Wartości, którymi kierujemy się w Wedlu od ponad 100 lat, są cały czas aktualne i zapewniają nie tylko przetrwanie, lecz także ciągły rozwój. Stawiamy na trzy filary. Pierwszy to jest jakość i tu nie ma żadnych kompromisów, musi być ona na najwyższym poziomie. Drugi to dbałość o pracowników, która prowadzi do ograniczenia rotacji, ale też zapewnia bezpieczeństwo i stałość zatrudnienia. Ostatnim jest innowacyjność w zakresie produktów, ale i metod ich wytwarzania oraz sposobu działania.
Nie. Jedno drugiemu nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie. Godzimy innowacyjność z tradycją. Na przykład sposób produkcji pianek Ptasie Mleczko jest nowoczesny i unikalny, jednocześnie nie przeszkadza to temu, by Torcik Wedlowski był niezmiennie dekorowany ręcznie.
Już od dawna dostępna jest dla nas technologia umożliwiająca automatyzację procesu dekorowania Torcika Wedlowskiego. Od strony kosztowej to rozwiązanie jest uzasadnione, jednak kalkulacja finansowa to nie wszystko, ponieważ ważne jest jeszcze to, czego oczekuje konsument i czym my, jako producent, chcemy się wyróżnić. W Polsce wciąż lubimy rzemieślniczość, a fakt, że każdy napis na torciku jest inny, że widać wysiłek konkretnej osoby w jego przygotowanie, ma wyjątkową wartość.
Dlatego rozwijamy ten segment działalności, który nazywamy wewnętrznie „rarytasami”. Mowa o ręcznie wytwarzanych pralinach czy figurkach z czekolady, które powstają w wedlowskiej pracowni. Myśląc o automatyzacji i robotyzacji, trzeba zdawać sobie sprawę z konsekwencji, jakie niesie za sobą w krótkim, ale i długim czasie. Na szczęście jesteśmy firmą prywatną, a nie spółką giełdową, co daje nam większą elastyczność i swobodę działania, a presja na wynik krótkookresowy jest nieco mniejsza. Skupiamy się na tym, by firma rozwijała się w perspektywie następnych 5, 10, 15 lat.
Bez dostępu do pracowników o odpowiednich kompetencjach żadna firma w Polsce sobie nie poradzi. Automatyzacja jest na pewno sposobem na zmniejszenie zapotrzebowania na fachowców, natomiast w sytuacji, kiedy biznes się rozwija, powstają nowe linie produkcyjne, pozostaje ono stałe. Dlatego staramy się zachować równowagę – z jednej strony automatyzujemy się, a z drugiej dajemy możliwość naszym pracownikom, by rozwijali swoje kompetencje i zmieniali stanowiska pracy. Zatrudniamy także nowe osoby, również uchodźcze, tj. pracowników z zagranicy, w tym z Ukrainy. Nie da się jednak ukryć, że gdy wojna za wschodnią granicą się skończy, to wielu z nich będzie chciało wrócić do swojego kraju. Wtedy biznes stanie przed prawdziwym wyzwaniem rekrutacyjnym.
Myślę, że poza inwestycjami w poszukiwanie kandydatów na rodzimym rynku pracy, tak jak wiele innych firm, otworzymy się jeszcze bardziej na pracowników z odległych krajów. W działaniach rekrutacyjnych dodatkowo sprzyja nam lokalizacja w centrum stolicy, co daje nam przewagę w porównaniu z firmami, które działają poza dużymi miastami. Stawiamy też na osoby w różnym wieku, które pracują u nas 30, 40, ale i 50 lat. Ostatnio żegnaliśmy pracownika z 51-letnim stażem w Wedlu. Takie osoby to cenne źródło wiedzy dla młodszych pokoleń. A nam zależy, by ta wiedza w firmie została i była przekazywana dalej.
Ceny kluczowych surowców dla naszej branży są bardzo niestabilne od co najmniej kilku lat. Kakao bije rekordy z ceną, która wzrosła trzykrotnie na przełomie ostatniego roku. Od 2–3 miesięcy obserwujemy duży wzrost cen surowców mlecznych. Drożeją więc wszystkie główne składniki produkcji. Będąc producentem słodyczy, tj. produktów, które kupuje się dla przyjemności, dla smaku, nie możemy pozwolić sobie na żadne kompromisy w kwestii jakości – to jest ich podstawa. Dlatego szukamy innych sposobów na obniżanie kosztów niż zmiana receptury.
Poszukujemy wewnętrznych optymalizacji, promujemy więcej produktów z niższą zawartością kakao (tj. Chałwa Królewska, Ptasie Mleczko). Przy tak dużych wzrostach cen surowców nie da się jednak uniknąć przełożenia wzrostu kosztów produkcji na cenę końcową produktu.
Obecnie klienci inaczej postrzegają podwyżki, ponieważ dotyczą one wielu produktów z różnych kategorii. Poza tym nie odzwierciedlają one wprost rosnących kosztów. Gdybyśmy bowiem chcieli przenieść na ceny wyrobów koszt zakupu kakao, to musiałyby one się zwiększyć czterokrotnie. Tego konsument by absolutnie nie zaakceptował. Dlatego podwyżki są robione stopniowo i oczywiście w dużo mniejszej skali, co oznacza, że producenci muszą szukać innych sposobów, by utrzymać rentowność. Powagę sytuacji pokazują doświadczenia z innych rynków. Mamy już dwa przypadki bankructwa firm czekoladowych w Europie, jeden we Francji, a drugi w Austrii.
