Po upadku komunizmu w Europie Środkowo-Wschodniej rozpoczęła się era globalizacji. Region skupił się na budowaniu gospodarki wolnorynkowej oraz politycznego systemu demokracji liberalnej. Wolny handel i otwarte granice w połączeniu z postępem technologii informatycznych wyraźnie kontrastowały z protekcjonizmem byłego bloku socjalistycznego.
/>
Dawne demoludy szybko stały się częścią rozszerzającego się nowego światowego porządku, dołączając do ekonomicznych, wojskowych i politycznych instytucji Zachodu. Trzy dekady później wizja świata z 1989 r. wydaje się odległą utopią. Globalny kryzys finansowy 2008 r. pokazał, że ekonomia neoliberalna nie doprowadziła do powstania stabilnej i sprawiedliwej światowej gospodarki, a nadmuchała potężną bańkę kredytową, której pęknięcie ujawniło ogromne nierówności społeczne.
Zasada niemieszania się państwa do gospodarki też okazała się farsą – rządy wydrukowały biliony dolarów, by ratować upadające systemy finansowe, oraz zmusiły do oszczędności społeczeństwa. Liczne państwa odwróciły się od liberalizmu politycznego, wybierając konserwatywne i autorytarne metody rozwiązywania problemów. Nawet niektórzy z najgłośniejszych zwolenników globalizacji, wolnego handlu i otwartych granic zaczęli promować politykę protekcjonizmu.
/>
Od lat 80. XX w. Ameryka oraz Wielka Brytania były najbardziej zagorzałymi orędownikami globalizacji. Od Ronalda Reagana i Margaret Thatcher po Billa Clintona i Tony’ego Blaira państwa te nalegały na konieczność otwierania się innych krajów na handel międzynarodowy, prywatyzowały własne gospodarki. Za ich przyczyną neoliberalizm i globalizacja stały się synonimami.
Jest znamienne, że obecnie Waszyngton i Londyn stoją na czele ruchu na rzecz protekcjonizmu gospodarczego. Brytyjska Partia Konserwatywna wpędziła kraj w pułapkę brexitu – opuszczenie Unii Europejskiej będzie miało katastrofalne skutki dla poziomu jakości życia obywateli Wysp. Rząd kieruje się pomysłami ludzi pokroju ministra spraw zagranicznych Borisa Johnsona, odwołujących się do dawno minionej epoki wielkiego imperium. Tymczasem w USA prezydent Donald Trump wprowadza zasadę „Najpierw Ameryka” i obiecuje chronić miejsca pracy Amerykanów, zapowiadając nową wojnę handlową z Chinami.
Trzydzieści lat temu mało kto mógł przewidzieć, że Państwo Środka stanie się głównym zwolennikiem globalizacji. Tymczasem to właśnie ten kraj jest teraz liderem światowej gospodarki. Chiny uruchomiły wielki program inwestycyjny o nazwie „Jeden pas, jedna droga” (BRI, z ang. The Belt and Road Initiative) mający na celu stworzenie infrastruktury, która pomoże rozwinąć handel w Eurazji. BRI obejmuje ok. 60 państw i przewiduje inwestycje do 8 bln dol.
Polska, wspólnie z innymi państwami Europy Środkowo-Wschodniej, może być jednym z największych beneficjentów tej inicjatywy. Ta część kontynentu stanowi zachodnią granicę BRI, to tu krzyżują się drogi między Azją a Europą. Polska jest postrzegana przez Pekin jako kraj o znaczeniu strategicznym, co w ostatnich latach spowodowało przesunięcie do was inwestycji w Europie Środkowo-Wschodniej. Najbardziej znaczącą ze zrealizowanych jest otwarcie towarowego połączenia kolejowego między chińskim Chengdu a Łodzią, które ma szansę stać się ważnym węzłem pomiędzy rynkami Wschodu i Zachodu.
Inwestycje te znajdują się dopiero w stadium początkowym i do Europy Środkowo-Wschodniej nadal trafia znacznie mniej chińskich pieniędzy niż do większości państw Europy Zachodniej. Jednak znaczenie regionu dla inicjatywy „Jeden pas, jedna droga” oznacza, że ten udział będzie się zwiększać. Ułatwieniu i koordynacji współpracy gospodarczej i inwestycji w ramach BRI ma służyć regionalne forum 16+1, łączące Chiny i 16 państw Europy Środkowo-Wschodniej (z których 11 jest członkami Unii Europejskiej).
Inicjatywa „Jeden pas, jedna droga” stwarza dla Warszawy możliwość bardziej aktywnego uczestnictwa w światowej gospodarce. Polska mogłaby handlować i przyciągać inwestycje ze Wschodu, zamiast zależeć wyłącznie od zachodnich środków. Członkostwo Polski w Unii Europejskiej pomogłoby rozwijać tę współpracę dzięki postrzeganiu jej przez Chiny i inne wschodnie państwa jako wrota do największego rynku świata. Prawdopodobnie po raz pierwszy we współczesnej historii wasz kraj ma szansę rozwijać więzi ekonomiczne na Wschodzie i na Zachodzie niezależnie od Niemiec lub Rosji, budując przy tym pozycję silnego niezależnego państwa w wielostronnej światowej gospodarce.
Jednak na tej drodze rozwoju są przeszkody. Każdy konflikt handlowy pomiędzy USA a Chinami posłuży osłabieniu potencjału nowej światowej współpracy gospodarczej. Konieczne jest zatem przeciwstawianie się protekcjonistycznym ruchom i wspieranie międzynarodowej współpracy gospodarczej ze strony polskich władz. Tymczasem niektórzy członkowie rządu wyrazili sprzeciw wobec chińskich inwestycji w Polsce. Były już minister obrony Antoni Macierewicz zablokował sprzedaż ziemi, na której miało powstać centrum przeładunkowe w Łodzi, mówiąc, że „koncepcja Jedwabnego Szlaku, ekspansja Chin... są częścią szerszej koncepcji porozumienia Europy Zachodniej z Chinami celem wyeliminowania z obszaru euroazjatyckiego wpływu Stanów Zjednoczonych oraz zlikwidowania jako niepodległego podmiotu Polski”. Takie ideologizowane i jednostronne podejście do współpracy z Chinami tylko zaszkodzi polskiej gospodarce i osłabi jej pozycję w świecie.
W Unii niektórzy również mają zastrzeżenia do rozwoju współpracy pomiędzy Europą Środkowo-Wschodnią a Chinami. Platforma 16+1 jest czasem traktowana podejrzliwie i postrzegana jako próba stosowania przez Pekin wobec Unii Europejskiej taktyki „dziel i rządź”. Tymczasem poziom chińskich inwestycji w Europie Środkowo-Wschodniej nadal jest o wiele niższy niż w większości państw na zachodzie kontynentu i wielostronna współpraca państw regionu z Chinami mogłaby to zmienić.
BRI jest jednym z najważniejszych przedsięwzięć w światowej gospodarce w ostatnich latach. Obecne stadium globalizacji nie wymaga przyjęcia jedynego modelu ekonomicznego lub politycznego, jest bardziej wielostronnym i różnorodnym procesem. W interesie Polski i innych państw leży kontynuacja wznowionego procesu globalizacji, a nie zastąpienie jej nową erą protekcjonizmu.