Angela Merkel spotka się dzisiaj z szefem KE Jeanem-Claudem Junckerem. Będą rozmawiać o praworządności w naszym kraju.
Kanclerz spotka się z przewodniczącym Komisji Europejskiej podczas roboczego lunchu. Tematem numer jeden będzie odpowiedź Warszawy na trzecią rekomendację w ramach procedury praworządności, wszczętej w związku ze zmianami w sądownictwie autorstwa PiS. Procedura została pomyślana jako narzędzie dialogu, ale też dyscyplinowania państw członkowskich, co do których zachodzi podejrzenie, że są na bakier z katalogiem europejskich wartości wymienionych w art. 2 Traktatu o Unii Europejskiej (zwanego lizbońskim). Jedną z nich jest właśnie praworządność obejmująca m.in. rozdzielenie od siebie poszczególnych władz, a także niezawisłość sądownictwa.
Komisja uruchomiła procedurę wobec Polski na początku ub.r. podczas zmian w Trybunale Konstytucyjnym. Warszawa otrzymała wówczas dwie rekomendacje – w praktyce zestawy zaleceń, których wprowadzenie rozwiałoby obawy KE. Obejmowały one m.in. dopuszczenie do orzekania trójki (z pięciorga) sędziów wybranych przez Sejm poprzedniej kadencji.
Trzecia rekomendacja, wydana niewiele ponad miesiąc temu, uzupełniła poprzednie o uwagi odnośnie reformy sądownictwa. Rząd nie wprowadził żadnego z zaleceń, argumentując, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem.
Dzisiejsze spotkanie może świadczyć o tym, że nie tylko Komisja zastanawia się, co dalej. – Bardzo bym chciała, żeby relacje z Polską układały się jak najlepiej. To nasz sąsiad i zawsze będę działać zgodnie z duchem wagi naszych stosunków. Ale nie możemy w imię spokoju trzymać języka za zębami i nie reagować. Tu chodzi o fundamentalne kwestie współpracy w Unii – powiedziała wczoraj kanclerz podczas corocznej, letniej konferencji prasowej.
Dotychczas odpowiedź na pytanie „co dalej” była odkładana na bliżej nieokreśloną przyszłość. Powód? Niepewność co do możliwości nałożenia na Polskę sankcji przewidzianych w art. 7 TUE (może to zrobić tylko Rada Europejska). W serii trzech głosowań zgromadzenie szefów rządów państw unijnych może: najpierw uznać ryzyko poważnego zagrożenia dla wspomnianych już wartości w danym państwie członkowskim, następnie ich naruszenie, a dopiero potem nałożyć sankcje, z zawieszeniem w prawach członka Rady i zawieszeniem wypłaty środków unijnych włącznie.
Każde z tych głosowań rządzi się innymi regułami. Prawdopodobnie na chwilę obecną do przeprowadzenia byłby tylko pierwszy etap, który wymaga większości czterech piątych głosów w Radzie (i zgody Parlamentu Europejskiego).
Debata na temat wprowadzenia kar za naruszenie praworządności wykroczyła zresztą poza art. 7. W pierwszej połowie roku niemieckie ministerstwo finansów opublikowało garść propozycji dotyczących kształtu przyszłego, unijnego budżetu. Znalazła się w nim propozycja, aby wprowadzić możliwość wstrzymania wypłat środków unijnych państwu, w którym zagrożona jest praworządność, bez odwoływania się do art. 7.