wyjścia z Unii Europejskiej z dnia 26 lutego 2018, a także wciąż trwające dyskusje pomiędzy Wielką Brytanią a Unią Europejską".
Wielu deputowanych chce nałożyć na rząd dalsze zobowiązania polityczne, które, choć nie będą wiążące prawnie, zasygnalizują opinię parlamentu na temat istotnych kwestii poruszanych w toku negocjacji z UE.
Posłowie zagłosują m.in. nad zapisem zgłoszonym przez lidera Partii Pracy Jeremy'ego Corbyna, sugerującym fundamentalną zmianę podejścia negocjacyjnego rządu Theresy May i zastąpienie tego podejścia alternatywną propozycją opozycji, zakładającą m.in. "stałą i rozległą unię celną z Unią Europejską" i "utrzymanie zbieżności (regulacyjnej) ze wspólnym rynkiem UE".
Eksperci spodziewają się, że parlamentarzyści odrzucą tę poprawkę znaczną większością głosów. W poniedziałek czołowe postaci w Partii Pracy sugerowały, że wówczas ugrupowanie to zdecydowałoby się na prowadzenie kampanii na rzecz drugiego referendum ws. brexitu, ale wciąż pozostaje niejasne, jak dokładnie wyglądałby taka propozycja.
Izba Gmin zajmie także stanowisko wobec proponowanej przez lidera Szkockiej Partii Narodowej Iana Blackforda zmiany, która zobowiązywałaby politycznie rząd do tego, aby Wielka Brytania "pod żadnym pozorem" nie mogła opuścić UE bez porozumienia. Chodzi o wykluczenie brexitu bez umowy, który byłby szkodliwy dla brytyjskiej gospodarki.
Nie jest jasne, czy dojdzie do głosowania w przypadku dwóch pozostałych propozycji, których główne elementy zostały częściowo lub w całości zaakceptowane przez przedstawicieli rządu w toku debaty.
Poprawka posłanki Partii Pracy Yvette Cooper i deputowanego Partii Konserwatywnej Nicka Bolesa zasadniczo powtarza złożone we wtorek przez premier May zobowiązanie do poddania pod obrady parlamentu możliwości opóźnienia brexitu w razie nieuzyskania niezbędnego poparcia dla ratyfikacji porozumienia z Brukselą.
Według planu szefowej rządu posłowie zagłosują ponownie nad tekstem porozumienia z UE najpóźniej we wtorek 12 marca. Gdyby nie poparli porozumienia, dzień później głosowaliby nad tym, czy Wielka Brytania powinna zdecydować się na wyjście ze Wspólnoty bez umowy. W razie ponownej porażki takiego wniosku, kolejnego dnia, tzn. w czwartek 14 marca otrzymaliby szansę na poinstruowanie rządu, aby przedłużyć proces opisany w artykule 50. traktatu UE i w efekcie opóźnić brexit.
Z kolei Alberto Costa (Partia Konserwatywna) zaapelował do rządu o podjęcie z Unią Europejską kwestii zagwarantowania praw obywateli UE mieszkających w Wielkiej Brytanii i Brytyjczyków w pozostałych 27 państwach członkowskich nawet w przypadku załamania się negocjacji.
Początkowo premier May sygnalizowała swój sprzeciw wobec tej propozycji, ale w środę rząd potwierdził, że zgadza się z tym zapisem i jest gotów podjąć się jego realizacji.
To nie uchroniło jednak Costy przed koniecznością zrezygnowania z zajmowanego wcześniej stanowiska parlamentarnego podsekretarza jednego z ministrów. Zgodnie z brytyjskim zwyczajem parlamentarnym członkowie rządu nie powinni zgłaszać poprawek wbrew swojej administracji, a kiedy to robią - nie mogą zachować swojej pozycji.
Ostatnia poprawka została przygotowana przez dwójkę posłów z sąsiadujących okręgów wyborczych w Birmingham, Caroline Spelman z Partii Konserwatywnej i Jacka Dromeya z Partii Pracy, którzy chcą, aby w razie nieprzyjęcia przez parlament żadnego rozwiązania do 18 marca br. Izba Gmin miała prawo przejąć kontrolę nad procesem wyjścia z UE. W trakcie debaty deputowani zdecydowali jednak o wycofaniu jej z wieczornego głosowania.
Wszystkie proponowane poprawki nie są wiążące prawnie i w razie przyjęcia stanowiłyby jedynie polityczną instrukcję parlamentu wobec rządu.
Blok głosowań powinien rozpocząć się o godz. 19 czasu lokalnego (20 czasu polskiego).
Wielka Brytania powinna opuścić Unię Europejską o północy z 29 na 30 marca.