Nowe wnioski dowodowe złożył w poniedziałek prokurator w toczącym się przed Sądem Rejonowym w Gdańsku procesie, w którym prezydent Gdańska Paweł Adamowicz oskarżony jest o podanie nieprawdziwych danych w oświadczeniach majątkowych w latach 2010-2012.

Piotr Baczyński z Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej w Poznaniu wyjaśnił dziennikarzom, że złożył w sądzie dokumenty dotyczące dwóch mieszkań, których Adamowicz nie wpisał do swoich oświadczeń majątkowych.

"To są dokumenty bankowe dotyczące zaciągniętych kredytów na zakup tych mieszkań, dokumenty wydania tych lokali, dokumenty płatności za tzw. media. Tej dokumentacji nie było do tej pory w aktach sprawach. Chodzi o to, żeby odnieść się linii obrony oskarżonego, który twierdzi, że zakupił mieszkania i nie pamiętał o tym, że je zakupił. To nie był proces jednorazowy, był to proces długotrwały" - ocenił prokurator.

Jednym ze świadków podczas poniedziałkowej rozprawy był mąż siostry żony prezydenta Gdańska Maciej G. (wiceprezes zarządu Międzynarodowych Targów Gdańskich S.A. - PAP).

"O wsparciu finansowym ze strony dziadków mojej żony dla jej siostry i prezydenta Gdańska wiem tylko z przekazów medialnych. Bardziej fascynowała mnie ich mądrość życiowa i historia. Nigdy mnie nie interesowało, czy byli zamożni, aczkolwiek w rodzinie mówiło się o odszkodowaniach dziadków za pobyt w obozie koncentracyjnym" - mówił Maciej G.

Świadek zaznaczył, że żona prezydenta Gdańska była "oczkiem w głowie" jej dziadków. "Magdalena to w pewnym sensie casus prymusa – dobra uczennica, wzorowa matura, studia w wyróżnieniem, doktorat - taka ścieżka życiowa mogła dziadkom imponować i stawiali ją za wzór" - dodał.

Przed sądem jako świadek stanęła też siostra prezydenta Gdańska Beata G. (żona Macieja G.), ale skorzystała z prawa do odmowy zeznań.

Prawo do odmowy składania zeznań mają bowiem najbliżsi członkowie rodziny oskarżonego tj. żona, dzieci, rodzeństwo, rodzice, a także ze strony małżonki ci sami bliscy.

Prezydenta Gdańska nie było na poniedziałkowej rozprawie, reprezentował go adwokat.

Podczas rozpoczęcia procesu pod koniec września ub. roku Adamowicz przyznał, że nie podawał w oświadczeniach majątkowych wszystkich informacji o majątku.

W odczytanych przez prokuratora wyjaśnieniach złożonych podczas śledztwa, prezydent Gdańska tłumaczył, że jego pomyłki w oświadczeniach majątkowych były skutkiem powielania błędów z poprzednich oświadczeń, a pierwsze z nich powstało w kwietniu 2010 r.

Z jego wyjaśnień wynika, że był w tym czasie zaangażowany w organizację kilku uroczystości pogrzebowych ofiar katastrofy smoleńskiej pochodzących z Gdańska, a jego żona będąc w zaawansowanej i zagrożonej ciąży trafiła do szpitala.

Adamowicz mówił też śledczym, że sprawami finansowymi zajmuje się żona.

Prezydent Gdańska tłumaczył w prokuraturze, że pomyłka miała charakter mechaniczny i nieświadomy, i była powielana automatycznie przy kolejnych oświadczeniach, a kiedy zdał sobie sprawę z błędu sam skorygował go w kolejnych oświadczeniach. "Opłacaliśmy z żoną od naszych mieszkań stosowne podatki, więc nie było moim zamiarem ukrywanie czegokolwiek" - zapewniał.

Prezydent wyjaśniał też w prokuraturze niejasności związane z danymi o oszczędnościach. Tłumaczył, że obie jego córki dostały pieniądze od dziadków i pradziadków (ze strony żony) w kwocie kilkuset tysięcy złotych. "Te darowizny stanowią majątek odrębny moich dzieci i nie wymagały wykazywania tego w moich oświadczeniach majątkowych" - mówił w trakcie śledztwa.

To już drugie sądowe postępowanie w tej sprawie. Po raz pierwszy trafiła ona do gdańskiego sądu rejonowego w grudniu 2015 r. Wówczas wniosek o warunkowe umorzenie postępowania, na okres dwóch lat próby, oraz zasądzenie od prezydenta Gdańska świadczenia w wysokości 40 tys. zł, złożyła prowadząca śledztwo Prokuratura Apelacyjna w Poznaniu. Sąd wniosek prokuratury w marcu 2016 r. uwzględnił.

Wydając takie postanowienie, gdański sąd rejonowy uznał wtedy, że wina i społeczna szkodliwość zarzucanych prezydentowi czynów nie są znaczne, a także nie ma podstaw do uznania, że działał on z zamiarem bezpośrednim popełnienia przestępstwa. Sąd wyjaśnił też m.in., że posiadając już pięć mieszkań i dwie działki, Adamowicz kupił wraz z żoną w styczniu 2009 r. i lutym 2010 r. dwa kolejne mieszkania w Gdańsku, nie umieszczając ich jednak w oświadczeniu majątkowym; nie zgadzały się również dane dotyczące zgromadzonych oszczędności, wszystkie były zaniżone - najmniej o kwotę ponad 51 tys. zł, a najwięcej o ok. 320 tys. zł.

Po tym orzeczeniu, polecenie złożenia apelacji na niekorzyść Adamowicza wydał poznańskim prokuratorom dyrektor Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej - prokurator tym samym zaskarżył postanowienie, o jakie sam wcześniej wnosił.

Rozpatrując to odwołanie, Sąd Okręgowy w Gdańsku w grudniu 2016 r. uwzględnił wniosek prokuratury i uznał, że sprawa podawania przez Adamowicza nieprawdziwych danych w oświadczeniach majątkowych w latach 2010-2012 musi być ponownie rozpatrzona przez sąd niższej instancji. Zdaniem sądu okręgowego, sąd niższej instancji powinien m.in. wnikliwie zbadać motywy i pobudki postawy samorządowca.(PAP)

autor: Robert Pietrzak