Szukając oszczędności w innych obszarach, np. marketingu (zmniejszając skalę kampanii TV), zwiększając efektywność produkcji, szukając alternatywnych źródeł przychodu. My wchodzimy w kooperację z wieloma innymi producentami, szukając nowych możliwości sprzedaży. Ostatnio nawiązaliśmy współpracę z branżą kosmetyczną, dzięki czemu powstają produkty inspirowane naszymi słodyczami.
E. Wedel jest bardzo silną marką w Polsce, natomiast nie jest to jeszcze dobrze znany brand za granicą, mimo że nasze produkty są obecne już w ponad 50 krajach na całym świecie. Eksport stanowi aktualnie ok. 10 proc. naszych obrotów, to dwa razy więcej niż jeszcze kilka lat temu, ale naszą ambicją jest podwojenie tego udziału. Eksport jest pewnego rodzaju bezpiecznikiem firmy w momencie, kiedy pojawiają się trudności w skali mikroekonomicznej.
Chcemy wykorzystać potencjał rozwoju w tym obszarze, co jednak wymaga czasu, dlatego ten kierunek traktujemy strategicznie. Nasze produkty przez wiele lat dostępne były na rynkach polonijnych (tj. USA, UK, Kanada), a teraz zależy nam na dotarciu także do nowych klientów, tych lokalnych na danych rynkach (mamy już pierwsze sukcesy). Skupiamy się także na dalszych kierunkach, mimo że dotarcie do nich jest droższe, ponieważ rynek europejski jest już mocno nasycony i bardzo konkurencyjny.
Dywersyfikacja wspiera rozwój biznesu oraz buduje jego bezpieczeństwo. Dobrym przykładem jest rozwój sieci Pijalnie Czekolady E. Wedel, które odgrywają dziś znaczącą rolę w budowaniu wizerunku naszej marki, co przekłada się na jej sprzedaż w sklepach. Teraz do całego spektrum wedlowskich doświadczeń dodajemy Fabrykę Czekolady E. Wedel (muzeum). To koncept, którego celem nie jest generowanie zysku, a budowanie pozytywnego doświadczenia wśród klientów, pokazywania im, jak ciekawy i apetyczny jest świat Wedla oraz całej kategorii czekoladowej. Odwiedzając je, można poczuć jej wyjątkowość wszystkimi zmysłami, dowiedzieć się, jak produkowana jest czekolada, wziąć osobiście udział w tym procesie, poznać historię polskiego designu, bo na wystawie prezentujemy opakowania, których pomysłodawcami byli wielcy polscy artyści. Muzeum pełni więc rolę również edukacyjną, uwzględniając obszary kultury czy sztuki. Współpracujemy aktywnie z miastem Warszawa po to, by budować atrakcyjną ofertę naszej stolicy, z której będą korzystać krajowi i zagraniczni turyści, i wpisać się na stałe w tkankę miejską.
Nie. Mamy bardzo ambitne plany, wciąż szukamy nowych kierunków rozwoju działalności. W ramach naszej inwestycji powstały 2 budynki – w jednym otworzyliśmy muzeum wraz z częścią fabryczną, a dzięki drugiemu planujemy zupełnie nową linię produkcyjną, która ruszy w 2026 r. Jeszcze nie mogę ujawnić, jakich będzie dotyczyć produktów. Myślę, że zaskoczymy konsumentów. Nie wykluczamy także rozwoju poza kategorią czekoladową.
Kluczem do zdrowego odżywiania jest zbilansowana dieta, w ramach której sięganie po drobne przyjemności nie jest niczym złym, oczywiście zwracając uwagę na ich skład i wartości odżywcze. Mamy świadomość, że nawyki żywieniowe ulegają zmianie i staramy się do nich dopasować swoją ofertę, czego dowodem jest m.in. nasza najnowsza linia Wedel plus magnez (tabliczki i batony) wzbogacona dodatkową dawką magnezu. Konsumenci przywiązują coraz większą uwagę do zawartości witamin, minerałów w produktach, poszukują w nich benefitów funkcjonalnych. „Odchudzanie produktów”, przez ograniczanie w nich zawartości np. cukru, uważam natomiast za dość kontrowersyjny zabieg. Po latach okazuje się czasami, że ich zamienniki są bardziej szkodliwe dla organizmu, a dodatkowo wpływają negatywnie na ich smak. Dlatego poszukując alternatywnych kierunków, stawiamy na naturalną słodycz na przykład z daktyli oraz słodycze bazujące na czekoladzie gorzkiej z wysoką zawartością kakao. Przekonaliśmy się o tym na własnym przykładzie, wprowadzając do sprzedaży czekolady bez cukru. Okazało się, że zainteresowanie nimi jest wbrew deklaracjom konsumentów bardzo niewielkie. ©℗
Gdybyśmy chcieli przenieść na ceny wyrobów koszt zakupu kakao, to musiałyby one się zwiększyć czterokrotnie. Tego konsument by absolutnie nie zaakceptował.